Rozdział XXIX

217 19 13
                                    


Nadszedł poniedziałek. Pierwszy dzień nowego tygodnia pracy. Miałam ochotę płakać jak dziecko, które nie ma chęci na pójście do szkoły. Emocje we mnie szalejące są oczywiście zasługą Bruneta, który siedząc naprzeciwko mnie, zajadał się przyrządzonym przeze mnie śniadaniem, przeglądając informacje, których dla własnego dobra wolałam nie poznawać. Ubrany w czarne jeansy i koszulkę o tej samej barwie, wyglądał niczym rasowy gangster. Jedynie jego uroda wskazywała coś zupełnie odmiennego. Studiowałam twarz mężczyzny. Wokół jego oczu zaczęły pojawiać się pierwsze, niewielkie zmarszczki. Wciąż jednak wyglądał on dość młodo. Włosy zawsze idealnie ułożone. Zawsze ogolony i prezentujący się nienagannie. Zupełnie niepasujący jako członek mafii.

-Annie, jak nie przestaniesz się tak na mnie patrzeć, to wypalisz mi dziurę w głowie.

Ten mężczyzna chyba naprawdę posiada szósty zmysł, który pozwala mu spoglądać na świat bez odrywania spojrzenia od bieżącego zajęcia. Przewróciłam oczami, wstając od prowizorycznego stołu, za który posłużył nam skrawek kuchennej wyspy. Odłożyłam kubek z resztkami kawy do zlewu. Musiałam się spieszyć, aby zdążyć na czas do pracy.

-Muszę już iść.

Ten komunikat oderwał Bruneta od wszystkich zajęć. W mgnieniu oka znalazł się on tuż przy mnie.

-Dziś także mam sporo do załatwienia Annie.

Zajrzałam w głąb torebki, którą miałam przerzuconą przez lewę ramię. Gdy wyczułam w niej wypukłość, której szukałam, delikatnie się uśmiechnęłam. Wyjęłam obiekt z jej wnętrza i spojrzałam Jamiemu w twarz. Podniosłam jego dłoń, wkładając w nią przedmiot.

-Jeżeli masz ochotę, możesz zatrzymać się tutaj - mężczyzna rozsunął swoje palce i popatrzył na podarowane przeze mnie klucze - Przynajmniej nie będziesz musiał znów się włamywać.

Wyczekiwałam odpowiedzi mężczyzny. W mojej głowie na ułamek sekundy pojawiła się myśl, że Brunet może odczytać ten gest dwuznacznie. Wiele par w taki sposób rozpoczyna kolejny etap relacji. Mnie jednak naprawdę chodziło wyłącznie o jego i swoją wygodę. Z każdą chwilą panującej pomiędzy nami ciszy zaczynałam się denerwować. Chyba się wygłupiłam.

-Dziękuję Annie.

-Jeżeli jednak wolisz spędzać czas u siebie...

Powoli zaczęłam wycofywać się ze złożonej przed chwilą propozycji. Kłębiące się w mojej głowie myśli wprowadzały mnie w coraz większe zakłopotanie.

-Każdą chwilę chcę spędzać przy Tobie, panno Jones.

Wielki kamień spadł z mojego serca, a ja poczułam się niczym uskrzydlona. Wtuliłam się w mężczyznę, w międzyczasie spoglądając na zegarek. Przelotnie pocałowałam usta niebieskookiego, niemal wybiegając z mieszkania. Przez chwilę mogłam poczuć się, jakbyśmy byli normalną parą. Ten krótki moment sprawił, że zapragnęłam takiego życia. Stabilizacji. Normalności. Bez mafii. Bez agresji, bez rozłąki.

Jamie POV

Poranek, choć dla wielu wydawał się być tak zwykłym i nudnym, wprowadził do mojego serca spokój. Tak bardzo mi go brakowało. Przez te wszystkie tygodnie jadałem posiłki samotnie. Samotnie spędzałem skrawki wolnego czasu i samotnie przesypiałem noce. Czułem się źle, jakby ktoś odebrał mi element niezwykle ważny dla życia. Błogość i szczęście nie mogły mi jednak przysłonić celu mojej wizyty w tym mieście. Jeszcze będąc w drodze do Waszyngtonu, udało mi się zdobyć niezwykle ważną poszlakę. Prawdopodobne miejsce spotkania Rettera z kimś ważnym. Nie byłem niestety w stanie dowiedzieć się z kim. Nie potrafiłem także znaleźć powodu spotkania, jednak domyślałem się, że może mieć ono związek z mafijnymi potyczkami, które od kilku miesięcy wykańczają nie tylko Miami, ale każde miejsce w kraju, w którym ma ona swoje udziały. Dowiem się tego jednak już dzisiaj, o ile spotkanie oczywiście się odbędzie. Tak czy inaczej, czeka mnie dzisiaj wycieczka do Hagerstown, gdzie według jednego z moich informatorów mężczyzna ma się z kimś spotkać. Spokojnie dopiłem przyrządzoną dla mnie przez kobietę kawę. Odrobina słodyczy to zapewne sos karmelowy. Pomimo tego, że zazwyczaj o poranku piję espresso, dziś zrobiłem wyjątek. Nie mogłem przecież odmówić tak pięknej istocie. Przed wyjściem postanowiłem uprzątnąć odrobinę stworzony przez nas nieporządek. Ten poranek zdecydowanie był namiastką życia, na które Annie zasługuje. Spokój i bezpieczeństwo. Czy jestem w stanie jej to zapewnić? Sam nie wiem. Pomimo decyzji o odsunięciu się w cień organizacji, wciąż to właśnie ją odgrywam w niej jedną z kluczowych ról. Pablo zdawał mi się nie przejmować podjętym przeze mnie zamierzeniem. Wciąż zlecał mi zadania, które wymagały ode mnie pełnego zaangażowania i oddania. Czy to test? Być może, mężczyzna ten już dawno przestał grać czysto. Władza i pieniądze, do których doszedł, otworzyły przed nim wiele drzwi. Część z nich, pomimo usilnych starań Contario wciąż pozostała jednak zamknięta, a część nie pozwalała się zamknąć, raz po raz atakując szeregi organizacji. Każdego dnia narażałem życie dla ideałów, które od pewnego czasu zdawały mi się być bezsensowne. Każde wyjście na ulicę mogło okazać się być dla mnie tym ostatnim. Mój ojciec gorzko przekonał się o tym, kiedy podczas rutynowych zadań został postrzelony. Pozostał przy życiu jeszcze przez kilka dni, jednak nie odzyskał sił. Uderzyłem pięścią w blat. Nie chcę skończyć tak jak on. Jasno sformułowany cel sprawił, że uświadomiłem sobie, iż muszę zrobić wszystko, by odejść z organizacji. Musiałem chronić siebie, ale przede wszystkim musiałem chronić Annie. Jest moją kobietą, więc jestem za nią odpowiedzialny. Stanąłem w progu mieszkania, w rękach trzymając klucze. Upewniłem się, że naładowana broń spoczywa tuż za moim paskiem, czyli w miejscu, w którym powinna się znajdować. Omiotłem wzrokiem wnętrze mieszkania, w duszy modląc się, bym jeszcze dziś do miłego wrócił.

***

Nie mogłem uwierzyć w swoje szczęście. Znalazłem go, znalazłem gnoja, który stał się najbardziej poszukiwanym wrogiem organizacji. Mój informator zdecydowanie dostanie za to zlecenie znacznie więcej pieniędzy, niż przypuszczałem. Wynagrodzę go, by wiedział, do kogo ma się udać jako pierwszego, gdy zajdzie taka potrzeba. Retter wydał mi się w tym momencie śmiesznym człowiekiem. Zaszkodził wielu osobom, największe straty spowodował jednak w interesach Contario. Mógłbym go w tej chwili zabić, jednak rozsądek nakazywał mi zachowanie spokoju. Najpierw dowiem się, z kim się spotyka i jakie interesy łączą go z tą osobą. Siedziałem w swoim samochodzie zaparkowanym niedaleko jednej z dziesiątek chińskich restauracji w tym mieście, obserwując otoczenie. Mężczyzna wyraźnie kogoś oczekuje, raz po raz nerwowo spoglądając przez okno na otaczającą to miejsce ulicę. Pomimo wczesnego południa, przestrzeń dookoła była niemal pusta. To dobry zwiastun, nie lubię wykonywać zleceń w miejscach publicznych, przepełnionych tłumem. Moją uwagę przykuł samochód, który z dużą prędkością zatrzymał się przed witryną restauracji. Z tej pozycji doskonale widziałem kierowcę. Doznałem szoku, zdając sobie sprawę z prawdziwości moich przeczuć. Nasi wrogowie mają w organizacji wtyczkę. Informatora, który pozwala im uprzedzić każdy nasz ruch. Nie byle kogo. Robbie Adams. Ten pierdolony karaluch, który już dawno powinien zginąć. Wątki, które do tego momentu wydawały mi się być wyłącznie luźnymi myślami, nagle połączyły się w jedną całość. To stąd Retter wiedział o wyroku, który miałem na nim wypełnić kilka miesięcy temu. Adams sprzedał mu tę informację, przez co na miejscu spotkania, zamiast jednego dłużnika, czekała na mnie uzbrojona po zęby ochrona jednego z mafijnych przywódców. Ten chuj spieprzył także sytuację z przyjacielem kongresmena, którą moi ludzie przepłacili życiem. Jak to możliwe, że przez tyle miesięcy dałem się tak zwodzić za nos? No tak. On i jego kolega uderzyli w mój najczulszy punkt. Moją słabość. Moją przeszłość. Moją miłość. Annie Jones. Obok niej zdawałem się nie zauważać wszystkich oczywistości, pozwalając, by rządziły mną pozytywne uczucia. Spojrzałem w stronę obserwowanego przeze mnie spotkania. Mężczyźni dyskretnie wymienili się teczkami. To jednak nie uszło mojej uwadze. Musiałem podjąć decyzję. Nie mogę zabić obydwojga na raz. To przyciągnęłoby zbyt wiele spojrzeń, sprowadzając na mnie trop federalnego biura śledczego. Przez toczące się potyczki, nasza organizacja już znajdowała się na ich celowniku, lepiej nie dostarczać im kolejnych spraw, które mogłyby doprowadzić ich do Contario. Coś jednak muszę zrobić. Decyzję podjąłem w momencie, w którym mężczyźni wyszli na zewnątrz. Każdy zdawał się podążać w swoją stronę. Odpaliłem silnik samochodu, czekając aż Retter wsiądzie do swojego pojazdu. Pablo wyraźnie podkreślił, że moim zadaniem jest eliminacja tej osoby. Zdrajcą zajmę się więc przy innej nadarzającej się sposobności. Ruszyłem z miejsca i pozwoliłem, by adrenalina ogarnęła moje ciało. Trzymając pewien dystans od mężczyzny, szukałem miejsca, by dokonać egzekucji. Chciałem załatwić to szybko, najlepiej bez jakichkolwiek świadków. Skręciłem w jedną z mniej uczęszczanych ulic i zadecydowałem. Pozwoliłem wydarzeniom toczyć się samoistnie.

Witam Was serdecznie. Cieszę się, że wciąż ze mną jesteście. Dziękuję każdemu z osobna! <3

Historia Jamiego i Annie powoli zbliża się ku końcowi - myślę, że pojawi się jeszcze kilka rozdziałów. Mam więc do Was pytanie: czy chcielibyście może poświęcić swój czas na czytanie drugiej części? Dajcie znać!

Ja tymczasem żegnam się z Wami i ściskam Was serdecznie :)

Jak zwykle zachęcam Was również do dzielenia się wszystkimi uwagami :D

Villain LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz