16

98 7 0
                                    

-Lara wstawaj już, musimy się pakować. - zabrałam dziewczynie kołdrę przez co od razu usiadła na miękkim materacu. - Wstawaj.

-Co ja ci takiego zrobiłam, co? - zapytała płaczliwym tonem i złapała się za najprawdopodobniej bolącą głowę.

-Wszyscy już wstali i są praktycznie spakowani.

-Nie chce wracać do tej dziury.

-Wolisz zostać w środku lasu w drewnianym domku? - zaśmiałam się i usiadłam obok niej na łóżku. Lara odkąd pamiętam marzyła o wyrwaniu się z Black Hill. Ja czułam się w nim jak w domu, w którym w dzieciństwie rzadko bywałam.

-Może rzeczywiście jest to ta gorsza opcja.

-Pakuj się, a ja pójdę zrobić ci coś do jedzenia.

-Jednak masz serce. - przewróciłam oczami czego dziewczyna nie mogła zobaczyć, bo wyszłam z jej pokoju i udałam się w stronę kuchni. Gdy się w niej znalazłam zabrałam się za przygotowanie śniadania dla przyjaciółki.

-Mam nadzieje, że przewidziałaś większą ilość tych dobrze zapowiadających się kanapek. - do kuchni wpadł Matt z butelką wody w ręku. Chłopak wygląda jakby dopiero co wstał z łóżka, miał potargane włosy, niski głos i był w samych dresach bez koszulki. Muszę przyznać, że jest naprawdę dobrze zbudowanym facetem.

-Przywieźliśmy tu tylko chleb masło i ser, to są te dobrze zapowiadające się kanapki? - zaśmiałam się i wróciłam do smarowania chleba wcześniej wspomnianym masłem. Chłopak uniósł swoją prawą dłoń z wyciągniętym palcem wskazującym i podszedł do lodówki.

-Zapomniałaś o najważniejszym. - Matt postawił na blacie butelkę sosu i posłał mi uśmiech opierając się jednocześnie o blat. - Ketchup.

-Niech ci będzie. - westchnęłam i przygotowałam więcej kromek, które na koniec przyozdobiłam pomidorowym sosem. Cztery z nich miały na sobie uśmiechnięte buźki, a te dla Lary ozdobiłam koślawymi sercami. Śniadanie godnie samego szefa kuchni.

-To dla Jaydena? - brunet zabrał jedną z kanapek i od razu się w nią wgryzł.

-Dla Lary.

-Widziałem was wczoraj. - poczułam dziwne dreszcze, które ogarnęły moje ciało, a po chwili ciepło na moich policzkach. - Dobra Mel nie jestem ślepy. Może nie jesteśmy best friends forever, ale nie jestem też plotkarą pokroju Amber. Możesz mi zaufać, widzę co się dzieje.

-Nic się nie dzieje Matt.

-O co wam chodzi? Jay od pierwszej klasy miał może dwie dziewczyny, które były totalnym niewypałem, a z tego co mi wiadomo ty nie miałaś nikogo. Wzdychacie do siebie od jakiś trzech lat i nie rozumiem tych podchodów? Co was powstrzymuje? Jesteście rodzeństwem? Nie wiem, wolisz dziewczyny?

-Nie. - przeczesałam nerwowo włosy. - Jestem hetero, ale to bardziej skomplikowane niż myślisz.

-Co może być skomplikowanego w tym, że lecicie na siebie co widać na kilometr?

-Matt, koniec tematu. Teraz możesz zająć się tymi cudownymi kanapkami, które zrobiłam wkładając w nie prawie całe serce i bądź już cicho, okej? - wyjęłam z szuflady tabletki na ból głowy, chwyciłam talerz i udałam się w stronę schodów.

-Dlaczego prawie, a nie całe?

-Bo jeszcze nie jesteśmy best friends forever, ale jesteśmy na dobrej drodze, więc nie zepsuj tego. - zanim weszłam na schody, odwróciłam się do chłopaka i puściłam mu oczko.

-Możesz być dumna. - wchodząc do pokoju zastałam Larę, która właśnie zapinała swoją spakowaną torbę.

-Jestem. - podałam dziewczynie talerz z kanapkami i tabletki przeciwbólowe, które od razu zażyła popijając je wodą.

-Zorganizujmy tu twoje urodziny i zanim zaprzeczysz to..

-Nie.

-Ale dlaczego? Przecież byłaś tu z nami i co? Źle ci było?

-Lara przestań.

-O co ci chodzi Melanie? Czy ty wiecznie musisz być na nie? To takie strasznie, że chce spędzić ten dzień z moją przyjaciółką?

-Skończ mówić o tej imprezie! Nie będzie żadnej osiemnastki rozumiesz to?!

-Dobra wyjdź, chce się ogarnąć.

-Lara. - cholera, zareagowałam zbyt impulsywnie.

-Wyjdź stąd! - nie było sensu naciskać, więc bez słowa wyszłam z pokoju.

-Świetne zakończenie Melanie. - mruknęłam pod nosem, po tym jak blondynka zatrzasnęła za mną drzwi.

***

Nasz wyjazd dobiegł końca. Mój pierwszy, a zarazem ostatni weekend z przyjaciółmi dobiegł końca i może nie był on idealny, ale będę go pamiętać. Nie wiem czy wierze, że po śmierci trafie do jakiegoś innego miejsca. Może i nie, ale jeśli tak to właśnie tam będę wspominać ten weekend.

-Wszystko dobrze? - z rozmyśleń wyrwał mnie głos Jaydena.

-Nienawidzę tego pytania.

-A ja je lubię. Słysząc je wiesz, że ktoś nie jest obojętny na to co się z tobą dzieje. Wiesz, że widzi to, że coś jest nie tak.

-A co jeśli nie znam na nie odpowiedzi? - spojrzałam na chłopaka, który obserwował jak Matt i May pakują nasze torby do samochodów.

-To nic złego jeśli nie wiesz co dokładnie czujesz.

-To głupie, że jestem zła, smuta i szczęśliwa jednocześnie.

-Kto jak kto, ale ty masz prawo tak się czuć. 

-To był mój pierwszy weekend z przyjaciółmi. Cieszę się, że zdążyłam go przeżyć, ale boli mnie to, że stał się moim pożegnaniem.

-Powinnaś im powiedzieć. - tym razem to Jay spojrzał na mnie.

-Nie Jayden, nie chce patrzeć na to jak cierpią.

-Myślisz, że nie będą cierpieć po twoim odejściu? Już lepiej wytłumaczyć im wszystko tak jak zrobiłaś to ze mną.

-Postawiłeś mnie pod ścianą Jay, nie miałam wyboru.

-Gdybyś go miała nie powiedziałabyś mi, prawda?

-Nie.

-I właśnie przez to bym cierpiał. Masa pytań bez odpowiedzi, brak pożegnania, może mają ci coś do powiedzenia? Może ja miałbym ci coś do powiedzenia i właśnie to sprawiłoby, że cierpiałbym jeszcze bardziej.

-Jay nie chce się kłócić jeszcze z tobą.

-Dobra ludziska, wsiadajcie. - w duchu podziękowałam Masonowi za przerwanie tej rozmowy. Posłałam brunetowi ostatnie spojrzenie i ruszyłam w stronę samochodu Matta. Lara siedziała z tyłu, co dało mi do zrozumienia, że nie będzie ze mną rozmawiać. Zajęłam miejsce z przodu obok Matta i zamknęłam za sobą drzwi.

-Gotowe na powrót?

-Nie do końca. - równocześnie z Larą odpowiedziałyśmy na pytanie chłopaka, który jest naszym kierowcą. Gdy nasze spojrzenia skrzyżowały się w lusterku, dziewczyna założyła słuchawki i oparła się o poduszkę ułożoną między jej głową, a szybą. Gorzej być nie może.


ChoicesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz