20

88 9 3
                                    

Czuje się jakbym całą noc była na największej imprezie mojego życia, po której nie spałam nawet godziny. Podeszłam do lodówki z nadzieją, że ta szkarłatna ciesz okaże się rozwiązaniem mojego porannego problemu. Chwyciłam butelkę i gwałtownie przechyliłam ją przy ustach opróżniając ją niemal do końca.

-Czas się kończy. - zazwyczaj po doładowaniu się czułam prawie natychmiastową ulgę, ale tym razem nie poczułam prawie żadnej zmiany. Wiem, ze te ostatnie dni będą trudne, ale nie mam zamiaru spędzić ich samotnie w domu, więc wzięłam głęboki wdech i wyszłam z domu zamykając drzwi na klucz.

-Woods. - spojrzałam na uśmiechniętego bruneta i podeszłam do niego żeby się przytulić. Jay od razu odwzajemnił mój uścisk i pocałował mnie w czubek głowy.

-Smith. - powoli odsunęłam się od Jaya i wsiadłam do jego samochodu. Droga do szkoły minęła nam dość szybko. Po tym jak brunet zaparkował na swoim stałym miejscu, wyszliśmy z samochodu i ruszyliśmy w stronę wejścia do szkoły.

-Dobrze się czujesz? Jesteś blada i nie odezwałaś się słowem.

-Zawsze jestem blada.

-Ale nie cicha. - brunet zatrzymał mnie na korytarzu i uważnie mi się przyjrzał. Nie chce martwić go jeszcze bardziej, zostało mi parę dni życia w tym trzy chodzenia do szkoły i nie zamierzam z nich zrezygnować.

-Nie wyspałam się. - po jego minie widać, że mi nie uwierzył. - Muszę znaleźć Larę, widzimy się później. - stanęłam na palcach i pocałowałam zmartwionego bruneta w policzek. Ostrożnie się odwróciłam i wmieszana w szkolny tłum udałam się w stronę szatni.

Gdy weszłam do pomieszczenia, gdzie dziewczyny z mojej klasy przebierały się już na zajęcia, rozejrzałam się w poszukiwaniu blondynki, ale o dziwo nigdzie jej nie było. Odwiesiłam torbę na wieszak i zaczęłam przebierać się w wygodne, sportowe ubrania.

Po chwili gotowa opuściłam szatnie i razem z dzwonkiem weszłam na sale gimnastyczną, gdzie czekał już na nas nasz nauczyciel. Po sprawdzeniu obecności zaczęła się rozgrzewka. Oszczędzałam się na niej jak tylko mogłam, ale i tak czuję jak moje płuca płoną, a każdy mięsień powoli zaczyna odmawiać mi posłuszeństwa.

Po rozgrzewce nauczyciel podzielił nas na dwie drużyny i zaczęła się gra w siatkówkę. Oczywiście nie szło mi tak dobrze jak ostatnio, przez co dziewczyny już kilka razy posłały mi zirytowane spojrzenie, po tym jak po raz kolejny przepuściłam piłkę albo nie dałam rady przebić jej przez siatkę.

-Woods przebiegnij się dwa kółka, może to cię obudzi. - usłyszałam zdenerwowany głos nauczyciela i poczułam lekkie zawroty głowy. Posłusznie zeszłam z boiska i zaczęłam powoli biec przed siebie, ale szybko dotarło do mnie to, że to był zły pomysł. Nie dobiegłam nawet do połowy trasy, kiedy poczułam silne zmęczenie i nogi jak waty, a przed oczami zapadła ciemność. Zemdlałam.

***

-Zabiorę ją do domu, dziękuje za telefon. - gdy zaczęłam się przebudzić pierwsze co poczułam to głód. Niewyobrażalny i palący mnie od środka głód. Podniosłam się na leżance i zorientowałam się, że jestem w gabinecie szkolnej pielęgniarki, a głos który usłyszałam należy do mojego ojca.

-O proszę, akurat się obudziła. Jak się czujesz skarbie? - starsza kobieta ubrana w biały fartuch podeszła do mnie i położyła mi dłoń na spoconym czole. Było w niej coś, co nie pozwalało mi przestać się na nią patrzeć i odezwać się nawet słowem. Jej zapach drażnił mnie w nos, a głos wydawał się głośniejszy niż powinien. Nagle zorientowałam się co sprawia, że jej widok tak mnie hipnotyzuje. Słyszę jak jej serce pompuje krew, która płynie w jej żyłach.

ChoicesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz