17. Jeff wrócił kochani!

137 3 0
                                    

Ciemność rozbiła bardzo jasna smuga światła i musiałem zasłonić twarz by mnie nie oślepiła. Szedłem cały czas prosto, miałem zamknięte oczy, dlatego nie widziałem gdzie byłem. Kiedy odsłoniłem oczy widziałem jak przewija się przede mną wiele wspomnień, wszystkie były mi bardzo znane. Najpierw pojawiły się te z najmłodszych lat potem przeszło do trzynastki i wtedy ukazało mi się Randy i jego paczka z ktąrą stoczyłem walkę a następnie jak byłem w szpitalu. Szedłem oglądając wszystko dokładnie, wydawało mi się że znajduje się w jakimś sklepie z telewizorami, gdzie na każdym z nich było puszczane inne wspomnienie. Przeszedłem kilka kroków i wtedy zaczęły pojawiać się na małych ekranach krwawe sceny. Tych ludzi których zabiłem i których skrzywdziłem, wszystko to było bardzo wyraźne i aż przeszedł mnie dreszcz, gdy zauważyłem jak jednej kobiecie wypruwam flaki. Zauważyłem na jednym ekranie dziewczynę, brunetkę. Podszedłem do niego i przykucnąłem przy nim oglądając scenę.
Widziałem jak podchodzę do tej dziewczyny i oblewam ją benzyną i wybielaczem, cały czas płakała. Była przywiązana do krzesła a wokół niej siedzieli martwi ludzie. Rozpoznałem ją dopiero po chwili, była to Jane, jeszcze przed przemianą. Odpaliłem zapałkę i spojrzałem na nią, jej oczy momentalnie się rozszerzyły, jej piękne niebieskie oczy. Przyłożyłem dłoń do ekranu i przejechałem po policzkach dziewczyny, które chwilę potem stanęły w płomieniach. Odwróciłem się i poszedłem dalej, nie chciałem dłużej patrzeć na Jane, która była dla mnie przez ten czas miła, nie rozumiałem czemu mnie od razu nie zabiła, gdy tylko miała okazję.
Spojrzałem na inne wspomnienia, przedstawiały przeważnie jak kogoś zabijam. Musiałem pomoc Jane, musiałem jej jakoś to odpłacić, ta dziewczyna za długo się trudziła by mnie dopaść a teraz razem jesteśmy pod jednym dachem.
Z niewiadomych przyczyn poczułem przypływ radości, chciało mi się śmiać. Śmiałem się głośno i szczerze, gdy przechodziłem między małymi ekranikami. Ten śmiech był inny, to był mój śmiech, ten który już dawno mnie opuścił.
Nareszcie Jeff, zabójca. Wrócił.
Podniosłem się gwałtownie do pozycji siedzącej i rozejrzałem się po pomieszczeniu, byłem w moim dawnym pokoju, w tym gdzie zabiłem Liu, prawie zabiłem.
Nade mną stał Toby i mój brat, dziwnie na mnie spoglądając. Podrapałem się po głowie i zamknąłem oczy, nie to nie był sen, ale czuję się taki lekki, taki radosny.

-Rany myślałem, że już się nie obudzisz - powiedział Liu.
Nie mogłem się powstrzymać by się nie uśmiechnąć, gdy cichy głos w mojej głowie zanucił ładną kołysankę. Śpiewała nam mama, gdy nie mogliśmy zasnąć, jej głos był taki odległy ale nadal piękny.

Ciii idź spać... Oh już się nie ruszaj, odpłyń w objęcia morfeusza...

Cały czas słyszałem jej śpiew jakby była tuż za mną i chciała poraz ostatni mi ją zaśpiewać, dopiero później uświadomiłem sobie, że już nigdy jej nie usłyszę. Nigdy nie spojrzę w jej oczy, nadal nie wiem czemu ją zabiłem, miałem taką chęć, przeszkodziła mi, nie powiedziała że jestem piękny, tak dlatego ją zabiłem. Nie chciała na mnie patrzeć, byłem odrażający ale tak naprawdę mój wygląd był oryginalny, piękny, każdy powinien mnie podziwiać, każdy!

-Dobrze się czujesz? - zapytał Toby.
Spojrzałem na przyjaciela. Wiedzialem kim jest, znałem go i jego przeszłość, ale tylko to co mi powiedział. Mój wzrok skierowałem na brata, był obok mnie źle wykonałem zadanie. Cieszyłem się że jest tu ze mną, że jest po mojej stronie i nie brzydzi się mną. Popełniłem błąd, że chciałem go zabić ale przeżył i możemy znów być razem.

-Czuje się wyśmienicie, nigdy się tak nie czułem! - krzyknąłem i wstałem z podłogi kierując się do kuchni.
Szedłem powoli, oglądając moje dzieło, pamiętam każdy krzyk, każdy płacz jaki rozchodził się po tych ścianach...
Pamiętam każdą myśl w tedy, pamiętam każdy mój ruch.

The Past/Jeff The Killer/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz