Po sobotnim wypadzie czułam się jak balon, z którego uciekło całe powietrze. Niedziela była dniem, w którym musiałam się zregenerować, by jakoś wstać do szkoły. Niestety. Nawet po przespaniu całego dnia w dalszym ciągu czuje się jak ten balon.
-Słuchasz mnie w ogóle? - Lara pomachała mi dłonią przed twarzą. - Od pięciu minut próbujesz wyciągnąć z szafki podręcznik od historii.
Spojrzałam na moją dłoń leżącą na książce w szafce szkolnej. Wyciągnęłam ją i wpakowałam do torby wiszącej na moim lewym ramieniu.
-To jak było? Dziewczyno miałaś randkę i nawet nie raczyłaś zadzwonić do swojej najlepszej przyjaciółki!
-Było fajnie i to nie była randka tylko przyjacielskie spotkanie.
-Więc gdzie cię zabrał?
-Na tor motocrossowy. Nauczył mnie jeździć. - wzruszyłabym ramionami gdyby nie fakt, że moje prawe ramie jest obolałe i pokryte fioletowym zasinieniem. Mój organizm w dalszym ciągu próbuje wyleczyć uraz, więc jestem ledwo żywa.
-O mój Boże! Jakie to romantyczne! - dziewczyna zapiszczała raniąc przy tym mój słuch. - Na bank będziecie parą.
Nie chciałam psuć dziewczynie humoru, więc podarowałam siebie sprowadzenie jej z powrotem na ziemie. Może nie przyznam się do tego na głos, ale tak, Jayden mi się podoba. Niestety ktoś już zdecydował o moim losie, a ja nie chce, by ktoś jeszcze cierpiał po moim odejściu. Długo zastanawiałam się czy powiedzieć Larze i Masonowi o tym kim jestem i co mnie czeka. W końcu to moi przyjaciele, najlepsi, którzy są dla mnie jak rodzina, jak rodzeństwo. Stwierdziłam, że nie mam na tyle odwagi, by spojrzeć im w twarz i powiedzieć ze umieram. Umieram z każdym nowym dniem, każda godzina zbliża mnie do tego dnia i nie jest to sytuacja naturalna, w której znajduje się każdy człowiek. Przecież każdy kogo znamy na tym świecie z każdym dniem zbliża się do nieuniknionego, różnica polega na tym, że ja wiem kiedy ten dzień nadejdzie. Chce spędzić ten czas, który mi pozostał na tworzeniu szczęśliwych wspomnień. Chce żeby właśnie taką mnie zapamiętano. Szczęśliwą.
-A tobie co się stało? - głos Lary ściągnął mnie z powrotem na ziemie, a dokładniej szkolnej stołówki, w której właśnie się znajdujemy. Przed nami przy, a raczej na stoliku leżał Mason.
-Ona się stała. - Mason uderzył głową o stolik.
-Znowu jakaś dziewczyna? - usiadłam obok przyjaciela, który przechodził załamanie nerwowe. Cóż, May jest dość kochliwy i często przeżywa zerwanie z jakąś plastikową dziewczyną, która nie jest warta naszego blondyna. Mason jest naprawdę wartościowym facetem. Mimo że spotyka się z wieloma dziewczynami to nie bawi się nimi i nie wykorzystuje ich poprzez zaliczanie jak największej ilości. Jest raczej typem, który na siłę stara się znaleźć tę jedyną.
-Nie, Moon była u trenera. Ta wredna baba powiedziała mu, że przez stanowisko kapitana nie skupiam się na nauce. - May podniósł się i w końcu na nas spojrzał. - Po co mi wiedzieć jaka jest treść jakiejś głupiej, starej książki?!
-Nie krzycz tak bo cała stołówka się na nas patrzy. - Lara wywróciła oczami. Dziewczyna nie należy do osób, które mają problemy z nauką. - Czytałeś chociaż jakieś streszczenie?
-Próbowałem, ale to jest tak nudne, że po trzech, może nawet dwóch zdaniach oczy same zaczęły mi się zamykać.
-Dobra, przyjdę dzisiaj do ciebie i gwarantuje ci, że nie pozwolę byś chociaż na sekundę zamknął oczy.
-A co z mruganiem?
-Nauka wymaga poświęceń mój drogi.
-Już po mojej karierze. - chłopak po raz kolejny uderzył głową o stolik na co i ja i Lara wybuchłyśmy śmiechem.
***
Na jednaj z przerw dostałam wiadomość od ojca, że odbierze mnie po szkole. Po kilku minutach czekania znany mi dobrze czarny Rover wjechał na szkolny parking.
-Cześć. - przywitałam się krótko i wsiadłam do samochodu. Mój kontakt z ojcem był dość skomplikowany. O wiele trudniej było mu zaakceptować moją decyzje, właściwie dalej tego nie zrobił. Mama zawsze mnie rozumiała i nawet w tej kwestii nie zmuszała mnie do zmiany mojej decyzji, nawet jeżeli oznacza to dla niej stratę jedynego dziecka. Jestem jej za to ogromnie wdzięczna.
-Musimy porozmawiać.
-Coś się stało? - wyraz twarzy mojego ojca był kamienny. Zawsze taki był jeśli działo się coś, na co nie miał wpływu. Był obsesyjny w kwestii kontroli.
-Porozmawiamy w domu. - nie będę drążyć bo i tak niczego się nie dowiem. Na szczęście w Black Hill korki to rzadkość, więc po paru minutach byliśmy już pod domem.
Wchodząc do domu poczułam krew. Od paru dni mój węch jest o wiele bardziej wyczulony na ten konkretny zapach. Kiedyś to, że krew była w metalowej butelce w lodowce wystarczało, bym jej nie czuła. Teraz nawet to przypomina mi o uciekającym czasie.
-Idź do salonu Melanie. - posłuchałam ojca i właśnie tam się udałam. Na kanapie siedziała moja mama, a przed nią parujące kubki z herbatą. Nie jest dobrze, to herbata z czarnego bzu, którą przygotowuje zawsze, gdy chce uspokoić siebie lub kogoś innego.
-Co się dzieje? - usiadłam obok mamy na kanapie. Byłam zdezorientowana, domyślam się, że nie był to jakiś błahy, codzienny problem. W oczach mojej mamy, najsilniejszej osoby jaką znam, która nie płacze z byle powodu zobaczyłam łzy. - Mamo?
-Posłuchaj moja mała myszko. - to się bardzo źle zaczyna. Herbata, łzy mamy i „mała myszka" nie wróży nic dobrego. - Byliśmy w Richmond nie tylko z powodu interesów twojego ojca. Mieliśmy tam parę spraw do załatwienia, między innymi było to spotkanie taty i moja wizyta u neurologa.
-Jaka wizyta? Po co ci neurolog?
-Od dłuższego czasu mam problemy ze zdrowiem, mam swoje podejrzenia tak samo jak lekarz, ale nie chciałam ci nic mówić z uwagi na to jaka jest sytuacja. - ścisnęła moją dłoń i przyłożyła ją do ust, by ją pocałować.
-Jesteś chora? - w moich oczach pojawiły się łzy.
-Wyniki badań dostanę dopiero za około dwa tygodnie. Razem z tatą stwierdziliśmy, że masz prawo wiedzieć o tym co się dzieje.
-Jest coś jeszcze. - tym razem to właśnie ojciec zabrał głos. - Spotkaliśmy się z Olivierem. Miał dla nas informacje, które udało mu się zdobyć w Londynie. - Olivier to ponad stu letni przyjaciel mojego ojca, który służył z nim w jednej jednostce za czasu, gdy oboje byli ludźmi. Został podróżnikiem, nie założył rodziny tak jak mój ojciec, ale z tego co mi opowiadał cieszy się z tego, jak przeżywa swoją wieczność. Od samego początku pomagał nam w poszukiwaniach, chciał pomoc swojej chrześnicy czyli właśnie mnie. - W przyszłą sobotę jest pełnia.
-Wiem jak pełnia działa na wampiry. - pełnia nie sprawia, że wampiry w szale rzucają się na wszystko co żyje, a wręcz na odwrót. Księżyc w pełni wyciąga z istot nadprzyrodzonych wszystko to, co w nich magiczne. Sprawia, że stają się słabi i wycieńczeni. Ojciec za każdym razem spędza pełnie w łóżku czując się jakby rozkładała go silna grypa.
-To będzie krwawa pełnia księżyca, silniejsza niż każda inna, którą przeżyłaś. Księżyc będzie blisko ziemi a sama nazwa „krwawa pełnia" powinna dać ci do myślenia.
-Grayson. - ojciec był zdenerwowany, mama jak zwykle starała się go uspokoić.
-Co to dla mnie oznacza?
-Co to dla ciebie oznacza? Moc księżyca będzie spotęgowana przez jego położenie, do tego dojdzie jeszcze krwawa pełnia, która nie jest tak słaba jak ta, którą znasz. Tym razem będziesz ją czuła.
-Przecież nie jestem po przemianie.
-Grayson uspokój się. - mama zwróciła się do ojca. Nie jest on typem człowieka, który wybucha jednak tak jak każdemu, zdarza mu się. - Tata ma na myśli, że dawniej ludzie wierzyli w moc krwawego księżyca, który zwiastuje narodziny. Takie narodziny czekają ciebie, w dniu twoich urodzin jeśli się na nie zdecydujesz.
-Skrócił ci się czas córko. - spojrzałam na ojca, który stał przy oknie. - jeśli nie zmienisz się do krwawej pełni, nie przeżyjesz jej. Masz dwa tygodnie.

CZYTASZ
Choices
Vampire„W tym momencie uświadomiłam sobie, że się boję. Boje się, bo już zaczynam tęsknić za Larą, Masonem, rodzicami, a nawet Jaydanem. Boje się, bo już zaczynam tęsknić za życiem." Niestety, życie postawiło młodą Melanie Woods przed ciężkim wyborem. Dzi...