Październik 1941
Paulina:
Rodzina powinna wspierać, prawda?
Co to w ogóle za pytanie? Oczywiście, że powinna!
Ale nie moja, moi kochani. I to mnie boli. Wiem, że mój problem przy tym, co przeżywają teraz inni ludzie to błahostka, ale teraz wsparcie jest najbardziej potrzebne.
Chcę zostać w Warszawie, ale moi rodzice już postanowili. Zupełnie pominęli fakt, że mam skończone dwadzieścia jeden lat, co czyni mnie w pełni dorosłą, więc mogę decydować sama o sobie.
Tak, wiem, że oni chcą dla mnie jak najlepiej i chcą mnie chronić, ale czy właśnie tym nie psują naszych relacji?
W domu jest teraz cały czas napięta atmosfera. Matka chce wyjechać, ojciec już nie wie, po czyjej stronie na stanąć - jedynej córki czy ukochanej żony, a ja chcę zostać.
Tu mam przyjaciół. Nie mogę ich tutaj zostawić.
Ale to wszystko nie jest głównym powodem mojej niechęci do tej całej wyprowadzki.
Nie mogę zostawić tutaj konspiracji. Przysięgałam przed Bogiem i za nic w świecie tej przysięgi nie złamię.
A rodzice o tym nie wiedzą i tak już zostanie. Nigdy się o tym nie dowiedzą. Nawet po wojnie. A już na pewno nie ode mnie.
A dlaczego nie chcę, żeby wiedzieli?
Bo wiem, że zaczęłyby się pytania "dlaczego nam nie powiedziałaś", "Co ty sobie myślałaś, nic nam o tym nie mówić?", "Czy ty wiesz, co by było, gdyby cię złapali?" i wywody na temat tego, jakie to niebezpieczne i tak dalej.
Chcę sobie tego oszczędzić.
A co do wyprowadzki to już naprawdę nie wiem, jak mam im tłumaczyć, że chcę zostać tu, w Warszawie. Wiem jaka tutaj jest wojna, a jaka jest za miastem, ale tu jest moje miejsce.
Przy moich przyjaciołach, nie przy Julii.
Mimo że jest moją kuzynką, to szczerze jej nie znoszę.
Ona do mnie też chyba nie pała zbyt wielką miłością.
Nie wychodzę za często z pokoju. Nie mam ochoty. Przez to nie widuję się często z Michałem i resztą. A na akcje chodzę pod przykrywką spotkania się właśnie z nimi, co jest poniekąd prawdą, bo przecież się wtedy widujemy.
Ciągle pytają co się dzieje albo dlaczego nie chcę się z nimi widywać, ale nie ja chcę ich w to niepotrzebnie wplątywać. Widzę, że się martwią, ale nie powiem im, co mi w duszy gra. Nie chcę.
Nie, ty się po prostu boisz, dziewczyno.
Jesteś zbyt tchórzliwa, żeby im powiedzieć, chociaż wiesz, że możesz im zaufać.
Cholerna podświadomość. Nie daje mi normalnie żyć. Przytłacza moje myśli rano, za dnia, wieczorem i w nocy.
A dzisiaj pokłóciłam się z rodzicami chyba najbardziej i najgorzej. Jeszcze nigdy tak sobie nie pozachodziliśmy za skórę tak, jak dziś.
Oznajmili, że mam się pakować, bo jutro wyjeżdżamy na wieś do rodziny. Teoretycznie nie miałam nic do gadania, ale praktycznie wytknęłam im, jakimi są okropnymi rodzicami i zdenerwowana pobiegłam do pokoju. Trzasnęłam drzwiami, wyjęłam walizkę i zaczęłam się pakować.
Poczułam się trochę jak taka nastolatka, której rodzice nie pozwolili iść z koleżankami do kina.
Nie chciałam wyjeżdżać, dlatego nie zrobię tego. Czas w końcu postawić na swoim, choćby to miało zepsuć moje relacje z ojcem i matką.
CZYTASZ
W cieniu wojny
Historyczne𝐯𝐞𝐧𝐢, 𝐯𝐢𝐝𝐢, 𝐯𝐢𝐜𝐢 🪐 Znacie to uczucie, kiedy mieliście plany, wielkie marzenia, ale los chciał inaczej? No właśnie... wojna. Akurat kiedy miałam iść na studia, zacząć nowy etap w życiu, wszystko szlag trafił. Ale my się nie poddamy się b...