Nasza drużyna przegrywa. Na twarzach chłopaków od razu można zauważyć irytację, złość i rozczarowanie. Jeden z naszych zawodników - Matt, został kontuzjowany i chyba każdy tu obecny był w stanie potwierdzić, że koleś z tatuażem na dłoni zrobił to specjalnie.
-Zaraz wracam. - poinformowałam przyjaciółkę i zaczęłam przeciskać się między krzesełkami, by dostać się do schodów. Gdy już udało mi się pokonać ten tor przeszkód, zbiegłam po schodkach i zaczęłam szukać kogoś, kto mógłby mi się teraz przydać.
-No proszę Woods, jednak przeszłaś. - odwróciłam się na dźwięk jego obojętnego w tej sytuacji głosu. Gdy na niego spojrzałam stwierdziłam, że zamiast obojętności widzę złość. Był zły i smutny jednak mimo wszystko zdołałam zauważyć cień uśmiechu na jego twarzy. - Czyżby twoje pompony się znalazły?
-Moje pompony w dalszym ciągu mają status „ktokolwiek widział, ktokolwiek wie".
-Więc co tu robisz? - teraz to na pewno jest uśmiech.
-Czterolistna koniczynka do czegoś zobowiązuje. - skrzyżowałam ręce na piersi i oparłam się o barierkę przy schodach.
-O czyżby? - chłopak przybrał podobną postawę. -Więc do czego zobowiązuje ciebie?
-To nie działa w dwie strony. - zmarszczyłam brwi. Chłopak nie spuszczał ze mnie wzroku, ja również nie miałam zamiaru tego przerywać.
-Wydaje mi się, że jednak działa. - zrobił dwa kroki w przód. - Jeśli wygramy umówisz się ze mną.
-Mam być twoją wygraną? - prychnęłam i pokręciłam głową na jego idiotyczny pomysł.
-O coś takiego warto walczyć. - kolejny krok w moją stronę. Był tak blisko, nigdy nie widziałam jego dwukolorowych tęczówek z tak bliska.
Dlaczego odmawiasz sobie czegoś, co może dać ci tyle szczęścia?
Słowa mojej przyjaciółki rozbrzmiały w mojej głowie. Może ma racje? Może mi się należy? Przecież to jedno wyjście, jedno spotkanie, wcale nie musi być kolejnych, to wcale nie musi być obietnica wieczności czy nawet przywiązanie do kolejnej osoby, którą będę musiała pożegnać. To może być miły czas, wspomnienie, którym będę mogła pocieszać się w gorszych chwilach. Żyje się tylko raz Melanie.
-Niech ci będzie. A teraz idź tam i pokaż im jak to się robi. - co ja wyprawiam?
-To rozumiem Woods. Możesz zacząć się szykować. - chłopak z pięknym uśmiechem puścił mi oczko i biegiem ruszył na boisko, a ja na swoje miejsce.
-Czy ja już mam zwidy? - Lara zabawnie poruszyła brwiami, gdy wróciłam na moje niewygodne miejsce.
-Jakoś musiałam go zmotywować. Nie możemy tak zacząć sezonu. - próbowałam się jakoś usprawiedliwić.
-Jasne, jasne. Co mu powiedziałaś?
-Że się z nim umówię. - starając się wyglądać na obojętną wzruszyłam ramionami. Gdy te słowa opuściły moje usta chłopaki wbiegli na boisko. Jayden spojrzał w moją stronę i wyszczerzył się jak mysz do sera. Nie umkło to uwadze blondynki siedzącej obok, dziewczyna szturchnęła mnie lekko w bok na co ja tylko przewróciłam oczami. Wszystko działo się szybko, zostało parę minut meczu, a co za tym idzie, tylko parę minut, by nadrobić stracone punkty. Mason kozłował piłką cały czas pracując nogami tak, by zmylić przeciwnika. Kilka podań, doskonała praca zespołowa i nasza drużyna zdobywa punkt. Dobrze! Chłopak, który trafił do kosza przybił piątkę z Masonem, od którego dostał piłkę. Ostatnie minuty i ostatnia szansa, jeśli teraz trafimy, wygramy to! Lara przeżywała grę tak samo ja jak, więc chwyciła moją dłoń i ścisnęła, by się trochę uspokoić. Chłopaki biegali po boisku podając sobie piłkę, poczułam się jak w filmie kiedy zegar zaczął odliczać ostatnie sekundy gry. Chłopak, którego imienia nie znam kozłował piłkę rozważając opcje podania. Jayden znalazł się pod koszem co było wystarczającym argumentem, by to właśnie jemu podać piłkę i tak się stało. W ostatnim momencie odebrał piłkę, wykonał dwutakt i trafił do kosza zdobywając zwycięskie punkty dla naszej drużyny. Cała widownia, a przynajmniej ta część, która kibicowała naszej drużynie wstała. Szczęśliwi zawodnicy podbiegli do Jaya i dosłownie rzucili się na niego oczywiście po to, by mu pogratulować.
-Szykuj się laska! - Lara objęła mnie ramieniem i pocałowała w policzek.
Skłamałabym twierdząc, że żałuje moich słów. Cieszę się na spotkanie z chłopakiem, który podoba mi się od tak dawna. To może być moja ostatnia szansa, by spędzić z nim trochę czasu.
***
-Wróciłam! - weszłam do domu i od razu skierowałam się do kuchni, gdzie zazwyczaj czas spędzała moja mama. Zdziwiłam się, że tym razem nie było jej w tym pomieszczeniu, jednak jeszcze bardziej zdziwił mnie fakt, że poczułam zapach krwi. Podeszłam do lodówki i zajrzałam do środka. Dobrze mi znana, czarna metalowa butelka znajdowała się na swoim stałym miejscu, jednak dziwne było to, że będąc zaspokojona wyczuwałam ten okropny zapach.
-Głodna? - przestraszona podskoczyłam, zamykając przy tym drzwi od lodówki. Mój ojciec uwielbiał wykorzystywać fakt, że wampiry potrafią się bezszelestnie poruszać. Wyglądał na zmartwionego.
-Poczułam zapach krwi. - nie miałam powodu, by go zbywać.
-Ten miesiąc będzie dla ciebie trudny. - jedynie pokiwałam głową, nie wiedząc co mogłabym mu odpowiedzieć. Zdaje sobie sprawę, że moja żądza krwi z każdym dniem będzie coraz silniejsza, a mi coraz trudniej będzie się powstrzymać. Do tej pory potrzebowałam jej co jakiś czas, co dwa czasem nawet co trzy tygodnie, ale teraz? Ledwo wytrzymałam te dwa tygodnie, które kiedyś nie były dla mnie problemem. Wczoraj przyjęłam moją stałą dawkę i obawiam się, że nie wystarczy ona na długo.
-Posłuchaj, musimy z mamą wyjechać na weekend. - ojciec oparł się o wyspę kuchenną na środku naszej sporych rozmiarów kuchni.
-Coś się stało? - jeszcze kilka tygodni temu rodzice co chwile wyjeżdżali w poszukiwaniu kogoś, kto mógłby odpowiedzieć chociażby na jedno pytanie dotyczące mojej przemiany.
-Nie, muszę jechać podpisać umowę na nowy projekt biurowca w Richmond, mama ma tam kilka spraw do załatwienia, więc zostajesz sama.
-Jakie sprawy? - zdziwiłam się, to jakieś cztery godziny drogi z Black Hill, co moja mama miałaby tam załatwiać?
-Nie przejmuj się, to nic poważnego. - skoro tak to nie mam szans dowiedzieć się czegoś więcej.
-Dobrze, jedźcie ostrożnie.

CZYTASZ
Choices
Vampiri„W tym momencie uświadomiłam sobie, że się boję. Boje się, bo już zaczynam tęsknić za Larą, Masonem, rodzicami, a nawet Jaydanem. Boje się, bo już zaczynam tęsknić za życiem." Niestety, życie postawiło młodą Melanie Woods przed ciężkim wyborem. Dzi...