Luty 1942
Wszędzie było biało. Jakby jakieś pudełko, którego wewnętrzne ściany były śnieżnobiałe. A przede mną było tylko oślepiające światło.
Ja byłam ubrana w długą sukienkę, również była. Wyglądała trochę jak suknia ślubna. Włosy miałam zaplecione w długi, ciasny warkocz, swobodnie opadający na lewe ramię. Nawet nie wiem jakim cudem, skoro ostatnio obcięłam włosy.
Skierowałam się w stronę tego jasnego punktu.
Z każdym krokiem byłam zarazem bliżej, ale też dalej.
Szlam już jakiś czas, ale nie czułam ani zmęczenia ani nawet bólu nóg.
Przede mną ukazało się kilka postaci. Jedna kobieta i czterech mężczyzn. Wszyscy byli ubrani na biało, bez wyjątku.
Odwrócili się do mnie po chwili, a moim oczom ukazały się najbliższe mi osoby.
Rodzice.
Alek.
Tadeusz.
Janek.
Nie było Pauliny.
Nic nie rozumiałam. Totalnie nic.
-Dzień dobry, córeczko - powiedział tata.
-Tata...? Gdzie ja jestem? Co się dzieje?
-Tutaj jesteś bezpieczna, kochanie - tym razem głos zabrała mama.
Nadal nic nie rozumiałam. Nie ma tutaj wojny, bo jestem tylko ja i... no właśnie, kto?
Oni są prawdziwi?
Czy to tylko moja wyobraźnia?
Anioły?
Za dużo pytań, a za mało odpowiedzi.
W pewnym momencie zobaczyłam, że Alek, jak zwykle uśmiechnięty, wyciąga w moim kierunku swoją dłoń. Uśmiechnęłam się delikatnie. Niepewnie do niego podeszłam i podałam mu moją rękę, ale nie mógł jej dotknąć.
Tak jakbym była duchem.
Uśmiech zszedł z jego twarzy, tak samo jak z mojej, a mimo to podeszłam do niego.
Nagle to wszystko zniknęło...
Znowu znalazłam się w okupowanej Warszawie.
Coś mi jednak nie grało.
Coś się zaraz wydarzy i ja się dowiem co, albo nie nazywam się Łucja Lewandowska.
Usłyszałam huk. Ktoś strzelił, ale to nie była łapanka.
Schowałam się za filarem, zza którego i tak potem wyjrzałam, aby zobaczyć co się dzieje.
Więźniarka stała w płomieniach.
Ktoś coś krzyczał, ale przez zamieszanie nie wiedziałam kto to, ani co krzyczał.
Dopiero po chwili zobaczyłam chłopaka biegnącego do samochodu. Rozpoznałam w nim Tadeusza, więc na pewno gdzieś są też Alek i Janek.
Tylko nigdzie ich nie widziałam...
Podeszłam trochę bliżej tłumu stojącego koło więźniarki.
Udało im się kogoś odbić.
Tylko kogo?
Zobaczyłam Alka, spojrzałam w jego oczy. Były takie szczęśliwe, ale widać było po nich, że się bał.
CZYTASZ
W cieniu wojny
Fiksi Sejarah𝐯𝐞𝐧𝐢, 𝐯𝐢𝐝𝐢, 𝐯𝐢𝐜𝐢 🪐 Znacie to uczucie, kiedy mieliście plany, wielkie marzenia, ale los chciał inaczej? No właśnie... wojna. Akurat kiedy miałam iść na studia, zacząć nowy etap w życiu, wszystko szlag trafił. Ale my się nie poddamy się b...