Lipiec 1941
-Wiesz, że cię kocham? - powiedziałam, patrząc w jego niebieskie oczy. Leżeliśmy na jego łóżku, a nasze twarze były zwrócone do siebie.
-A ty wiesz, że cię kocham? - zapytał uśmiechając się promiennie.
-Wiem.
-A wiesz, że jesteś kobietą mojego życia?
-A jestem?
-Jesteś, ale kiedyś pojawi się inna...
-Proszę? Bo chyba się przesłyszałam. Chcesz mi coś powiedzieć? - zdenerwowałam się i podniosłam do pozycji siedzącej.
-I będzie mówić do ciebie "mamo" - dokończył - no już się nie złość. Złość piękności szkodzi.
-Ty jesteś wariatem. Największym na świecie! - zaśmiałam się, ale jednocześnie odetchnęłam z ulgą.
-A wyjdziesz za mnie?
-Kiedyś, jak mnie poprosisz to na pewno.
-A jakbym teraz zapytał? Wyjdziesz za mnie?
-Nie wygłupiaj się - prychnęłam.
- Nie wygłupiam się. Mówię poważnie, weźmy ślub.
-Jest wojna. To nie czas na takie konwenanse.
-Czyli nie chcesz?
-Aluś, to nie tak.. Bardzo chcę, ale po prostu...
-Z Olkiem się zaręczyłaś - fuknął.
-I widziałeś jak to się skończyło. Nie mówię, że ty byś zrobił to samo. Ty taki nie jesteś. Ale ja chyba nie jestem jeszcze gotowa na małżeństwo. Poczekajmy jeszcze, dobrze?
-Ile mamy czekać? Miesiąc, dwa, rok? Możemy się pobrać po wojnie. Może nie są takie jak sobie wyobrażałaś, Aleksander na pewno bardziej się postarał, ale nie mogłem dłużej czekać. Ale ty chyba nie chcesz w ogóle, żebym był twoim mężem.
-Oczywiście, że chcę! Tylko chyba jeszcze nie teraz...
-Dlaczego?
-Uświadomiłam sobie kilka rzeczy, po co mamy się spieszyć?
-A jak któreś z nas zginie?
-Nawet nie waż się tak mówić. Będziemy żyć. Wszyscy.
-A wracając?
-Do czego? - zapytałam, chociaż doskonale wiedziałam jaka jest odpowiedź na moje pytanie, a chłopak spojrzał na mnie takim odpowiadającym wzrokiem - Ah, no tak. Kochanie, jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Odrzucenie ciebie byłoby najgłupszą rzeczą jaką mogłabym zrobić. I nie obchodzi mnie, że nie będę miała pierścionka, bo to nie świadczy o miłości. Kocham cię. Kocham. To będzie dla mnie zaszczyt być twoją żoną. Ale jeszcze nie teraz.
-Czyli jednak się zgadzasz? - dopytał uradowany.
-Tak - uśmiechnęłam się.
-Kocham cię, kocham cię, kocham cię! - zawołał, wstając - chodź - powiedział.
-Gdzie? - zapytałam, nie mogąc powstrzymać śmiechu.
-Chciałabym wykrzyczeć swoje szczęście całemu światu, ale że mogłoby się to skończyć wizytą na Szucha, to powiemy mamie, mojej siostrze i reszcie - wyjaśnił.
-To na co czekamy?
-Ty mnie zatrzymujesz, geniuszu mały - zakpił.
Umówiliśmy się wszyscy u Pauliny. Nie powiedzieliśmy im po co chcemy się spotkać. Uznaliśmy, że niespodzianka będzie lepszym pomysłem. Mama i siostra Alka bardzo się ucieszyły na wieść o naszych zaręczynach, chociaż nie kryły zaskoczenia. Potem poszliśmy już do domu ciemnowłosej. Miałam tylko nadzieję, że nie będzie tam Julki, która ku mojemu niezadowoleniu nadal u niej mieszka. Ale co ja mogę zrobić? W końcu jest kuzynką mojej przyjaciółki i muszę się pogodzić z jej obecnością.
CZYTASZ
W cieniu wojny
Historical Fiction𝐯𝐞𝐧𝐢, 𝐯𝐢𝐝𝐢, 𝐯𝐢𝐜𝐢 🪐 Znacie to uczucie, kiedy mieliście plany, wielkie marzenia, ale los chciał inaczej? No właśnie... wojna. Akurat kiedy miałam iść na studia, zacząć nowy etap w życiu, wszystko szlag trafił. Ale my się nie poddamy się b...