𝐑𝐨𝐳𝐝𝐳𝐢𝐚ł 𝟏𝟏

327 20 200
                                    

W mediach jest piosenka Shawn'a Mendesa pt. "Treat you better", która myślę, że pasuje do pewnego fragmentu z tego rozdziału. Zapraszam do odsłuchania :))
_________________________________________

Maj 1941

-Lucek! - krzyknął mój ukochany na mój widok. Nie widzieliśmy się tylko dwa tygodnie, ale nie mogliśmy bez siebie żyć. Kiedy do niego podbiegłam, rzuciłam mu się na szyję, a on podniósł mnie lekko do góry i zaczął kręcić się w kółko.

-Aluś, przestań! - zawołałam, cały czas się śmiejąc.

-Pięknie wyglądasz. Z resztą jak zwykle - skomplementował mnie - Ten wyjazd ci służył. A w tych włosach ci do twarzy. Wyglądasz lepiej niż w tym warkoczu.

No tak. Będąc na tym wyjeździe zmieniłam fryzurę. Ścięłam włosy do ramion. Tak jest naprawdę o wiele, wiele wygodniej! A z warkocza chyba wyrosłam, bo nie planuję z powrotem do niego wracać. Przynajmniej na razie.

Nawet na dworcach Niemcy musieli się krzywo patrzeć na witające lub żegnające się pary albo pojedynczych pasażerów lub ich legitymować, dlatego szybko odeszliśmy z tamtego miejsca. Poszliśmy do naszego nowego mieszkania, abym mogła zostawić bagaże i odświeżyć się po podróży, a potem poszliśmy na spacer. Ja opowiadałam mu o tym, jak było w Krakowie, a on opowiadał co się działo w Warszawie, pod moją nieobecność.

-Tadeusz! - zawołałam na widok przyjaciela i podbiegłam do niego.

-Wróciłaś już? - zapytał.

-Jak widać! Co u ciebie? Nie wysłałeś ani jednego listu przez całe dwa tygodnie!

-Przepraszam, ale miałem dużo na głowie.

-Tadek, co ty się tam tak szla - urwał chłopak - Lucy, wróciłaś! - zawołał i wyłonił się zza pleców Zośki, a razem z nim jeszcze jeden chłopak.

-Janek, tęskniłam! - ucieszyłam się. Potem przeniosłam wzrok na ostatniego z nich i wtedy moja mina trochę zrzedła - cześć Alek... - powiedziałam, już bardziej przygnębionym głosem.

-Serwus - odpowiedział prawie takim samym tonem głosu, co ja.

Odkąd się związałam się z Aleksandrem, nasze relacje uległy zmianie. Nie dogadujemy się już tak jak kiedyś. Kiedy zerwaliśmy, powiedzieliśmy sobie, że będziemy przyjaciółmi. A tymczasem zachowujemy się jeszcze gorzej niż po naszym pierwszym spotkaniu. To była okropnie ciężka chwila dla mnie, jak i dla niego. Chcąc, nie chcąc, przeżyliśmy ze sobą dużo czasu. To on pomógł uwolnić mnie z rąk Gestapo, to z nim mieszkałam przez kilka tygodni. To z nim chciałam doczekać końca wojny, za niego chciałam wyjść, jemu chciałam urodzić dzieci, z nim chciałam spędzić resztę życia, ale najwidoczniej nie on był mi pisany. Mam nadzieję, że będzie bardziej szczęśliwy z inną dziewczyną.

-Może pójdziemy do Wedla? - zapytałam - tak w piątkę, albo możemy wziąć Paulinę.

-Kochanie, ja zaplanowałem już coś dla nas - odpowiedział Olek.

-Tak, a co? - zapytałam zaciekawiona.

-Zobaczysz - uśmiechnął.

-To my nie będziemy wam już przeszkadzać - powiedział zrezygnowany Aleksy. Nie przepadał za Aleksandrem, tak samo zresztą jak Aleksander nie przepadał za Aleksym. Nie zdziwiłabym się, gdybym się dowiedziała, że Tadeusz, Janek i Paulina też nie darzą Aleksandra zbytnią sympatią i na odwrót. Bo, może i mi tego nie powiedzieli i starali się tego nie pokazywać, to widać, że się nie dogadują.

***

Doszliśmy na jakąś polanę. Cała była usłana różnymi kwiatami. Było pięknie.

W cieniu wojnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz