-Pozwolisz się zabrać w jeszcze jedno miejsce?
Brunet zadał to pytanie niemal przy wyjeździe z Philadelphii. Jest środek nocy, jednak nie czuję zmęczenia. Przystałam na tę propozycję. Zobaczyłam, jak Jamie wstukuje w nawigację cel naszej podróży: Tuckerton, miasto, leżące tuż przy oceanie. Poczułam dreszcz ekscytacji. Szum fal i niepokonana siła wody. Wspaniałość natury i jej potęga. Uśmiechnęłam się pod nosem. Czyżby Jamie Vertes nie był tak zły, za jakiego każdy go uważa? Zdecydowanie w jego zachowaniu nastąpiła zmiana. Czy jest ona moją zasługą? A może wyobrażam sobie zbyt wiele? Czy znalazł to, czego szuka od śmierci ojca? Pytania. Całe ich mnóstwo powstało podczas tych dwóch miesięcy. Na część z nich udało nam się znaleźć odpowiedź. Co z pozostałymi? Czy poza przeszłością jesteśmy w stanie pomóc sobie nawzajem? Kolejny raz usłyszałam w radio słowa, które idealnie opisywały moje uczucia:
Turn back
Leave all you had
Forgive, I'll forget
'Cause what we need is what we once had
Time won't stand still Just say you will
Because I need you there
Czy kiedykolwiek zapomnę o wydarzeniach sprzed dekady? Nigdy. Czy wybaczę? Chyba zaczynam. A na pewno zaczynam rozumieć, że nie cała wina leży po stronie mężczyzny. Zaczynam także pojmować, że nasze spotkanie po latach, przysporzyło wiele dobrego. Pozwoliło zrozumieć. Zrozumieć i rozkruszyć lód, który od tylu lat powstrzymuje mnie w działaniu. Przełamać się i spróbować żyć. Tak, za to jestem wdzięczna Jamiemu. Że stara się mi pokazać inny świat. Być może jestem naiwna. Być może Brunet to wykorzysta, tego nie wiem. Moje dotychczasowe życie pokazało mi jednak, że nie warto się bać. Przeszłość zawsze będzie obecna w naszej przyszłości. Nie do końca mamy wpływ na to kim jesteśmy, naszą osobowość kształtują wydarzenia. Zarówno te złe, jak i dobre. Zarówno ból, jak i szacunek. Uczucia i podejmowane przez nas decyzje. Z głębokiego zamyślenia wyrwała mnie dłoń mężczyzny, którą zamachał tuż przed moją twarzą. Spojrzałam na niego, niczym otumaniona. Kilka sekund zajęło mi złapanie pełnej świadomości.
-Co spowodowało, że przestałaś czuć panikę na mój widok? Co było momentem przełomowym?
Wzruszyłam ramionami. Nie wiedziałam, po prostu czułam, że Jamie nie chce zrobić mi krzywdy. To prawda, że jego imię wyprzedzają jego uczynki. Czas z nim spędzony, pozwolił mi jednak spostrzec, że wobec mnie zachowuje się w porządku. Być może zbyt szybko oceniamy powierzchowność drugiego człowieka, nie starając się zajrzeć głębiej? Tak jest zdecydowanie łatwiej. Wolimy nie dawać szansy, by czuć się kimś lepszym. Bogatszym, bardziej hojnym, współczującym. Przez głowę przebiegła mi bardzo trafna myśl. Jaki przymiotnik opisuje dla mnie Jamiego? Zagubiony. To prawda, jego życie także zależne jest od kogoś innego. Czy jest w stanie to zmienić? Czy chciałby to zmienić?
-Mam wrażenie, że nie wiemy wszystkiego. Każde z nas uczy się siebie samego. Mówiłeś mi niedawno, że śmierć ojca wzbudziła w Tobie najgorsze możliwe oblicze. Czy taki właśnie chcesz być?
Odpowiedź nie nastąpiła od razu. Jamie jednak przekręcił głową, zaprzeczając. To dobry znak. Znak, że potrafi zapanować nad swoimi czynami. Znak, że posiada jakiekolwiek zalążki uczuć. Znak, że nie jest zepsuty do cna. A ja? Czy kiedykolwiek zaakceptuję swoją przeszłość na tyle, by z podniesioną głową stawić czoła przyszłości?
W połowie trasy zrobiliśmy sobie postój. Kilka godzin podróży sprawiło, że obydwoje niemal umieraliśmy z głodu. Na bezsenną noc przyda nam się także porządna kawa. Posiłek zjedliśmy, rozmawiając o sprawach przyziemnych. Jak para starych przyjaciół. Tak prozaiczne zajęcie stanowiło niezwykle wielki krok w naszej relacji. Pozwoliło nam poczuć się swobodnie we własnym towarzystwie. Jamie uśmiechał się do mnie, a ja poczułam, że właśnie takie oblicze mężczyzny chcę oglądać częściej. Pozostała część trasy minęła nam na słuchaniu muzyki i luźnej rozmowie. Jak się okazało, Tuckerton jest pięknym miastem. Właściwie przypomina miasteczko, które podczas sezonu musi tętnić życiem. My jednak odwiedzamy je poza sezonem i nad ranem. Pora ta w zupełności mi nie przeszkadza, lekkie światło latarni to krajobraz, który wręcz uwielbiam. Zajechaliśmy na parking, który znajduje się niemal nad brzegiem oceanu. Przez chwilę milczeliśmy, oddając szacunek potężnej sile natury.
-Jest pięknie — odezwałam się, spoglądając na migoczący w oddali księżyc, który z minuty na minutę stawał się coraz bledszy, ustępując miejsca najbliższej nam gwieździe. W oddali zaczynało świtać, jednak dzień nie dotarł jeszcze do nas.
-Chodź — Jamie poprawił swój płaszcz i wysiadł z samochodu. Podążyłam jego śladem. Pierwszą rzeczą, jaką poczułam, był niezwykle rześki zapach oceanicznej bryzy. Natychmiastowo otrzeźwił on moje ciało i rozum. Brunet zmierzał w stronę skalnej plaży, co jakiś czas zerkając, jakby chciał się upewnić, że wciąż idę za nim. Ja jednak nie miałam zamiaru nigdzie uciec. Cieszyłam się na tę przygodę kilka godzin temu i cieszy mnie ona nadal. Po chwili spaceru mężczyzna znalazł większy kawałek skały i znów usiadł na nim, bez żadnego koca, bądź chociażby kawałka materiału. Poklepał miejsce obok siebie, a ja cóż, zrobiłam dokładnie to, co on. Szum fal zdawał się być jedynym akompaniamentem dookoła nas. W tym momencie poczułam, że jest mi po prostu dobrze. Usłyszałam dźwięk zapalanej zapalniczki, a już po chwili zobaczyłam przed nosem dłoń, z rozpalonym skrętem. Podążyłam wzrokiem nieco wyżej i natknęłam się na intensywną zieleń oczu Jamiego. Kolor ten przypomina najszlachetniejszy szmaragd. Dłoń mężczyzny pozostała niewzruszona. Nigdy nie paliłam, jednak postanowiłam spróbować. Kto, jak kto, ale Jamie z pewnością ma dobrej jakości wyrób. Wzięłam do ust jointa i zaciągnęłam się nim, by w przeciągu sekundy niemal wypluć dym ze swoich płuc. Atak kaszlu, którego dostałam, przerwał Brunet, częstując mnie mleczną kawą, którą zamówił podczas naszego postoju. Sam zaciągnął się i przetrzymał dym nieco dłużej, by wypuścić go gęstym obłokiem. Druga próba poszła mi już nieco lepiej. Zaciągnęłam dym głęboko do płuc i pozwoliłam mu zagościć w swoim umyśle. Nie musiałam długo czekać, by poczuć działanie marihuany. Jak bym je określiła? Z pewnością powoduje pewną błogość. Oraz wrażenie, jakby czas i otaczający świat zwolnił. Spojrzałam w przekrwione oczy Jamiego. Wydawały się teraz niemal iskrzyć, a ich zieleń, dzięki kontrastującej barwie białek ocznych, zyskała na intensywności. Ten dokończył palić skręta i wyrzucił niedopałek do wody. Przysiadł się bliżej mnie, obejmując ramieniem. Tak prosty gest, a tak znaczący. Uśmiechnęłam się szeroko pod nosem.
-Gdy byłem mały, moja mama często opowiadała mi islandzkie sagi. Jedna z nich opowiada o Eryku Rudym i jego potomkach. Według jednej z legend to właśnie oni odkryli Amerykę Północną. Przez wiele lat nie pamiętałem nawet, że coś takiego miało miejsce. Wieczorne opowieści do snu. Podczas sprzątania jakichś kartonów, parę lat temu, natknąłem się na starą książkę. Właśnie tą, zawierającą podania. Nawet nie wiesz, ile radości sprawiło mi jej zobaczenie. Te opowieści, choć są bajkami, powiedziały mi wiele o tym, kim jestem — Brunet spojrzał na mnie, upewniając się, że go słucham. Czy słuchałam? Tak. Mogłabym go słuchać godzinami — Chcę, żebyś pamiętała, jaka naprawdę jesteś.
Kiwnęłam głową ze zrozumieniem. Mimo że jego słowa wpadły pomiędzy moje galopujące myśli, jestem pewna, że doskonale je zapamiętam. Spojrzałam w dal. Na horyzoncie zaczynało świtać, a znajdujące się na wschodzi słońce, powoli odznaczało się na gładkiej tafli oceanu. Cisza, spokój i beztroskość. Trzy rzeczy, których przez tyle lat poszukiwałam, w tym momencie otaczają mnie, powodując stan, w którym chciałabym pozostać już na zawsze. Bezpieczeństwo? Nie wiem, czy do końca je odczuwam. Z pewnością nie czuję zagrożenia ze strony mężczyzny, siedzącego tuż obok. Głęboko zaciągnęłam w płuca rześkie powietrze. Boże, dlaczego nie może tak zostać już na zawsze?
-Chodź. Musimy wracać.
Podniosłam głowę. Jamie stał nade mną z dłonią wystawioną w moją stronę. Niechętnie złączyłam swoje palce z jego i pozwoliłam dźwignąć się z pozycji siedzącej. Do samochodu wróciliśmy w milczeniu. Żadne z nas nie potrzebowało w tym momencie słów. Wystarczyła nam cisza.
Jamie POV
Oddałbym wiele, by jak najbardziej przedłużyć ten dzień. Chociaż tak naprawdę Ameryka dopiero budzi się do życia. Odwiozłem Annie pod samo mieszkanie, obiecując, że niedługo się spotkamy. Nie jestem tego jednak taki pewien. Sprawy w Philadelphii zdecydowanie nie poszły po mojej myśli, a ja, zamiast spróbować jak najszybciej rozwiązać sytuację, pozwoliłem sobie na kilka godzin ucieczki. Blondynka opuściła mój samochód już chwilę temu, jednak ja wciąż tkwię pod jej kamienicą. Cholera jasna, uczucia, które we mnie powoduje, zaczynają przejmować nade mną kontrolę. Spokój i opanowanie dawno nie gościły w moim ciele. W głębi duszy jest to jednak dla mnie zbawieniem. Nie jestem tylko pewien, jak poradzę sobie w moim świecie, jeżeli w moim życiu wciąż obecna będzie Annie. Z piskiem opon ruszyłem z zajmowanego miejsca i wpisałem kolejny cel podróży w nawigację: Miami.
CZYTASZ
Villain Love
Short StoryCzy ta miłość ma prawo się wydarzyć? Annie Jones wciąż się obawia. Boi się, że przeszłość w końcu ją dopadnie. Co więc się stanie się, gdy do jej życia wkroczy mężczyzna, którego dekadę temu poznała w najgorszych możliwych okolicznościach? <FRAGM...