Patrzyłem jak Mike odchodzi ze swoimi przyjaciółmi, ujmując w cudzysłowie oczywiście. Mike nie wiedział co to są przyjaciele, tylko frajerzy, którzy liżą mu dupę.
Podziękowałem bliźniakom za pomoc po czym ruszyłem w stronę Diany. Nachyliłem się nad nią by zobaczyć co czyta, ale dziewczyna od razu zamknęła książkę i spojrzała na mnie. Wyprostowałem się, a ona tylko lekko się uśmiechnęła.
- Przepraszam cię za mamę, nie należy do najmilszych osób – powiedziała. Rzeczywiście jej mama nie była zbyt miła, gdy ją poznałem, ale trudno się dziwić w końcu mam zły wpływ na jej córkę, jednak czy aby to ja mam na nią zły wpływ czy jest wręcz na odwrót?
- Nie pamiętam co mówiła – odparłem siadając obok niej. Każde jej słowo pamiętałem, ale nie chciałem, by Diana się martwiła.
- A no tak, za dużo wypiliśmy – zaśmiała się, a ja razem z nią. Dzwonek zadzwonił i oboje wstaliśmy, gotowi pójść na swoje zajęcia. Jej śmiech sprawia, że mój dzień staje się lepszy o pięćdziesiąt procent kolejna połowa to spędzanie z nią czasu. Chyba ta dziewczyna zawróciła mi w głowie, bo nigdy nie byłem taki szczęśliwy w towarzystwie płci przeciwnej.
- Trzeba to powtórzyć – powiedziałem.
- Jasne – odparła i klepnęła mnie lekko w ramię, kiedy przechodziła obok mnie. Patrzyłem jak znika za drzwiami z wyszczerzonymi zębami. Mój uśmiech zszedł, kiedy musiałem wejść na swoje lekcje, które o dziwo minęły szybko. Miedzy przerwami chodziłem z Dianą na boisko, gdzie dużo rozmawialiśmy i tak minął mi dzień w szkole.
Po lekcjach postanowiłem dotrzymać swojej obietnicy i zjawić się w lesie, by pokazać, że nie boję się Mike'a oraz jego głupiej bandy. Byłem wściekły, że groził mnie i Dianie, z którą złapałem wspólny język. Dziewczyna, jak się okazało należała do tych "nienormalnych". Nie chciała mieć nic wspólnego, ze swoją porąbaną klasą, dlatego postanowiłem się nią zająć. Dzięki temu nasza ekipa się powiększyła, bliźniacy szybko zakolegowali się z Dianą i z tego co zauważyłem, to nawet ją polubili, a zdobyć u nich sympatię to ciężka sprawa. Dlatego jako nasza nowa członkini powinna się czuć w naszej szkole bezpiecznie, a żeby to zrobić musiałem pogadać z Mikiem, by zachował te groźby dla siebie.
Szedłem powoli z uniesioną do góry głową i z rękoma w kieszeni. Specjalnie skierowałem się na polankę, gdzie często przebywał Mike ze swoimi pachołkami. Gdy dotarłem na miejsce moim oczom ukazało się siedmiu chłopców. Nie byłem pewny czy znałem wszystkich, możliwe że byli oni świeżakami w ich mini gangu.
Od razu gdy mnie ujrzeli odwrócili się w moją stronę. Wyglądali komicznie, każdy z nich był albo chudy jak szkapa albo gruby jak słoń. Tylko dwóch było o dość normalnej posturze ciała. Z za chłopaków wyłonił się Mike. Skrzywiłem się, gdy chłopak wyjął nóż i zaczął nim obracać między palcami. Podrapałem się w szyję i podszedłem bliżej, by dzieliło nas tylko dwa metry odległości.
Mike uśmiechnął się, jego żółte i spróchniałe zęby sprawiły, że ponownie się skrzywiłem. Mike był chudy i wysoki, ale szeroki w barkach. Nie wyglądał na osiłaka, ani na kogoś zwinnego, gdyby był sam pokonałbym go jednym palcem, ale niestety każdy tchórz jest z obstawą.
- Patrzcie chłopaki, patrzcie kto przyszedł! - krzyknął Mike, a chłopcy zaczęli się śmiać. - Widzę, że się nie posłuchałeś?
Mike chwycił mocniej nóż i wskazał nim na mnie.
-Na twoim miejscu bym to odłożył, żeby się nie skaleczyć - powiedziałem obojętnie. Patrzyłem wprost w jego oczy, nie mrugając, chłopak zaczął uciekać wzrokiem i spojrzał na ziemię. Jego ręka z nożem opadła bezwładnie wzdłuż ciała.
CZYTASZ
The Past/Jeff The Killer/
Fanfic- Zabiłem ją - powtórzyłem tym razem na głos i poczułem jak wzbiera mi się na wymioty. Szybko się odwróciłem, a z moich ust wydobyło się dzisiejsze, strawione już śniadanie. Wytarłem usta o rękaw bluzy i ponownie spojrzałem na ciało. Czemu nie czuje...