Zasnąłem na kanapie, ale mój sen nie trwał długo bo obudził mnie Liu, który oznajmił, że trzeba iść dalej. Nadal myślałem nad wczorajszą rozmową z Jane, to było dziwne, nawet bardzo dziwne.
Z Jane coś się dzieje i to mnie zaczynało niepokoić, z jakiegoś powodu czułem się za nią odpowiedzialny, dlatego tak strasznie martwiłem się o jej stan.
Wyszliśmy około dwudziestej czwartej, szliśmy ulicami i musieliśmy przejechać kawałek autobusem, ale nikt nas nie rozpoznał. Wyglądaliśmy trochę, jak banda biednych dzieciaków, których rodziców nie stać na lepsze ubrania. Kiedy wyszliśmy z autobusu poprawiłem chustę na ustach i zamarłem.
Na ławce, niedaleko przystanku, siedział policjant. Był w mundurze, jego głowa zwisała lekko w dół, a ręce miał skrzyżowane. Wszyscy patrzyliśmy na niego i staliśmy bez ruchu, ale kiedy wydał z siebie dziwny dźwięk zrozumiałem, że on chrapię.
Odtechnęliśmy z ulgą i sprawdziliśmy kolejne przystanki, musieliśmy dostać się na pewną ulicę, za którą znajdował się las, tam mieliśmy znaleźć most i wieżę, na której będzie przesiadywał nasz kolejny kompan.
Prowadziły nas wskazówki, które każdy z wariatkowa podawał kolejno innemu, tak znaleźliśmy Clockwork, która przekazała wskazówki, Jane. Było to potrzebne w razie wypadku na przykład, jak ktoś nie będzie miał schronienia albo wydarzy się inna akcja, jak na przykład: schwytanie naszych ludzi.
Wsiedliśmy do kolejnego autobusu, ale pojechałem nim tylko ja, Liu i Jane. To y i Clockwork postanowili poczekać na kolejny autobus.
Całe szczęście Jane, była z nami i mogłem ją pilnować, na razie zachowywała się normalnie i jak zawsze nic nie mówiła. Dlatego za mój niepokój trochę opadł, ale 8 tak wolałem mieć na nią oko.
Wysiedliśmy i od razu skierowaliśmy się w stronę lasu, odsłoniłem usta i do moich nozdrzy wdarł się zimny podmuch powietrza. Całe szczęście, że mieliśmy na sobie ciepłe ubrania, bo zamarzlibyśmy na śmierć. Szliśmy powoli, rozglądałem się co chwilę po koronach drzew, aby sprawdzić czy nie lecą nad nami helikoptery. Bałem się, że nas również złapią, a do tego nie mogłem dopuścić. Inaczej nie uratowalibyśmy naszych przyjaciół i sami wpadlibyśmy w tarapaty.
Przeszedłem przez krzaki i ujrzałem przed sobą rzekę, a nad nią znajdował się stary most. Trochę dalej, po drugiej stronie na czterech grubych belkach pięła się w górę wieża.
Spojrzałem na Liu, który przytaknął a następnie na Jane, dziewczyna nie zareagowała, tylko ruszyła przed siebie, a my za nią. Reszta naszej ekipy do nas dołączy aż przyjedzie autobus,czyli za jakąś godzinę. Oczywiście Liu przekazał im dokładne dane miejsca, ponieważ to jemu ten morderca powiedział, gdzie będzie. Przeszliśmy przez mostek i spojrzałem w górę, wieża wydawała się jeszcze większa niż jak stałem za rzeką. Liu obszedł ją dookoła i wskazał byśmy za nim poszli, całe szczęście, że na niebie świecił księżyc i było wszystko widać.
Podeszliśmy do miejsca gdzie stał Liu i wskazał na drabinkę, wspiąłem się pierwszy, następnie szedł za mną Liu i na końcu Jane. Kiedy dotarliśmy na samą górę i byliśmy w środku byłem zaskoczony co zobaczyłem. Na ziemi i ścianach była masa obrazów. Na podłodze walały się pędzle i kubki z farbami.
Na środku siedział chłopak odwrócony do nas tyłem. Trzymał w ręku pędzel, który zamoczył w czerwonej farbie. Powoli uniósł go do góry i mocno docisnął do płótna, na którym narysowana była dziewczyna. Czerwona ciecz rozprysła się na twarzy uśmiechniętej blondynki o szarych oczach, tworząc imitacje krwi. Chłopak wytarł ręce o bluzę i odwrócił się do nas.- Wiedziałem, że przyjdziecie - powiedział spokojnie chłopak o czarnych włosach i uśmiechnął się, podszedł do nas i uścisnął mojego brata mocno. - Dawno się nie widzieliśmy Liu, Jeff - powiedział i podszedł do mnie, by i mnie ścisnąć.
Rzeczywiście dawno się nie widzieliśmy, bo aż sześć lat. Chłopak nabrał krzepy i zdecydowanie zmężniał, jego rysy twarzy bardzo się zaostrzyły, a blizny, które gościły na policzku i wardze dodawały mu grozy. Tylko oczy mu się śmiały, miał je bardzo ciemne w porównaniu do moich. Nie znałem go dobrze, ale zawsze mieliśmy do siebie szacunek. Naprawdę tęskniłem za nim, zwłaszcza kiedy wróciła mi pamięć.
CZYTASZ
The Past/Jeff The Killer/
Fanfiction- Zabiłem ją - powtórzyłem tym razem na głos i poczułem jak wzbiera mi się na wymioty. Szybko się odwróciłem, a z moich ust wydobyło się dzisiejsze, strawione już śniadanie. Wytarłem usta o rękaw bluzy i ponownie spojrzałem na ciało. Czemu nie czuje...