Czerwiec 1941
-Dziewczyny, chodźcie! Woda jest ciepła! - wołali nas chłopcy, jednak my za żadne skarby świata nie chciałyśmy się zgodzić.
-Nie ma mowy! - odpowiadałyśmy chórem. Podczas gdy oni bawili się, jak małe dzieci, w wodzie, my siedziałyśmy na brzegu i patrząc na nich, rozmawiałyśmy o babskich sprawach.
-No kochanie, nie daj się prosić! - powiedział Aleksy.
-A co mi zrobisz? - zapytałam z cwanym uśmieszkiem na ustach.
-A to! - zawołał i już po chwili znalazłam się na jego rękach, przez co cicho pisnęłam.
-Wariat! Mówił ci to ktoś?
-A żeby to raz - zaśmiał się - poza tym, jestem twoim wariatem.
-Te, zakochańce, weźcie Paulę i chodźcie! - zawołał do nas Janek.
-Ja zostaję tutaj! - krzyknęła.
-Nie wiesz co tracisz! - odpowiedział jej Rudy.
Poczułam delikatne kropelki na ciele, a już chwilę później wylądowałam z pluskiem w jeziorze. Chłopcy mieli rację - na prawdę było ciepło i przyjemnie. Podpłynęłam do mojego chłopca, który po wrzuceniu mnie, zdążył już odpłynąć.
-Cześć, mój maluchu - przywitał mnie.
-Nie jestem mała - prychnęłam.
-Przy mnie jesteś - zaśmiał się kliknął mnie w nos.
-Nie kłóć się ze mną.
-Już nie będę, słowo harcerza - uśmiechnął się tym swoim Alkowym uśmiechem.
-Jak ty to robisz, że masz taki piękny uśmiech?
-Ja? Nic. Mój uśmiech jest przeciętny. Za to twój, jest nie z tej ziemi.
-Nie prawda.
-Prawda. Lepiej wiem - zaczął się ze mną przedrzeźniać - jak ty się lubisz ze mną drażnić - dodał, a ja wywróciłam teatralnie oczami.
-No masz rację, lubię - zachichotałam lekko - a Orsza podjął już decyzję w mojej sprawie?
-Nie mówiłem ci? Chce się z tobą spotkać i porozmawiać.
-Kiedy?
-Dzisiaj, o dwunastej.
-A jest?
-Szczerze, to nie wiem - wzruszył ramionami, a ja skierowałam się, aby wyjść na brzeg.
-Która godzina? - zapytałam Paulinę, kiedy byłam już obok niej.
-Za dziesięć dwunasta - odpowiedziała pogodnie, nie odrywając wzroku od książki. Stanęłam jakbym zobaczyła ducha, no po prostu myślałam, że zabiję tego mojego Alka!
-Aleksy, kiepie jeden! Mam dziesięć minut! Jak się spóźnię, to będzie twoja wina! Ba, oczywiście, że się spóźnię! - wrzasnęłam.
-Przepraszam! - odpowiedział ze śmiechem - poczekaj, idę z tobą! - dodał, wychodząc z wody.
-To rusz się! I tak jesteśmy spóźnieni.
Doszliśmy na miejsce oczywiście z piętnastominutowym spóźnieniem. Całą drogę udawałam, że jestem obrażona, ale w głębi serca chciało mi się śmiać z tego, jak usilnie próbował mnie przepraszać za swój błąd. Wyglądało to na prawdę przesłodko.
Kiedy Alek wszedł pierwszy do budynku, strasznie się denerwowałam. Gorzej nawet chyba niż maturą.
-Możesz wejść - powiedział, wychodząc.
CZYTASZ
W cieniu wojny
Ficção Histórica𝐯𝐞𝐧𝐢, 𝐯𝐢𝐝𝐢, 𝐯𝐢𝐜𝐢 🪐 Znacie to uczucie, kiedy mieliście plany, wielkie marzenia, ale los chciał inaczej? No właśnie... wojna. Akurat kiedy miałam iść na studia, zacząć nowy etap w życiu, wszystko szlag trafił. Ale my się nie poddamy się b...