Ruszyliśmy w przeciwną stronę, niż korytarz w którym zniknął pierwszy team.
Zeszliśmy na jakieś niższe piętro. Schody były bardzo strome i wchodziliśmy w coraz ciemniejszy korytarz.
Szliśmy wytężając wzrok, przy migającym świetle. Spojrzałem w bok i zorientowałem się, że znajdują się tu ogromne klatki. Podszedłem do jednej i spojrzałem we wnętrze, ale od razu się odsunąłem, kiedy mała dłoń pozbawiona skóry, chciała mnie chwycić za szyję. Zerknąłem na postać, która miała widoczne kości na całym ciele i jasne, zamglone tęczówki. Nie posiadała skóry, jakby ktoś specjalnie ją zdarł, przez co gdzieniegdzie były widoczne mięśnie.
Bestia zawarczała na mnie i cofnęła się w głąb swojej klatki. Poruszała się na czterech nogach, co wyglądało odrażająco, widząc kręgosłup na wierzchu.- Musieli robić na nim eksperymenty, już od najmłodszych lat. - powiedział Jeff.
- Kurwa, a myślałem, że to my jesteśmy zjebani - powiedziałem z przekąsem i spojrzałem na postać za kratami.
Rzeczywiście nie wyglądał na dorosłego, był małym chłopcem. Miał może nie mniej niż jedenaście lat.
Bez chwili zastanowienia, wyjąłem pistolet. Wycelowałem w bestie, która doskoczyla do mnie i syczała, chcąc swoimi małymi dłońmi mnie chwycić.
Nacisnąłem spust i po chwili ciało małego chłopca opadło na ziemię, z wielką dziurą w czole. Patrzyłem na niego chwile po czym odwróciłem się do Jeffa, który nic nie powiedział, tylko zamrugał kilkakrotnie, jakby chcąc mi powiedzieć, że dobrze zrobiłem.
Może jestem pojebany i zabijam na zlecenia Slendermana, ale nigdy moje ofiary nie cierpią przed śmiercią, wole szybko zakończyć ich żywot, by nie cierpiały, a zwłaszcza dzieci.
Szliśmy dalej słysząc ciche syczenie i od czasu do czasu okrzyki bólu. Jeff stanął przy jednej klatce i wsadził swoją głowę między metalowe pręty. Podszedłem do niego i także zajrzałem do środka. W ciemności, na końcu celi, ujrzałem chłopaka. Wyglądał, jakby spał.
Miał skrzyżowane ręce na piersi, nie poruszał się. Przez chwile myślałem, że jest posągiem lub umarł, ale kiedy jego klatka piersiowa lekko się poruszyła, domyśliłem się, że chłopak mógł rzeczywiście spać. Gdzieniegdzie zauważyłem rany cięć na jego ciele, co oznaczało, że przechodził podobne lub gorsze piekło do mojego.
Wokół jego szyi znajdowała się obroża, do której doczepiony był łańcuch. Najzwyczajniej nie pastwili się tu z nim i traktowali jak najgorsze gówno na tym świecie, sądząc po miejscu i łańcuchu uniemożliwiającego poruszanie się. Jakby chcieli pozbawić go człowieczeństwa i na dobre skazać na bycie bestią.- Jack! - krzyknął Jeff, głowa chłopaka uniosła się.
- Jeff? - zdziwił się i wstał, by podejść, ale łańcuch mu to uniemożliwił. Westchnął i chwycił obrożę, próbując ją zdjąć.
- Poczekaj, zaraz cię uwolnimy - oznajmił Jeff i chwycił za drzwi do celi, szarpiąc je. Patrzyłem jak chwile, się męczy, po czym złapałem go za ramię i odsunąłem od krat. Wycelowałem bronią w stronę zamka i strzeliłem.
Głośny dźwięk spowodował, że wszystkie bestie znajdujące się w celach, zaczęły wydawać z siebie specyficzne dźwięki. Syczały, warczały lub szlak wie co robiły, ale brzmiało to jakby ktoś obdzierał je ze skóry. Co miało w sumie sens, po widoku tego małego chłopca.
Jeff wszedł do środka i jak najszybciej uwolnił Jacka z łańcucha. Wszedłem za nim do celi i poczułem, coś lepkiego pod stopami, poruszyłem palcami i spojrzałem w dół na moje nagie stopy, które właśnie ubrudziłem w jakiejś brunatnej mazi. Mój wzrok zawędrował dalej i zatrzymał się na rozkładającym się ciele jakiegoś mężczyzny. Zwłoki miały wielką dziurę na brzuchu, a wnętrzności zniknęły, jakby ktoś specjalnie je wyjął, lub kurwa zjadł. Odwróciłem wzrok i spojrzałem na Jeffa, który dyskutował z Jackiem. Obserwowałem tego drugiego uważnie.
Ominęli mnie i wyszli z celi. Z niesmakiem zamlaskałem i ruszyłem za nimi. Kiedy wrócę na powierzchnię, muszę iść na urlop, choć wiem, że jest to niemożliwe. I tak kurwa muszę pojechać gdzieś, gdzie mnie nie znajdą i mieć wszystko w dupie.
Zwróciłem głowę w stronę Jeffa, który pożyczał swoją bluzę Jackowi, a sam ubrany był w czarny, zniszczony podkoszulek.
Krzyki bestii ustały, kiedy w końcu opuściliśmy tę część budynku.
Zaczęliśmy poszukiwania kolejnych osób jak Briana i Dinę, której szukał Helen. Weszliśmy do ostatniej części, która wyglądała na najczystszą i najbardziej wyposażoną.
Szedłem trochę za chłopakami zostawiając czerwone ślady za sobą. Nagle przystanąłem. Odwróciłem głowę w prawą stronę i ujrzałem dwóch pielęgniarzy. Gapiłem się na nich przez chwilę, którzy w najlepsze rozmawiali i nie wiedzieli o moim istnieniu. Po chwili jeden z nich zerknął na mnie i jak poparzony odskoczył. Obaj popatrzyli na mnie z przerażeniem.
CZYTASZ
The Past/Jeff The Killer/
Fanfiction- Zabiłem ją - powtórzyłem tym razem na głos i poczułem jak wzbiera mi się na wymioty. Szybko się odwróciłem, a z moich ust wydobyło się dzisiejsze, strawione już śniadanie. Wytarłem usta o rękaw bluzy i ponownie spojrzałem na ciało. Czemu nie czuje...