Przekręciłam klucz w drzwiach i weszłam do mieszkania. Włączyłam światło, które rzuciło subtelny blask na korytarz. Zdjęłam zalany kawą płaszcz i pozbyłam się ze stóp butów. Swoje kroki skierowałam w stronę łazienki. Musiałam uprać okrycie wierzchnie i rozwiesić je, by jutro móc je założyć ponownie. Zamarłam w połowie kroku, pomiędzy korytarzem a salonem. Na mojej sofie siedział mężczyzna. Nie byle jaki — ten sam, który potrącił mnie w kawiarni. Przełknęłam głośno ślinę. Brunet patrzył prosto na mnie, a jego wzrok wwiercał się w moje ciało. Zamknęłam oczy i przetarłam je, mając nadzieję, że widok, który przed sekundą ujrzałam, był tylko wytworem mojej wyobraźni. Podniosłam powieki przerażona.
-Witaj Annie.
W pierwszym odruchu zajrzałam do torebki. Miałam w nim schowany paralizator. Nosiłam go przy sobie, odkąd skończyłam 17 lat. Usłyszałam szelest. Mężczyzna wstał i skierował swoje kroki w moją stronę. Odwróciłam się gwałtownie, wymierzając paralizator w stronę intruza:
-Stój! Ani kroku dalej!
Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Ten widok widocznie go rozbawił. Stanął tuż przede mną:
-Odłóż to, nim zrobisz sobie krzywdę. Jeżeli naciśniesz guzik, porazi też ciebie, źle go trzymasz.
Zawahałam się, jednak odłożyłam urządzenie, uprzednio je zabezpieczając.
-Jamie...
-Pewnie masz sporo pytań. Ja jednak nie przywykłem do tego, że będąc gościem, nie zostanę ugoszczonym. Proszę, zrób nam herbatę. I nie trzęś się tak, rozwieję Twoją największą obawę, nie przyjechałem Cię zabić.
POV Jamie
Pierwsza godzina jazdy była pełna napięcia. Annie nie odezwała się ani słowem od rozmowy z moim ojcem, a ja nie potrafiłem przerwać tej ciszy. Bo co można powiedzieć dziewczynce, która musi w tak młodym wieku opuścić wszystko i wszystkich, których znała? Co prawda, byłem niewiele starszy od niej, kiedy widziałem po raz pierwszy, jak mój ojciec kogoś zabił. Ten widok miał mnie jednak przygotować do tego, kim stanę się za kilka lat. Jej nikt nie przygotował do takiego życia. Miałem ogromne wyrzuty sumienia, że nie przyjrzałem się jej wtedy w samochodzie. Być może gdybym odkrył tę okrutną pomyłkę przed moim szefem, ona mogłaby wrócić do domu. Niestety, na to jest już za późno. Po kolejnej godzinie ciszę panującą w pojeździe przerwał mój ojciec:
- Dziecko, nie powinnaś nigdy znaleźć się wśród ludzi tacy, jak my. Cała ta sytuacja jest jednym wielkim nieporozumieniem. W tym momencie jedynym, co mogę zrobić, jest sprawienie, żebyś znikła. Musisz przysiąc, że nigdy nie wrócisz do miasta.
Spojrzałem na Annie. Była przerażona, ale wydawała się rozumieć tę sytuację.
-Dlaczego Pan to robi?
To pytanie zaskoczyło zarówno mnie, jak i Teda Vertesa, mojego ojca. Zastanawiał się chwilę nad odpowiedzią, jakby szukał słów, które będzie w stanie zrozumieć czternastolatka. W końcu się odezwał:
-Jesteś dobrym dzieckiem, czuję to. Chcę Ci dać szansę, z nadzieją, że jej nie zaprzepaścisz. To, jak będzie wyglądać Twoje życie w przyszłości, zależy tylko od Ciebie. Pamiętaj tym.
Wiedziałem, że zrozumiała. Dwa dni przebywania z nią pozwoliły mi zauważyć, że jest bardzo dojrzała, jak na swój wiek. Jest także inteligentna na tyle, by zrozumieć sytuację, w jakiej się znalazła. Spojrzałem na drogę — pasy namalowane na asfalcie prędko pojawiały się i migały, jakby były uchwycone w stopklatce. W radiu cicho przygrywała muzyka, a ja zacząłem zastanawiać się, czy Annie poradzi sobie praktycznie sama w Waszyngtonie.
Annie POV
Drżącymi rękoma podałam Jamiemu gorący napar. Podczas jego zaparzania, zdążyłam uważnie przyglądnąć się mężczyźnie. Musiałam przyznać sama przed sobą, że wyglądał nieźle. Śniada cera podkreślała ostre rysy jego twarzy. Lekki zarost dopełniały intensywnie zielone oczy, a gęste, starannie ułożone włosy przykuwały uwagę. Ubrany w czarny golf i jeansy tego samego koloru nie wyglądał, jak czarny charakter. Raczej jak model z najnowszej okładki Vogue'a. Jego wygląd nie dekoncentrował mnie jednak tak, jak sama jego obecność. Po co przyjechał? Jedną z możliwości rozwiał już na wstępie. Skoro jednak nie przyjechał, żeby pozbyć się świadka wydarzeń sprzed 10 lat, to, w jakim celu złożył mi wizytę?-Wydoroślałaś — stwierdził, spoglądając na mnie.
To prawda, przez te 10 lat zmieniłam się nie do poznania. Długie, blond włosy sięgały niemal pasa, niebieskie oczy otoczyły gęste rzęsy, usta uwydatniły się, a ciało nabrało kobiecych kształtów. Chociaż ja twierdziłam zawsze, że moje piersi są zbyt małe, a pupa zbyt okrągła.
-Ty również, ale nie wpadłeś chyba na wizytę, po to, by zobaczyć, jak bardzo zmieniłam się przez to 10 lat.
-Mój ojciec nie żyje.
Te słowa spowodowały drżenie serca. W końcu to jemu obiecałam, że nie wrócę do Miami. Jakie plany wobec mnie ma młodszy z rodu Vertes? Tego najbardziej chciałam się dowiedzieć.
-Przykro mi... - powiedziałam to naprawdę szczerze. Nie wiedziałam tylko, czy moje uczucia dotyczyły seniora rodu Vertes, czy mnie samej.
-Jestem tutaj, ponieważ obiecałem mu przed śmiercią, że sprawdzę co u Ciebie. Chciał, bym zobaczył, jak sobie radzisz.
-Jak widzisz świetnie, więc jeżeli to tyle, to nie będę zajmować Twojego czasu.
Myślałam, że na te słowa Jamie wstanie i opuści moje mieszkanie. "Moje" to śmiesznie brzmi, zwłaszcza że lokum, które zajmuję, należy teraz do niego. Pomimo mojej nadziei, mężczyzna nawet nie ruszył się z miejsca:
-A tak naprawdę?
Upiłam łyk herbaty. Co miałam mu powiedzieć? Że boję się ludzi, że nie mam nikogo, a strach przed spotkaniem takim, jak to towarzyszy mi od dekady?
-Pracuję i mieszkam.
-A ta dziewczyna, z którą Cię dziś widziałem? To Twoja przyjaciółka.
Na te słowa się wzdrygnęłam. Boże uchowaj. Spojrzałam na Jamiego i zaprzeczyłam.
-Co chcesz wiedzieć? Jak wygląda moje życie? Jamie nie mam nikogo. Nikogo rozumiesz? Każdego dnia powracają do mnie wspomnienia i strach. Nigdy nigdzie nie wyjechałam, bojąc się, że ludzie Twojego szefa mogą mnie przez to namierzyć. Nikomu nie zaufałam na tyle, by wyjawić swoją przeszłość...
-Mogłaś wtedy zginąć...
-Myślisz, że jakie ja mam teraz życie? Jestem jak w klatce, tyletyle że moja klatka ma 177 kilometrów kwadratowych powierzchni.
Nie zauważyłam, kiedy podniosłam głos i swoje ciało z wygodnej sofy. Stanęłam naprzeciw mężczyzny i uderzył mnie jego zapach. O matko, ta woń pochodzi chyba z raju. Jak na zawołanie, sam zainteresowany również podniósł się z kanapy. Stanął przede mną, a ja zadarłam lekko głowę do góry, by móc spojrzeć mu prosto w oczy:
-Jeżeli nie zamierzasz mnie zabić, to proszę, pozwól mi żyć dotychczasowym życiem. Nie wiem, jaki jest prawdziwy cel Twojej wizyty tutaj, ale odejdź.
Jamie wziął do ręki beżowy płaszcz, który jak dotąd leżał na skraju sofy. Założył go na siebie, poprawiając zawinięty kołnierz. Odprowadziłam go do drzwi, jakbym chciała upewnić się, że mężczyzna na pewno opuści mój dom. "I moje myśli". Tuż przed drzwiami mój gość zatrzymał się i odwrócił w moją stronę:
-Do zobaczenia Annie.
Emocje spowodowane jego osobą nie pozwoliły mi dzisiaj skupić się na niczym. Mimo że unikam alkoholu, jak ognia, dziś ulżyłam sobie lampką czerwonego wina. Musiałam uspokoić nerwy i umysł, który zaczął malować najczarniejsze scenariusze.

CZYTASZ
Villain Love
Short StoryCzy ta miłość ma prawo się wydarzyć? Annie Jones wciąż się obawia. Boi się, że przeszłość w końcu ją dopadnie. Co więc się stanie się, gdy do jej życia wkroczy mężczyzna, którego dekadę temu poznała w najgorszych możliwych okolicznościach? <FRAGM...