𝐑𝐨𝐳𝐝𝐳𝐢𝐚ł 𝟐𝟖

126 8 127
                                    

   Wchodząc po schodach Tadeusz obmyślał plan, jak wyciągnąć Łucję z bagna, w które wpadła. Wparował do mieszkania przyjaciół bez żadnego anonsowania się.

—Matko słodka, Zośka! – krzyknął Alek, zaskoczony nagłym pojawieniem się przyjaciela. – Czy tobie na mózg siadło?

—Łucja wpadła – oznajmił. – Nie mam pojęcia dlaczego.

Aleksy analizował te słowa w milczeniu. Czuł się winny. Gdyby nie ich "kłótnia", nie musieliby szukać teraz sposobu, aby wyciągnąć jego żonę z więzienia.

—Jest u ciebie ktoś? – zapytał Tadeusz, słysząc jak w drugim pokoju podłoga delikatnie skrzypie.

—Paulina. Paulina jest u nas. Urodziła rano – uśmiechnął się delikatnie, ogłaszając radosną nowinę. Zośka także lekko się uśmiechnął.

Wspomniana dziewczyna wyszła z pokoju. Wyglądała na szczęśliwą, lecz jej cera była biała śnieg, z czoła spływały jej kropelki potu. Idąc chwiała się, nie mogła złapać równowagi, a także trudno było jej złapać trochę tchu.

—Usiądź, proszę – powiedział Alek. – Wyglądasz jakbyś miała zemdleć. Dobrze się czujesz? – dodał. Paulina pokiwała głową.

Tadeusz kontynuował. Czuł się niezbyt dobrze, że musiała słuchać tego też Paulina, ale nie mógł jej też wyprosić. Przyjaźniły się z Łucją, więc miała prawo wiedzieć, co się stało.

   Łucja siedziała wtedy w więziennej celi na zimnym betonie. Razem z nią były inne kobiety, ale one nie specjalnie darzyły ją sympatią, a i ona wolała nie wchodzić z nimi w bliższe relacje.

   Jasiek nie mógł zebrać myśli. W jego głowie miał tylko jedno. Wysoką blondynkę o niebieskich oczach. Widział ją wszędzie, przez co coraz bardziej pragnął bliżej ją poznać.

Daj sobie z nią spokój. – powtarzał sobie w myślach. – Ona nigdy nie pokocha kogoś takiego jak ty.

Jasiek! Czy ty możesz przyjść na obiad?! – krzyknęła jego matka z kuchni.

—Chryste... – mruknął pod nosem. – Idę, nie drzyj się tak!

Wchodząc do salonu przywitał go niski i zimny ton głosu ojca, który siedział już przy stole i czytał gazetę.

—Nie odzywaj się tak do matki.

—Nie interesuje mnie, co ma do powiedzenia ktoś taki, jak ty.

Kobieta nalała zupę na talerz najpierw swojemu synowi, później mężowi i dopiero później sobie. Była jedyną osobą, która podtrzymywała tę rodzinę przy życiu. Gdyby nie ona, prawdopodobnie ojciec wyrzekłby się swojego syna, a on nie miałby mu tego za złe.

—Jak było w pracy? – zapytała spokojnym głosem.

—Przyprowadzili nam dzisiaj dziewczynę. Czerwińska, chociaż cholera wie, jak naprawdę się nazywa, bo dokumenty miała, suka, fałszywe. Łucja ma chyba na imię. Niebrzydka, taka drobna blondyneczka, niebieskie oczy. Ale za to jakie spojrzenie, ostre jak nóż. Taką to by się...

—Dosyć! – krzyknął syn uderzając pięścią w stół i wstając. – Czy ty siebie słyszysz?! Tu siedzi twoja żona, a ty mówisz, tak przy wszystkich, że pieprzyłbyś młodą dziewczynę?!

—Synku, wiesz jaki jest twój ojciec...

—To już nie jest mój ojciec – syknął z pogardą w oczach, patrząc cały czas na mężczyznę, który kiedyś był dla niego największym autorytetem.

W tym krótkim opisie aresztowanej, jaki usłyszał od ojca zobaczył podobieństwo do Łucji. I to, że miała na imię Łucja wydało mu się podejrzane. Nie znał jej nazwiska, ani też nie wiedział, czy miała fałszywkę zamiast prawdziwej kenkarty. Mimo wszystko, postanowił dowiedzieć się wszystkiego na jej temat, aby sprawdzić, czy na pewno jest bezpieczna.

_____________________________________________
Hej żuczki
Nowy rozdział! Znów krótki, ale musicie mi wybaczyć ♥️

Mam pytanko takie małe AAHKSBEKS
Lubicie Jaśka?

W cieniu wojnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz