Minął tydzień odkąd zamieszkałem już chyba na stałe w bunkrze dla wariatów, czyli takich jak ja. Ten dziwny sen powtarzał mi się co noc, chyba źle na mnie wpływało zabicie człowieka. Choć i tak teraz już było lepiej, pierwsze dni były koszmarne. Czułem się jakby ktoś przejechał mnie kilka razy tirem, byłem wrakiem człowieka. Nie chciało mi się jeść, pić.
Jack przeprosił mnie, że wtedy podał potrawkę z człowieka, ale po prostu chciał zrobić mi żart, tak naprawdę była to potrawka z dzika, chyba. Tak czy inaczej, przez ten głupi żart uciekłem od nich i zabiłem po drodze Mike'a.
Pewnie teraz penetrują las w poszukiwania zabójcy chłopaka. Jak o tym myślę chyba cieszę się, że byłem wtedy pod jakimś wpływem i go zabiłem, to co on odpierdalał było naprawdę posrane. Razem ze swoją ekipą porwali taką laske i zgwałcili ją kilka razy, oczywiście sprawa była na policji, ale za chuja nie rozumiem czemu ta laska powiedziała, że tego chciała no i przez to upiekło im się. Może serio chciała, bez kitu! Tydzień po zakończeniu sprawy popełniła samobójstwo, ale nieznany był powód jej odejścia, choć każdy podejrzewał czemu to zrobiła. Mike był totalnym pojebem, choć ja wcale nie byłem od niego lepszy, w końcu zabiłem ponad sto osób, których twarzy nawet nie pamiętam. Zdecydowałem, że jak już mam zostać mordercą to będę zabijał tylko złych ludzi, tych którzy zasługują na śmierć.
Będę sam wymierzał sprawiedliwość.Postanowiłem wyjść na powietrze, przez ten tydzień naprawdę siedziałem cały czas w bunkrze i nie wychodziłem. Nasza mała społeczność się rozpadła, wiele osób odeszło. Zostało nas naprawdę mało, ale na całe szczęście zostali ci, na których mogę polegać, czyli między innymi Jack i Toby, no i ostatnio zacząłem się dogadywać z Masky'm. Chłopakiem, który ma kobiecą białą maskę, jeszcze nigdy nie widziałem jego twarzy. Toby mi powiedział, że on również nigdy nie widział, chociaż pracują razem bardzo długo. Może pod tą maską skrywa coś okropnego? Choć patrząc na mnie, czy na Jacka to chyba nie może być gorzej.
Wspiąłem się na drzewo i zacząłem delektować się świeżym, zimowym powietrzem. Było naprawdę zimno, ale nie miałem cieplejszych ubrań po za moją czarną bluzę, jedyną którą zabrałem z domu. Potarłem ręce i przyłożyłem do policzków. Rozejrzałem się i gdyby nie mój refleks, dostałbym kulką w łeb. Spadłem z drzewa na plecy.
Kaszlnąłem nie mogąc oddychać i próbowałem się podnieść, ale ból pleców trochę mi to utrudniał.
Poczułem jak ktoś przewraca mnie na plecy i przyciska do ziemi. Ujrzałem tylko policyjne mundury. Zacząłem się podnosić, wspierając się na dłoniach, ale jakiś koleś kopnął mnie w głowę i z hukiem upadłem na biały puch. Ponownie podniosłem głowę, żeby zobaczyć cokolwiek, ale znów dostałem w twarz. Ciepła ciecz spływała mi z nosa. Przekręciłem głowę. Mężczyzna coś do mnie mówił, ale nie słuchałem go. Wiedziałem, że miałem przejebane i to na maksa. Dostałem tym razem w brzuch, kaszlnąłem, usłyszałem jak jeden z nich się śmieje. Śnieg powoli stawał się czerwony od mojej krwi. Ponownie próbowałem się podnieść, gdy poczułem jak ze mnie ktoś zszedł. Prawie mi się udało, ale dostałem kopa w plecy, przez co poleciałem znowu na ziemię. Nie mogłem uciec, byłem skazany na śmierć, to pewne. Gdy już myślałem, że skończyli mnie bić i mnie zastrzelą, dostałem ostatniego kopniaka ponownie w twarz, czułem, że oczy mi się zamykają, aż odleciałem.Jane pov.
Obudziłam się z koszmaru, zawsze śni mi się rodzina, że nie zdołałam jej uratować przed Jeffem. To już odległe wspomnienie i nie tęsknię już za nimi, teraz żyje tylko nienawiścią do Jeffa. Niestety stracił pamięć, stał się inny, można powiedzieć, że go mniej nienawidzę, ale to nie oznacza, że nie chce go zabić, wręcz przeciwnie to mój główny cel. Pomasowałam swój bok, nadal miałam bandaże, nie mogłam uwierzyć, że udało mi się przeżyć. Pamiętałam niewiele po tym gdy Nina wbiła mi nóż w plecy. Wiem, że to Jeff zaniósł mnie do Jacka, zabawne, że uratował swojego wroga, chyba to nie był mój czas, jeszcze.
Położyłam się na łóżko i spojrzałam w bok, mój towarzysz wczorajszej nocy jeszcze spał. Miał zamknięte usta i płytki oddech, nie ruszał się. Wyglądał jakby umarł, ale tak nie było, gdy przypomnę sobie wczorajszą noc to robi mi się gorąco. Bycie mordercą ma swoje minusy, nie możesz być w związku i nie możesz się zaspokoić. Chyba, że chodzi o drugiego mordercę, nie czuję do niego nic ani on do mnie, ale on zaspokoił mnie, a ja jego. To już nasza chyba piąta noc odkąd mieszkamy razem, nie robiłam tego jeszcze z nikim innym. Chwyciłam go za rękę i lekko pomasowałam kciukiem, złożyłam mu na szyi delikatny pocałunek i wyszłam z pokoju. Zauważyłam jak Jeff kieruję się do wyjścia na zewnątrz. Przegryzłam wargę. Nie mogłam się powstrzymać by za nim nie pójść. Chłopak w ogóle szedł nie ostrożnie, gdybym była drugim mordercą mogłabym go zabić w każdej chwili. Usłyszałam szelest w krzakach, dlatego szybko upadłam na trawę, pokrytą białym puchem. Śnieg na ziemi powodował, że moje ręce stawały się czerwone. Było zimno, przez co z moich ust wydobywała się para. Zza krzaków wyszło paru policjantów, głębiej weszłam w krzaki, by mnie nie było widać. Spojrzałam w górę Jeff nawet ich nie zauważył. Jeden z policjantów wycelował w niego i strzelił, myślałam, że dostał bo spadł z hukiem na ziemię. Wstrzymałam oddech, gdyż blisko mojego krzaka ktoś stanął. Nie chciałam by i mnie zgarnęli, musiałam powiedzieć innym, że złapali Jeffa. Wypuściłam powoli powietrze gdy policjant odszedł od mojego krzaczka i zaczął się śmiać. Zauważyłam jak jeden z funkcjonariuszy kopnął Jeffa tak mocno w twarz, że poleciała mu krew z nosa. Schowałam głowę, musiałam przeczekać aż skończą i odjadą, nie mogłam pozwolić by mnie ujrzeli. Słyszałam jak Jeff kaszle, a śmiech policjantów rozniósł się po całym lesie. Po chwili usłyszałam kroki, zapewne kierowali się do swoich pojazdów. Przeczekałam jeszcze chwilę po czym ruszyłam biegiem do bunkru. Wpadłam jak poparzona do mieszkania i szukałam kogokolwiek, kto już nie spał. Było wcześnie rano i nie sądzę by komukolwiek chciało się wstawać o tej porze.
Gdy weszłam do salonu i ujrzałam Toby'ego, który czyścił swoją sikierę odetchnęłam z ulgą.
CZYTASZ
The Past/Jeff The Killer/
Fanfic- Zabiłem ją - powtórzyłem tym razem na głos i poczułem jak wzbiera mi się na wymioty. Szybko się odwróciłem, a z moich ust wydobyło się dzisiejsze, strawione już śniadanie. Wytarłem usta o rękaw bluzy i ponownie spojrzałem na ciało. Czemu nie czuje...