𝐑𝐨𝐳𝐝𝐳𝐢𝐚ł 𝟑𝟖

129 11 177
                                    

   Jeśli chciał uciec od odpowiedzialności, to miał problem, ponieważ Łucja nie odpuści mu tak łatwo. Wierzyła jednak, że wyjadą tam razem i wspólnie wychowają ich dziecko, bo skoro ma się urodzić teraz, kiedy jest wojna, to niech chociaż rodzinę ma na tyle normalną, na ile się da.

—Jadę z tobą – oznajmiła.

—Nie jedziesz. Alek się wami zajmie. Rozmawiałem z nim.

—Nie ma mowy. Nie wiesz, jaka jest prawda, Jasiek. Nie chcę z nim zostać.

—Jesteście dla siebie stworzeni, nie będę zabierał wam tego szczęścia.

—Ale czy ty nie rozumiesz, że ja chcę być szczęśliwa z tobą? Gdyby rzeczywiście było tak, jak mówisz, to mój ukochany mąż nie wodziłby wzrokiem za moją najlepszą przyjaciółką na naszym własnym ślubie. Cały czas widzę, jak na nią patrzy, jak ona patrzy na niego. Jak świetnie bawią się razem, kiedy mnie nie ma, a gdy tylko się pojawiam, oni milkną. Ja też chcę być szczęśliwa, Jasiek. Myślałam, że chociaż ty...

Przerwał jej pocałunkiem. Takim czułym i pełnym miłości, przepełnionym troską, ale jednocześnie wyrzutami sumienia, że chciał ją zostawić. Gdyby tylko wiedział...

Dziewczyna położyła głowę na klatce piersiowej chłopaka. Delikatne, słone łzy zaczęły spływać po jej policzkach. Nie chciała wracać do tego wspomnienia, gdy podczas składania przysięgi małżeńskiej Alek wydawał się być nieobecny.

Prawdopodobnie w miejscu młodej, uroczej blondynki widział piękną szatynkę. Dojrzałą, ale urokliwą. I chociaż Łucja o tym wiedziała i tak była szczęśliwa, bo zaślepiała ją nadzieja, że może jednak jej się wydaje.

—Zamieszkamy razem, wychowamy dziecko. Kiedyś za mnie wyjdziesz i będziemy normalną rodziną, obiecuję ci, moja kochana – szepnął, następnie pocałował w skroń.

   Tymczasem Alek zastanawiał się nad tym, co ma zrobić. Wiedział doskonale, że on także nie jest bez winy. Okłamywał ją, mówiąc, że ją kocha. To znaczy... Kochał ją, ale nie tak, jak powinien. Skłamał przysięgając, że będzie wierny, ona też. Ale on zrobił to pierwszy. Nie czynem, ale myślami. Chciał, żeby przy jego boku była dziewczyna, którą pokochał zanim pokochał Łucję.

—To moja wina... Ona wiedziała, chciała tylko miłości, a ja nie potrafiłem jej tego dać – powiedział do siebie.

Musiał przejść się na spacer, aby ochłonąć i wszystko przemyśleć. Jest wojna, nic nie jest pewne.

Niemcy, cholera – pomyślał. – Nieważne, nie masz nic na sumieniu, Alek. No dobra, masz, ale przecież to im nie wadzi. Ale Szare Szeregi... A, nieważne. Zachowuj się normalnie, nikt nie musi wiedzieć.

—Papieren (Dokumenty).

Alek podał dowód żołnierzowi, który po chwili, dzięki Bogu, oddał go i zmierzywszy młodego mężczyznę wzrokiem odszedł.

   Myśli zajmowały mu głowę. Nie powinienem. To moja wina. Gdybym tylko... Nawet nie zauważył, kiedy słońce zaczęło zachodzić.

   Zachód słońca. Jakiż to był piękny widok. Ta żółć, przechodzącą w czerwień. W okupowanej Warszawie od trzech lat nie sygnalizowała jednak tylko tego, że zbliża się wieczór, lecz przede wszystkim to, że niedługo wszyscy Polacy bez przepustki muszą pozostać w domach.

   Alek powoli szedł do domu. Nie mógł dłużej znieść uciążliwych myśli, które nie dawały mu spokoju. Obwiniał się. Nie powinien, choć oboje, i on i Łucja byli winni temu, że ich małżeństwo właśnie się rozpadło.

_____________________________________________
Witam kochani w ten cudowny dzień!

Zaczął się marzec i... DZISIAJ MIJA ROK OD OPUBLIKOWANIA PROLOGU!!! Tak bardzo się cieszę z tego powodu, że nawet sobie nie wyobrażacie! Jest to dla mnie ważna data, chociaż dotyczy wręcz błahej rzeczy. Jestem Wam ogromnie wdzięczna za to wszystko, co się tutaj działo przez ten rok. Dziękuję za wszystkie komentarze, rady, konstruktywne (!) krytyki, ale także za ten hejt, który się pojawił jakiś czas temu, bo dzięki niemu zrozumiałam, że nie warto rezygnować z czegoś, co jest dla nas ważne tylko dlatego, że komuś się to nie podoba. Dziękuję, że ze mną tu jesteście! Kocham Was najmocniej!

W cieniu wojnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz