-To gdzie jedziemy? - kilka godzin po naszej rozmowie w kuchni mama poprosiła mnie żebym pojechała z nią po coś bardzo ważnego.
-Śliczna bransoletka. - spojrzałam na czarną tasiemkę na mojej lewej dłoni i błyszczącą zawieszkę w symbolicznym kształcie.
-To prezent od Jaya. - uśmiechnęłam się słabo i wbiłam swój wzrok w ozdobę na nadgarstku.
-Kochasz go, prawda?
-Teraz to nie ma znaczenia. - spojrzałam na mamę, która była skupiona na drodze. Jedziemy już od około pół godziny, dawno wyjechałyśmy z Black Hill, a ja w dalszym ciągu nie wiem dokąd jedziemy.
-Nie chciałabyś mieć więcej czasu?
-Oczywiście, że tak ale to nie jest możliwe i dobrze o tym wiesz.
-A co jeżeli jest sposób? - poczułam fale ciepła w moim obolałym ciele.
-O czym ty mówisz? Oliver coś znalazł? - kobieta zwolniła i skręciła w leśną, nie oświetloną drogę. Po kilku minutach jazdy zatrzymaliśmy się na skraju lasu przed sporych rozmiarów łąką. - Co tu robimy?
-Chodź. - kobieta wyszła z samochodu i ruszyła w stronę sporej górki na środku polany. Zdezorientowana wyszłam z samochodu i ruszyłam w jej ślady i zaczęłam wspinać się na szczyt. Po chwili wysiłku moje ciało było jeszcze bardziej obolałe, a w moich ustach była kompletna susza. Gwałtownie łapałam powietrze w płuca czując jak każdy ruch klatki piersiowej sprawia mi ból. Było już dosyć chłodno i zaczynało robić się ciemno przez co tym bardziej nie rozumiałam dlaczego tutaj jesteśmy.
-Mamo o co chodzi? - podeszłam do kobiety która stała na samym środku wzgórza i obserwowała widok na oddalone miasto. Po chwili zamknęła oczy, a jej dłonie schowały się w kieszeniach jej długiego płaszcza.
-Umieram Melanie. Dostałam wyniki, nic nie da się zrobić. - przysięgam, że w tym momencie moje serce się zatrzymało, a jedyne co słyszałam to przytłumiony pisk, tak jakby moje ciało przykryła lodowata fala.
-To niemożliwe.
-Też tak pomyślałam, ale potem doszło do mnie, że może właśnie tak miało być. Twój ojciec kocha cię ponad życie, zawsze byłaś na pierwszym miejscu w jego życiu. Kocha mnie, to nie podlega żadnej wątpliwości, ale ty jesteś naszym cudem. Jesteś jego cudem Melanie.
-Jakie to ma teraz znaczenie? - nie byłam w stanie zapanować nad łzami, które zaczęły spływać strumieniem po moich policzkach.
-Mówiłam ci, ile czasu spędziłabym z twoim ojcem? Trzydzieści, czterdzieści lat? Po twoim odejściu prędzej czy później zostałby sam. Moja choroba jest dla niego szansą, mało tego jest też szansą dla ciebie.
-O czym ty w ogóle mówisz? - poczułam jak brakuje mi tlenu w płucach. Szloch całkowicie zawładnął nad moim ciałem.
-Dla mnie nie ma żadnego ratunku, ale mogę uratować ciebie. Dla ciebie od zawsze była jakaś nadzieja, odrzuciłaś ją bo musiałabyś odebrać życie komuś, kto miał szanse żyć dalej.
-Przestań, nie chce tego słuchać. - przytuliłam ją najmocniej jak tylko mogłam, tak jakby reszta moich sił miała ją uleczyć.
-Jaki to by miało sens gdybym pozwoliła ci umrzeć wiedząc, że zostało mnie najwyżej kilka tygodni? Proszę cię Melanie.
-Przestań, proszę. - to co mówiłam było ledwie słyszalne przez szloch i desperackie próby nabrania powietrza w płuca. Moje serce właśnie pękało, nigdy nie czułam takiego bólu.
Kobieta odsunęła mnie od siebie i złapała moją zapłakaną i wilgotną twarz w dłonie. Zaczęła delikatnie gładzić kciukami moje zaczerwienione policzki przez co trochę się uspokoiłam i mogłam wziąć głęboki oddech.
-Musisz to zrobić moja mała myszko. Rodzice nie powinni patrzeć na śmierć swojego dziecka. - przez jej szept zamknęłam oczy i ponownie zaniosłam się płaczem. Pokręciłam głową dając jej znak, że nie mogę spełnić jej prośby.
Poczułam jej wargi na moim czole, a po chwili pustkę pozostawioną po jej dłoniach, które zniknęły z moich policzków. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak mama odsuwa się ode mnie na kilka kroków stając naprzeciw mnie. Kobieta posłała mi lekki uśmiech po czym sięgnęła po coś do kieszeni, a gdy wyjęła z niej rękę wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie. Coś srebrnego zabłyszczało w jej dłoni kiedy przykładała ją do drugiej. Byłam sparaliżowana do momentu, w którym jej prawa ręka powędrowała od nadgarstka przez całe przedramię, kończąc przy zgięciu. Zobaczyłam, a sekundę później poczułam intensywny zapach krwi i napływające łzy. Moje oczy rozszerzyły się, a w klatce poczułam tak silne ukłucie, jakby ktoś wbił mi sztylet w sam środek serca. Z mojego gardła wydobył się przeraźliwy krzyk, z oczu poleciały łzy, a nogi same poniosły mnie w stronę kobiety, która na moich oczach się wykrwawiała. Kiedy byłam już przy niej, złapałam ją za ramiona, by nie pozwolić jej upaść. Zapach krwi ogarnął całe moje ciało, był tak silny że moje nozdrza i oczy zaczęły mnie piec.
-Co ty zrobiłaś! - kobieta padła na kolana, a ja zaraz za nią. Widziałam jak jej oczy tracą swój blask, widziałam jak razem z nim ucieka z niej życie.
-Nie pozwolę ci odejść. - wyszeptała i umieściła swoją lewą dłoń na moim policzku. Ułożyłam swoją dłoń na jej dłoni i spojrzałam w jej oczy, mimo że przez łzy cały obraz był rozmazany. Wiem, że nie zdążę jej pomóc. Wiem, że wywiozła nas tu specjalnie żebym nie miała jak jej pomóc. Jesteśmy w lesie za miastem, nie mam jak jej pomoc do cholery! Moja mama umiera na moich rękach.
-Jak mogłaś mi to zrobić?! - krzyknęłam szarpiąc ją za ramiona. Czułam, że zaraz stracę nad sobą kontrole. Zapach krwi stawał się nie do zniesienia, a w moim ciele narastały wymieszane ze sobą emocje.
-Musisz to zrobić zanim umrę.
-Nie mogę. - przytuliłam się do niej zaciągając się jej zapachem. Pięknym zapachem.- Kocham cię mamo.
-Ja ciebie tez Melanie, nad życie.
***
Samochód, w którym siedzieli Greyson, Oliver i Jayden zatrzymał się zaraz za samochodem matki Mel. Najmłodszy z nich od razu wybiegł z samochodu i ruszył w stronę góry, na której miała być Melanie i jej mama. Kiedy dobiegł na szczyt zobaczył martwe ciało kobiety, kobiety która była matką dziewczyny którą kocha. Brunet rozejrzał się dookoła, ale nigdzie nie widział drobnej brunetki, która powinna tu być.
-Lauren. - Greyson stanął za chłopakiem i gdy zobaczył sztywne ciało swojej żony, padł na kolana i chwycił jej zimną już twarz w dłonie. Kiedy Olivier równoważ dotarł na szczyt zobaczył swojego wieloletniego przyjaciela, który pochylał się nad ciałem żony i głaskał ją po policzku. Po chwili wokół góry rozniósł się przeraźliwy krzyk mężczyzny, który stracił kobietę, którą dała mi miłość, szczęście i największy cud jaki spotkał ich oboje.
-Musimy zadzwonić po karetkę i policję, Gray.
-Gdzie jest Melanie?

CZYTASZ
Choices
Vampiros„W tym momencie uświadomiłam sobie, że się boję. Boje się, bo już zaczynam tęsknić za Larą, Masonem, rodzicami, a nawet Jaydanem. Boje się, bo już zaczynam tęsknić za życiem." Niestety, życie postawiło młodą Melanie Woods przed ciężkim wyborem. Dzi...