Time laps

429 24 21
                                    

Rok mijał dosyć szybko. Felix ćwiczył łapanie znicza, i drużyna wydawała się najsilniejsza od czasów Jamesa Pottera.

Laura miała głównie "zadowalające", ale z transmutacji miała "wybitny". Z OPCM szło jej gorzej niż innym, więc Felix dawał jej korepetycje. Sam był najlepszy z roku.

Slughorn nadal zapraszał przyjaciół na spotkania klubu ślimaka. Felixa zaczął po tym jak wieść o jego umiejętnościach się rozeszła, a Nikę po tym jak okazało się że ma conajmniej "powyżej oczekiwań" ze wszystkiego. Nadal rozpływał się nad Netem i jego umiejętności ważenia eliksirów porównywał do niejakiej Lily Evans, jak Laura wyszperała, matki Harrego Pottera.

To właśnie czerwonowłosa wyszukiwała wciąż ciekawostek na temat tego człowieka, bo nauczyciele nie kwapili się do zwieżeń.

Pewnego razu Felix był u profesora Lupina, załatwić boisko na trening. Zapytał wychodząc:

-Hmm... Proszę pana? Mogę zapytać czemu nauczyciele nie chcą mówić o Harrym Potterze?

-Och... To nie tak, że nie chcemy... Poprostu wszyscy jesteśmy jakoś z nim związani. Czasami blisko. Mnie naprzykład niemal wychowywał, a że jest bardzo ważną osobistością i "zbawicielem"... -Pokazał cudzysłów palcami. -...świata czarodziejów, ktoś mógłby pomyśleć, że to dzięki niemu jesteśmy nauczycielami.

-Ale to bez sensu...

-Widzisz? Ale ludzie nie przepuszczą okazji na nic. -Poczochrał go po blond włosach. -Idź. Możesz powiedzieć przyjaciołom, ale nikomu więcej.

-Skąd pan...?

-Jesteście nowym "Golden Trio", a właściwie "Golden Quatro". -Wzruszył ramionami i się zaśmiał. -Leć.

***

W pewnym momencie roku Felix zauważył że Net ignoruje obelgi Notta w stosunku do siebie, ale gdy tylko ktoś krzywo spojrzy na Nikę, trzeba go powstrzymywać siłą. Nieraz lądował u opiekuna za bójki ze ślizgonem.

-Proooszę noo...

-Nie.

-No weź!

-Nie!

-Co on chce? -Zapytała Laura podchodząc do Felixa i wskazując głową na Neta.

-Chce żebym go nauczył kilku klątw. Żeby móc się pozabijać z Devinem.

-Tym śmieciem, chamem, parszymbmm... -Felix zatkał mu buzię.

-A wtedy dasz mi spokój?

-Tak! -Przytaknął gorliwie szatyn.

***

Nadszedł dzień pierwszego meczu quidicha. Gryfoni kontra krukoni. Niby mają słabą drużynę i ścigający będą mieli więcej zabawy niż trudu, ale szukającej trudno dorównać.

Ann Hrokke. Czarnowłosa, drobnej budowy, co było plusem u ścigającego. Zabójczo szybka na swojej nowej miotle i z sokolim wzrokiem pozostawiała nikłe szanse Felixowi.

Na śniadaniu więc on jako jedyny siedział jak na szpilkach, gdy reszta drużyny śmieszkowała i pocieszała go przechodząc. Nie chciał jeść nic. Net podsuwał mu nawet swoje ulubione paszteciki, a Nika zamieniła masło na toście w nutellę, ale on nie mógł się przemóc. Mdliło go i tyle.

Laura wzięła na swój widelec kawałek swojego omletu i skierowała go do ust blondyna. Ten spojrzał na nią zszokowany i ze zdziwienia otworzył usta.

Różowowłosa wykożystała to i wsadziła mu kęs do ust. On odruchowo przeżuł i połknął wpatrując się w dziewczynę jak w obrazek.

W ten sposób skarmiła mu cały omlet, wstał i spalił buraka gdy zobaczył, że wszystkie okoliczne osoby ucichły, przyglądając się im. Laura nie zwróciła na to uwagi i dała mu buziaka w policzek, gdy odchodził na błonia.

Mecz był wspaniały. Felix, jak się okazało, miał jeszcze lepszy wzrok bo kilkukrotnie wyprzedzał Ann. Niestety nie złapał wtedy znicza, bo musiałsię z nią przepychać.

Gdy wynik wynosił 120 do 0 dla gryffindoru Felix zobaczył znicza kilka stóp nad głową przeciwniczki. Nie zauważyła go bo krzyczała do swojej drużyny rady.

Felix ruszył prosto na nią przybierając wyraz wściekłości na twarz, oczywiście udawanej.

Dziewczyna widząc to przestraszyła się i zanurkowała, blondyn zato pociągnął z całej siły tronek i stanął nogą na końcu miotły wzlatując za piłką, niemal pionowo w górę.

Złapał znicza i zawisł na lewej ręce na miotle.

-STO PIĘDZIESIĄT PUNKTÓW I WYGRANA DLA GRYFFINDORU! -Ryknął komentator.

Pałkaże pomogli wspiąć się na miotłę Polonowi i zlecieli na murawę.

Przywitałgo tłum gryfonów z jego przyjaciółmi na czele. Zabrali go na rękach, aż do pokoju wspólnego.

***

Po przerwie świątecznej, którą spędzili u Laury (byli zachwyceni domem czarodziejów), wrócili do szkoły. Wchodząc we czwórkę do pokoju wspólnego zaczepił ich jakiś chłopak z szóstego roku.

-Chodźcie.

Gdy wyszli z cienia okazało się, że to kapitan drużyny gryfonów.

Thomas zaciągnął ich do pustej klasy i położył na ławce kawał pergaminu.

-Mapa huncwotów. Dostałem ją od Jamiego Pottera.

-Emm... Co to robi? -Zapytała niepewnie Nika. Chłopak uśmiechnął się chytrze.

-Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego.

Na mapie zaczęły pojawiać się znaczki układające się w plan Hogwartu.

-Wszystkie tajne przejścia. Wszystko aktualne, bo sam modyfikowałem. -Powiedział z dumą.

-Czy to...? -Zapytał Net wskazując na dwie kropki z napisem "Neville Longbottom".

-Tak. Pokazuje wszystkich, wszędzie, o każdej porze. Uznałem, że wam się należy. Zrobicie coś wielkiego jak Huncwoci 2.0, albo Golden Trio.

-Um... Dzięki. -Powiedział Felix.

-Acha. Nie zapomnijcie powiedzieć... Koniec psot... bo inaczej każdy będzie mógł ją odczytać. -Mapa zniknęła, a Thomas pobiegł na lekcje.

-Wyszło mu te "bycie tajemniczym" co?

***

Do końca roku okazało się że Net i Nika publicznie się całują i chodzą za ręce.

Devin Nott chodził naburmuszony, bo dwa obiekty jego największych drwin miały ciche przyzwolenie swojego prefekta na obronę Niki.

Puchar domów wygrał gryffindor z ogromną przewagą. To samo z pucharem rozgrywek szkolnych, Felix złapał znicza za każdym razem.

Cała szkoła mówiła o "Golden Quatro" tak jakby nie były to zwykłe pierwszoroczniaki.

Felix, Net i Nika... w Hogwarcie! [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz