Marzenia. Czym tak właściwie są? Czymś niesamowitym, czymś dzięki czemu można uciec od krwawej, brutalnej rzeczywistości? Może aniołami, dzięki którym możemy sięgnąć nieba? A może po prostu są... Niczym? Zabierają czas nie wnosząc nic do życia, a wręcz pogrążając w zazdrości, smutku?
"Ona ma coś, czego ja nie mam" myślała Łucja, leżąc beznamiętnie na szpitalnym łóżku.
Nie straciła dziecka. Lekarz wytłumaczył jej, że krwawienia w ciąży się zdążają, ale teraz musi bardziej uważać, więcej odpoczywać, jeżeli chce, aby wszystko było w porządku.
—Nie pójdziemy do mojej rodziny. Nie będę cię narażał. – oznajmił Jasiek, siedząc przy niej tego dnia, niedługo po tym jak zajęli się nią specjaliści.
—Dobrze – zgodziła się. Cieszyła się, nie chciała tam iść z całego serca. – Spędźmy te święta tylko we dwoje. Jak tylko stąd wyjdę pójdziemy do domu, usiądziemy w salonie i będziemy rozmawiać. Całą noc. Potrzebuję tego.
—Jak sobie życzysz. Teraz najważniejsze jest wasze zdrowie. – uśmiechnął się. Pocałował ją w czoło, następnie odszedł.
Podszedł do Pauliny, która siedziała na korytarzu. Starała się panować nad strachem. W tamtej chwili myślała tylko o jednym – żeby jak najszybciej dotrzeć do szpitala. Najbliższy był jednak daleko, a żadna wolna riksza tamtędy nie przejeżdżała. Samochód także żaden się nie zatrzymał, na Niemców, zaiste, nie można było liczyć. Przeszły duży kawałek drogi. Był ból i były łzy, ale silniejsze było zdeterminowanie i miłość.
Być może to ta miłość uratowała życie tego Bogu ducha winnego dziecka, które nawet nie zaznało światła dziennego, nie zobaczyła świata, brutalnego, skrywającego wiele bolesnych tajemnic, ale jednak mającego w sobie coś pięknego, coś pociągającego.
—Dziękuję. – powiedział. Podniosła głowę do góry. – Dzięki tobie ona żyje. I dziecko.
—Kochasz ją? – zapytała. – Zrobiłbyś dla niej wszystko?
—Stawiłbym czoła samemu diabłu, gdybym tylko musiał. Gdyby taki był warunek tego, że ona będzie żyć, zrobiłbym to bez wahania.
—Cieszę się, że znalazła kogoś takiego jak ty. Kogoś, kto kocha ją naprawdę. Wiesz, ona naprawdę była zakochana w Alku. On w niej na początku też. Nie widzieli poza sobą świata i trzeba było ich od siebie odciągać siłą.
Ciepłe dłonie spoczywały na twarzy nastolatki, gdy niebieskie spojrzenia przenikały się do głębi, wyrażając więcej, niż nawet najpiękniej dobrane słowa, najlepsze pochwały.
—Więc co się wydarzyło, że ta wielka miłość odeszła? – zapytał.
—Gdy Łucję aresztowało gestapo, Alek bardzo to przeżywał. Pokłóciliśmy się, wygarnęłam mu trochę, może nawet trochę za dużo...
—Widzisz to? – zapytała retorycznie wskazując kropelki spływające po jej policzku. – To jest dowód na to, że zależy mi na tobie. I na tym, żebyś wyszedł z tego piekła bez ani jednej blizny. A teraz... Teraz rób co chcesz. Ale jak zaboli, to nie proś mnie o pomoc.
—Dotknęło go to, bo powiedziałam wszystko, co zatruwało moje serce. Te wszystkie kłamstwa... Wydaje mi się, że wtedy zdał sobie sprawę z tego, że wcale nie kocha Łucji tak, jak sądził, że ją kocha. Wyszła z Szucha, ale to już nie była ta sama dziewczyna, co kiedyś. Nie chcę myśleć, co tam przeszła, ale stała się przez to egoistką, a przy tym strasznie bojaźliwą. Kłóciła się z Alkiem, ze wszystkimi. Rozstali się, bo żadne z nich nie mogło już tego wytrzymać.
—Dziękuję, że mi o tym powiedziałaś. Nie sądziłem, że tak się to potoczyło, więc winiłem siebie.
—Niepotrzebnie, Jasiek. To prawda, że to co zrobiliście nie było w porządku względem Alka, ale on też nie był jej do końca wierny. Nawet kiedy stał przed ołtarzem kłamał przysięgając, że będzie jej wierny myślą i czynem. – uśmiechnęła się. – No, przepraszam, ale muszę się zbierać. Małe dziecko w domu, muszę jeszcze zajść do taty. Wesołych świąt dla was.
—Jeszcze raz dziękuję. Wesołych.
Spojrzał w kierunku drzwi sali, w której leżała jego dziewczyna. Ten jego ideał z wadami.
CZYTASZ
W cieniu wojny
Historical Fiction𝐯𝐞𝐧𝐢, 𝐯𝐢𝐝𝐢, 𝐯𝐢𝐜𝐢 🪐 Znacie to uczucie, kiedy mieliście plany, wielkie marzenia, ale los chciał inaczej? No właśnie... wojna. Akurat kiedy miałam iść na studia, zacząć nowy etap w życiu, wszystko szlag trafił. Ale my się nie poddamy się b...