𝐑𝐨𝐳𝐝𝐳𝐢𝐚ł 𝟏𝟎

378 21 179
                                    

W mediach jest piosenka "When I was your man", która myślę, że pasuje do tego rozdziału :))
_________________________________________

Maj 1940

Maj jest taki piękny, prawda?

Zawsze lubiłam ten miesiąc. Wydawał mi się być taki magiczny. I wcale nie dlatego, że urodziłam się w maju! Szczerze mówiąc, od kilku lat nie lubię dnia moich urodzin. W końcu, z każdym rokiem jestem starsza. A kobiety chciałyby być wiecznie młode i piękne.

Więc dlaczego?

Bo wszędzie jest tak pięknie, zielono. Kwitną kwiaty, które ja po prostu uwielbiam. Zwłaszcza te polne. Zawsze gościły w moim pokoju. Kiedy tylko rozkwitały, ja wybierałam się na łąkę i zrywałam je, aby potem móc wstawić je do wazonu. I tak co roku.

A teraz tak nie robiłam. Może wydoroślałam i wyrosłam z tego. Chyba, że to przez wojnę, nie mam czasu na przyozdabianie mieszkania. Właśnie, od niedawna mieszkam już sama. Tak jest zdecydowanie o wiele wygodniej, niż z mieszkanie z kimś.

Chociaż dzisiaj była wyjątkowa okazja. I mimo, że ostatnie urodziny obchodziłam w 1938, te osiemnaste, to z racji, że dzisiaj zmieniam kod na dwójkę z przodu, postanowiłam zaprosić najbliższe mojemu sercu osoby. Czytaj Tadeusza, Janka, Paulinę... i Alka.

Nie mogłam tak po prostu go przekreślić. To po prostu nierealne. Chociażby ze względu na naszych wspólnych przyjaciół. Poza tym, nie mogę o nim zapomnieć. Mam za dużo wspomnień z nim związanych. A teraz jesteśmy przyjaciółmi. Przynajmniej tak mi się wydaje.

Od rana dzisiaj jestem w biegu. Wstałam prawie, że o dziesiątej. Przypomniało mi się, że przecież muszę czymś nakarmić moich gości. A żeby to uczynić muszę zrobić zakupy. Ubrałam się szybko, narazie w szarą koszulę i spódnicę. Na później wyjęłam białą, koronkową sukienkę.

Na śniadanie zjadłam kanapkę z marmoladą. Była strasznie słodka, aż chyba za bardzo. Wojna totalnie obrzydziła mi ten smak. Tak samo jak wiele innych. Niedługo zacznie mi to wszystko wychodzić uszami. I pomyśleć, że kiedyś mi to nie przeszkadzało!

Zebrałam wszystkie potrzebne rzeczy, typu pieniądze, dokumenty, i tak dalej, po czym wyszłam z domu. Na dworzu przywitało mnie ciepłe powietrze. Powiedziałabym nawet, że bardzo. Było tak przyjemnie, że pożałowałam, że założyłam kurtkę. Nauczona własną głupotą, szybko wróciłam do mieszkania i zostawiłam zbędny element garderoby.

Bo wiecie, gdybym tego nie zrobiła, po powrocie do domu mogłoby się okazać, że wróciłam ze wszystkim, oprócz kurtki, która podczas zakupów zwisałaby sobie z mojego ramienia.

Jakoś za bardzo nie uśmiechało mi się bieganie po mieście. Całe szczęście ktoś mądry wymyślił kiedyś tramwaj, dlatego z chęcią skorzystałam z teg cudownego wynalazku. Wsiadłam do niego. Stanęłam przy barierce, centralnie przy wejściu i mocno się jej chwyciłam. Po chwili tramwaj ruszył, a ja poleciałam do przodu. Na szczęście nie przewróciłam się. Kolejny genialny wynalazek - barierki!

Za to Niemcy w swoim przedziale Nur für Deutsche siedzieli niczym królowie na swych tronach. Uważali się właśnie za takich królów całego świata. Myśleli, że wszystko im wolno, a za ich czyny nie spotka ich w przyszłości żadna kara.

Nic bardziej mylnego.

Kiedy już będzie po wojnie wszystko się zmieni. Nie będzie już tak jak było kiedyś. Świat nie zapomni i nie wybaczy Hitlerowi tego terroru. On i wszyscy jego zwolennicy skończą z kulą pod ścianą, wisząc na szubienicy albo z odciętą głową. Czyli tak, jak powinni skończyć już dawno, ale nikt do tej pory się nie odważył. Albo odważył i jak dotąd nigdy jeszcze nie wyszło.

W cieniu wojnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz