𝐑𝐨𝐳𝐝𝐳𝐢𝐚ł 𝟑𝟗

110 9 187
                                    

Na dworze nie świeciło słońce, nie było ciepło, ptaki nie ćwierkały radośnie. Liście opadły z drzew, ludzie byli smętni. Był chłód. Tak, jakby świat czuł to, co się dzieje. Jakby czuł emocje i uczucia ludzi. Tą nienawiść płynącą prosto z serc.

W niedużym mieszkanku nadal jednak toczyło się życie. Najbardziej normalnie, jak tylko się da. Mimo śmierci, która czyhała za rogiem, Niemców, którzy oficerskimi butami wystukiwali ponury marsz i Boga, który pozwolił na to wszystko.

—Jak się ma najpiękniejsza dziewczyna na świecie?

—Nie mów tak o mnie. Zaraz spuchnę i będziesz miał swoją najpiękniejszą dziewczynę na świecie – Łucja zadrwiła w odpowiedzi.

—Co z tego... Ważne, że dasz nowe życie naszemu dziecku. Mojej córeczce, albo synkowi. Już się nie mogę doczekać, aż pokażemy mu świat...

—Oby ten świat do tego czasu stał się lepszy. Ta cała wojna, śmierć na każdym kroku. Nie chcę takiego życia dla mojego dziecka.

Łucja, tak jak większość matek chciała, aby jej dziecko żyło w dostatku, miało jak najlepsze życie, nie musiało cierpieć. Jednak czasy, w których przyszło jej żyć i w jakich wyda na świat swojego pierworodnego potomka były piekielnie okrutne. Nic nie było pewne, a więc bała się o życie małego człowieka, którego nosiła pod sercem. Drżała, kiedy Jasiek wychodził z domu, a tym bardziej kiedy długo nie wracał.

   Paulina długo nie mogła uwierzyć w to, że Łucja zdradziła Alka. Nadal nie wierzyła, chociaż minął już dobry miesiąc, odkąd prawda wyszła na jaw. Mimo to spotykała się z przyjaciółką, starała się nie pokazywać, że ma jej to za złe. Odsuwała się także powoli od Michała. Często się kłócili. To nie była już ta sama para, którą byli na początku. On chciał się żenić, ale ona uważała, że jest za młoda. Zbliżyła się za to do Alka. Stali się dla siebie jeszcze bliższymi przyjaciółmi.

   Rudy nie chciał wybaczyć Łucji tego, co zrobiła. Miał do niej żal, że tak bardzo zraniła jego przyjaciela i próbowała ukryć tę prawdę kłamiąc mu w żywe oczy. Zresztą przecież nie tylko jemu, ale wszystkim.

Jedynie Tadeusz nie odwrócił się od niej. Co prawda, na początku był zły, ale gdy zobaczył, że teraz jest szczęśliwa jak nigdy dotąd, wybaczył jej. Nie mógłby postąpić inaczej. Nie było Łucji bez Zośki, a Zośki nie było bez Łucji. Tak już po prostu było. Od zawsze.

—Chcę, żebyś dzisiaj kogoś poznała – oznajmił Jasiek.

—Kogo?

—Moją najlepszą przyjaciółkę. Mieszka w Poznaniu, ale przyjechała na kilka tygodni do Warszawy, właściwie pod Warszawę. Ma na imię Asia, ciut starsza od ciebie, tylko kilka miesięcy.

—Mam zacząć być zazdrosna?

—Tak. Właśnie miałem ci powiedzieć, że z tą przyjaciółką to żartowałem i tak naprawdę to Aśka jest moją żoną, która dzisiaj przyjeżdża z Poznania z dwójką naszych dzieci.

—Dobra, to ja się wyprowadzam. Nie będę zajmowała miejsca.

   Odkąd Łucja związała się z Jaśkiem nie brała już wszystkiego na poważnie. Wiedziała, gdzie postawić kropkę, jeśli było to nad wyraz konieczne, ale przy okazji umiała się dobrze bawić. Było to jak nowa, niezapisana jeszcze książka, w której dziewczyna miała od nowa pisać swoją historię.

W tym czasie, na warszawską stację kolejową nadjechał pociąg, z którego, jak z dziurawego worka, zaczęli wysypywać się podróżujący. Jako jedna z ostatnich, wdzięcznym, jak na dobrze urodzoną panienkę przystało, krokiem wyszła dziewczyna. Rozejrzawszy się dookoła, uśmiechnęła się lekko pod nosem i ruszyła do swojego celu.

W cieniu wojnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz