𝐑𝐨𝐳𝐝𝐳𝐢𝐚ł 𝟐𝟓

304 14 24
                                    

W mediach jest piosenka "Nie obiecuj nic" z musicalu "Piloci". Polecam Wam ją serdecznie!
_________________________________________

Sierpień 1942

Szum morskich fal to chyba jeden z najpiękniejszych dźwięków, jakie usłyszałam w swoim dwudziestodwuletnim życiu. Pogoda jest wręcz idealna. Bardzo mnie to cieszy, bo może trochę się opalę i nie będę taka blada. Szkoda tylko, że niedługo znowu musimy wrócić do tej szarej rzeczywistości. A mówiąc niedługo mam na myśli trzy dni.

—Tu jest tak cudownie! - zachwyciłam się. – Szkoda, że zaraz musimy wracać. Zostałabym tu jeszcze trochę.

—Po wojnie będziemy przyjeżdżać tu częściej. Obiecuję ci to. A teraz korzystaj póki możesz – uśmiechnął się.

Uwielbiam spacery po płazy. Są takie inne niż te po mieście. A jeszcze jak świeci słońce i jest ciepło, to już w ogóle - cud, miód i orzeszki. Zapomniałabym! Najlepiej jest wtedy, kiedy ma się przy sobie ukochaną osobę. I wtedy nawet, jeżeli jest szaro, buro i ponuro, to jest pięknie.

—Nie chce mi się wracać – jęknęłam.

—Mi też, ale godzina policyjna depcze nam po piętach, misiek – odpowiedział.

-Cholerna wojna – mruknęłam. – Nie można nawet... –nie dokończyłam, bo ktoś przerwał mi, całując mnie. – Niegrzecznie tak przerywać... – powiedziałam po chwili, patrząc w oczy Alka.

—Nie podobało ci się? – zapytał cwanie.

—Tego nie powiedziałam. Szczerze, to nawet bardzo mi się podobało – uśmiechnęłam się i ponownie go pocałowałam.

Wróciliśmy do domu, gdzie był już wujek. Mimo że byliśmy z nim, to nie wchodziliśmy sobie w drogę. My cieszyliśmy się sobą, a on załatwiał swoje sprawy.

—Cześć wujku! – przywitałam się.

—Dzień dobry – Alek również się przywitał.

—Cześć kochani. Jesteście głodni? – zapytał.

Popatrzyliśmy po sobie, jakbyśmy wzrokiem chcieli ustalić wspólną odpowiedź.

—Tak – odpowiedzieliśmy jednocześnie.

—To dobrze, bo akurat zrobiłem kolację. Siadajcie.

***

Było już grubo po północy, a ja nadal nie spałam. Zastanawiałam się, co dzieje się w Warszawie. Co u Tadeusza, Janka, Pauliny... Teraz pewnie śpią, ale zastanawiałam się co robili przez te niecałe dwa tygodnie. Dzięki Bogu niedługo później zasnęłam.

Następny dzień:

Obudziły mnie wpadające przez okno promienie słoneczne. Kolejny piękny dzień przed nami. Otworzyłam oczy i zobaczyłam inne niebieskie oczy, przyglądające się mi.

—Musisz być tak bezczelnie ładna?

Poczułam, że się rumienię.

—Uważam trochę inaczej, ale dziękuję, kochanie, za komplement.

—Z tobą to zawsze taka gadka! Jesteś piękna, zrozum to w końcu. Jak się spało?

—Jakoś... Długo nie mogłam zasnąć, ale w końcu jakoś udało.

—O czym znowu tak rozmyślałaś?

W cieniu wojnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz