Rozdział X

367 25 10
                                    


Jamie POV

Z prawdziwym żalem odwoziłem Annie do jej mieszkania. Dzisiejszy dzień zdecydowanie należał do tych przyjemnych. Towarzystwo kobiety z godziny na godzinę powodowało u mnie spokój. Nie potrafiłem tego wytłumaczyć, ale jej obecność pozwalała mi przypomnieć sobie, jaki byłem dekadę temu. Pełen chęci do życia. Odważny. Ale także bardziej radosny. Wszystko w tamtym czasie było dla mnie nowe. Czułem ekscytację przed każdym stawianym przede mną zadaniem. Byłem ciekawy tego świata i możliwości, które mi oferował. Teraz jest zupełnie inaczej. Codzienność wygląda wciąż tak samo. Kolejne pojawiające się w moim życiu osoby, zdawały się zlewać w jedność, a ja czułem tylko obojętność. Kobieta, nim wyszła, podziękowała mi za dzisiejszy dzień i możliwość przeżycia czegoś ekscytującego. Nie wiedziałem, czy chodzi o sytuację z Glenarden, czy o naszą rozmowę na wzgórzu i szybką ewakuację z tamtego miejsca. Nie obchodziło mnie to zbytnio, liczył się sam gest z jej strony. Spowodował on, że w moim sercu zapłonęła niewielką iskierka nieznanych mi dotąd uczuć. Radość? A może wdzięczność? Nie do końca potrafię je opisać, jednak wiem, że to właśnie nimi zaraziła mnie blondynka. Z piskiem opon ruszyłem w stronę swojego apartamentu, w międzyczasie przeglądając wiadomości na telefonie. Zauważyłem, że jedna z nich została wysłana przez Pablo, dlatego niezwłocznie do niego zadzwoniłem. Był zdenerwowany brakiem odpowiedzi na swoją wiadomość przez kilka godzin, jednak informacja o dzisiejszym incydencie, zdawała się go uspokoić. Słuchałem zadań, które na mnie czekają. Kilka łatwych spraw do załatwienia i jeden wyjazd za granicę. Stanąłem na światłach, i pozwoliłem sobie zamknąć na chwilę oczy. Ta praca zaczyna coraz bardziej mi doskwierać. Co miesiąc kilkukrotnie muszę opuszczać Stany Zjednoczone, by wraz z szefem prowadzić interesy. Jestem jego najbliższym współpracownikiem, jedynym, któremu ufa na tyle, by pozwolić mu sobie towarzyszyć. Wiele osób poluje na moje miejsce, dlatego każdy mój krok muszę dokładnie przemyśleć. Układając sobie plan na nadchodzące dni, wjechałem do garażu. Nie wiem, czy znajdę czas dla Annie w tym tygodniu. Możliwe, że nie znajdę chwili na odpoczynek. Jestem przyzwyczajony do takiego życia. Nie odczuwam zmęczenia, a wiele z nocy w moim życiu spędziłem bezsennie. W tym momencie pomyślałem o swoim ojcu. Czy wiedział, jak będzie wyglądało moje życie, kiedy wstępował do organizacji? Czy podejrzewał, jak ukształtuje się moje życie? Czy sam jestem w stanie to przewidzieć? Niepewność jutra. To ona coraz częściej miesza mi w głowie, sprawiając, że moje pewne i poukładane dotąd życie stanęło pod jednym wielkim znakiem zapytania.

Annie POV

Kolejny tydzień minął mi bez wieści od Jamiego. Znów byłam w kropce, nie wiedząc, czy jego zniknięcie jest chwilowe, czy postanowił opuścić moje życie na zawsze. Jest piątek, godzina 14. Już niedługo i znajdę się w mojej osobistej oazie. Cisza i spokój to jedyne, o czym w tym momencie marzę. Praca w dniu dzisiejszym jest dla mnie niezwykle wyczerpująca, a myśli, zamiast skupić się na wykonywanym zajęciu, gnają w mojej głowie rozpędzone niczym liście na wietrze. Kursor na monitorze laptopa miga już od dwudziestu minut, a biała strona w edytorze tekstu, wciąż pozostaje pusta. Co tak bardzo zajmuje moje myśli? Brunet o zielonych oczach. Czy dobrze zrobiłam, pozwalając mu wejść do mojego życia? Może powinien zostać prześladującą mnie przeszłością? Obawy i brak stabilności. Zdecydowanie te dwie emocje odżyły na nową za sprawą Jamiego. Nie mogłam jednak ukryć sama przed sobą, że jest to mężczyzna, który potwornie mnie ciekawi. Nie tylko ze względu na profesję, jaką się zajmuje. Ciekawi mnie on sam. Pozwala mi poczuć się naprawdę spokojnie. Nie muszę przy nim obawiać się o moje życie, pozwala mi także zapomnieć o przeszłości. To dziwne, zwłaszcza w kontekście, że to właśnie Jamie prześladował mnie w myślach przez tyle lat. Podskoczyłam na dźwięk pukania do drzwi. Kolejną osoba chce czegoś ode mnie w dniu dzisiejszym. Odwróciłam się, by ujrzeć w szparze pomiędzy ścianą a drzwiami Elen. Kobieta ta zawsze oznacza dla mnie ból głowy, od jej ciągłego gadania.

-Annie! Nie chciałabyś zostać dzisiaj w pracy godzinę dłużej?

Znów ktoś musi pozostać dłużej, bo klient zapowiedział spóźnienie? Specjalnie przygotowany dla niego audyt musi się jednak odbyć i ze wszystkich copywriterów w agencji to właśnie mnie najczęściej dotyka zaszczyt uczestniczenia w nim po godzinach. Kiwnęłam głową na znak zgody. Nie jestem asertywna, do tego w firmie wiedzą, że nie mam męża ani dzieci, dlatego często to wykorzystują. Drzwi zostały zamknięte, a ja oparłam głowę o biurko, przybierając zrezygnowaną postawę. Tak, ten dzień nie należy do najlepszych.

Jamie POV

Sześć dni. Tyle dokładnie minęło od ostatniego spotkania z Annie. Czy za nią tęskniłem? Nie potrafię opisać tego uczucia, jednak wiem, że zagubiłem spokój, który kobieta wywołała w moim sercu i ciele. Emocje znów zaczęły brać górę nade mną, a pełne złości, impulsywne działania kolejny raz wyprzedzały moje imię. Zdziwiłem się, kiedy podjeżdżając pod mieszkanie Blondynki, ujrzałem zgaszone światła. Jest 16.40, od niemal dwudziestu minut powinna być w mieszkaniu. Znam doskonale plan jej dnia i tygodnia. Na szczęście to bardzo schematyczna dziewczyna, która posiada bardzo poukładaną rutynę. Drugim miejscem, w którym może się znajdować, jest jej praca. Przez chwilę zawahałem się, czy nie jechać pod budynek agencji, jednak zdecydowałem się poczekać na nią w jej mieszkaniu. Wysiadłem z samochodu i ruszyłem w kierunku kamienicy.

Równo czterdzieści pięć minut później, zjawiła się w mieszkaniu. Nie była przerażona, tak, jak za pierwszym razem, gdy ujrzała mnie na swojej sofie. Tym razem musiała wyczuć moją obecność, bo niemal od samego wejścia, przywitała się ze mną. Odłożyła na miejsce płaszcz i torebkę, zdjęła buty i umyła ręce. Dopiero po tych czynnościach mogłem ją ujrzeć. Dziewczyna weszła do kuchni i nastawiła wodę na herbatę. Po chwili usłyszałem pytanie:

-Jamie, co to jest?

Uśmiechnęłam się pod nosem. Będąc w Kolumbii, postanowiłem kupić jej kawę. Będąc u niej ostatnio, zauważyłem, że piję właśnie taką odmianę, dlatego postanowiłem, że musi spróbować tej, którą ja uwielbiam najbardziej. Ruszyłem w stronę pomieszczenia.

-To dla Ciebie. Kawa i...mały dodatek.

Zaskoczenie, kiedy mnie przytuliła i szepnęła "dziękuję", jeszcze przez chwilę utrzymywało się na mojej twarzy. Dla mnie była to tylko kawa i dodany od plantatora owoc kakaowca. Zdarzało mi się wręczać kobietom o wiele droższe upominki i nie dostać od nich żadnej odpowiedzi. Czy to właśnie jest wdzięczność? Dobro? Nie do końca potrafię to określić, ale ten z pozoru prosty gest, sprawił, że poczułem ukłucie w sercu. Jest to niezwykle przyjemna odmiana od zła, zazdrości i gniewu, które tak dobrze znam. Czajnik zasygnalizował, że woda osiągnęła odpowiednią temperaturę. Annie bez słów sięgnęła po dwa kubki i zaparzyła herbatę. Kiedy już siedzieliśmy i rozmawialiśmy, zauważyłem, że dzisiaj nawet ten okropny napar smakuje jakoś lepiej. Tak, zdecydowanie przez te sześć dni brakowało mi tego uczucia. Spokoju, który rozlewa się w moim sercu, podczas obecności Blondynki. Z ręką na sercu mogę stwierdzić, że jest to uczucie przyjemne, z pewnością przyjemniejsze od gniewu i pogardy, jednak mniej przyjemne niż adrenalina, jaką powoduje u mnie wykonywany zawód. 

Villain LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz