Rozdział XIV

286 17 7
                                    

Nie wierzyłam własnym oczom, gdy ujrzałam Bruneta na ulicy. Na jego nosie spoczywały okulary przeciwsłoneczne, jednak jestem pewna, że wracając w piątkowe popołudnie z pracy, widziałam właśnie Jamiego. Dlaczego więc otwierając drzwi mieszkania, nie poczułam tego charakterystycznego, męskiego zapachu? Zdjęłam skórzaną ramoneskę i trampki, które dzisiaj zdobiły moje stopy. Wchodząc do kuchni, odłożyłam na miejsce stertę listów, którą uprzednio wyjęłam ze skrzynki. Zajmę się nimi później. Podeszłam do okna, celem otwarcia go i wpuszczenia do mieszkania odrobiny świeżego powietrza. Wietrząc lokum, mam nadzieję przewietrzyć także myśli. Chciałam pozbyć się z nich obrazu, który nawiedza mnie od tylu lat. Z tym że obecnie, w innym sensie. Obrazem tym jest Jamie. Kiedyś oblicze strachu, teraz wspomnienie radości i spokojnych chwil. Jak to możliwe, że kilka spotkań i godziny rozmów sprawiły tak wielki nieporządek w mojej głowie? A nasze ostatnie spotkanie? Nocne podróże? Dlaczego pozwolił mi wejść do swojego świata, by w niedługim czasie opuścić mój? Dlaczego nie przyszedł do mnie, będąc w Waszyngtonie. Zrezygnowana usiadłam na sofie. Dzień, pomimo południowej godziny, znacznie się wydłużył, dlatego słońce dopiero teraz zaczynało chylić się ku zachodowi. Włączyłam laptopa i wzięłam w dłoń stertę listów. Naprawdę nie pojmuję, dlaczego część rachunków wciąż przychodzi do mnie pocztą. Zaczęłam przeglądać białe koperty. Rachunek za mieszkanie, rozliczenie pracy, kilka reklam. Ostatnia koperta nie przypominała mi żadnej, która co miesiąc pojawia się w mojej skrzynce. Otworzyłam ją więc pospiesznie. W środku nie znajdowała się jednak żaden dokument. Zajrzałam głębiej i zobaczyłam adres, napisany na wewnętrznej stronie.

510 21st St. NW ap. 112.

Nie wiem, kto jest nadawcą wiadomości, jednak się domyślam. A może mam nadzieję i liczę na to, że będzie to Jamie.

Niemal jak na skrzydłach, dwie godziny później, dotarłam pod wskazany adres. Wyjechałam na odpowiednie piętro i stanęłam przed drzwiami apartamentu. Wstrzymałam oddech, dając sobie chwilę do namysłu. Zapukałam jednak dwukrotnie, czekając na odpowiedź. Po drugiej stronie odzywała się jednak wyłącznie głucha cisza. Czyżby nikogo nie było? Usiadłam na progu, nie wiedząc co ze sobą począć. Z trudem, sama przed sobą przyznałam, że tęsknię za brunetem. Zaczęło mi na nim zależeć. Niepewność i wątpliwości, które nawiedzają mnie od dwóch tygodni, są wręcz nieznośne. Jak sobie z nimi poradzić? Wstałam. Nic tu po mnie. Jestem jednak pewna, że to właśnie brunet przekazał mi ten adres. W jakim celu, skoro w apartamencie nikogo nie było? Nie mam pojęcia. Postanowiłam przyjść tu jutro. Skoro Jamie podrzucił mi ten adres, to znaczy, że mnie oczekuje. Z tym postanowieniem opuściłam budynek.

Jamie POV

Od Philadelphii wszystko zaczęło się sypać. Zawalone przez moich ludzi zadanie, uderzyło we mnie ze zdwojona siłą, a ja muszę poświęcić sporo czasu i wysiłku, by chociaż odrobinę naprostować popełnione błędy. Dwa tygodnie załatwiania interesów i dogadywania ludzi, by znaleźć się w Waszyngtonie. To miasto mnie kiedyś wykończy. Sam siebie wykończę, a stanie się to za sprawą pewnej Blondynki, do której życia ponownie wkroczyłem ponad dwa miesiące temu. Mimo że powinienem być w stu procentach skupiony na wykonywanej pracy, nie mogłem oprzeć się pokusie, by znów ją zobaczyć. Potrzebowałem spokoju i ukojenia, jakie daje mi przebywanie w jej towarzystwie. Nie mogłem znieść myśli, że mógłbym jej nie zobaczyć podczas wizyty w stolicy. Teraz jednak mam większy problem, a jego nazwisko to Adam Retter. Wszystkie tropy, które udało mi się zdobyć, wskazują, że Ed Hods to właśnie z nim ubił interes, przekazując mu pieniądze mojego szefa. Hods, jak się okazało, był tylko pośrednikiem transakcji. Pośrednik nie żyje, dług został. Co więcej, Retter nie jest głupim człowiekiem. Użył pożyczonych od Pablo pieniędzy, by zaszkodzić jego imperium. Gdy mój szef dowiedział się, kto w dużej mierze stoi za jego problemami, kazał mi osobiście zająć się sprawą. Dłużnik jednak rozpłynął się w powietrzu, a ostatni trop wskazuje, że był on w Stolicy. Zakląłem pod nosem, uświadamiając sobie, że człowiek ten stanowić może jedynie preludium do kolejnych ataków na organizację, a Contario, w celu jej ochrony skłonny jest wywołać wojnę. 

Villain LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz