Rozdział 4

193 7 10
                                    

ROZDZIAŁ 4

Dominika

Budzę się z wyjątkowo spokojnego snu na podłodze w pokoju Kamili. Wczoraj skończyłyśmy malowanie bardzo późno, więc obie stwierdziłyśmy, że lepiej będzie, jeśli zostanę na noc, niż gdybym szła w nocy do domu, co poparła również mama Kami.
Rozglądam się po pomieszczeniu, a mój wzrok pada na łóżko, gdzie śpi moja przyjaciółka. Dziewczyna leży kompletnie na odwrót – jej nogi znajdują się na poduszce, a głowa po drugiej stronie, przez co włosy Kami opadają swobodnie na podłogę.
Wstaję powoli, przeciągając się oraz ziewając. Biorę do ręki poduszkę, na której spałam i rzucam nią w Kamilę, trafiając prosto w jej twarz. Dziewczyna mamrocze coś pod nosem, po czym zrzuca poduszkę na ziemię, przewracając się na bok. Przewracam oczami, a następnie wstaję z ziemi i podchodzę do mojej przyjaciółki. Zaczynam potrząsać lekko dziewczyną z nadzieją, że w końcu się obudzi.

— Jeszcze pięć minut, mamusiu — prosi nieprzytomnie Kami.

— Nie jestem jeszcze mamą, wstawaj. — Wciąż nią potrząsam. — Spóźnisz się do szkoły.

— To, że nie masz dziecka, nic nie znaczy. Dla mnie i dla Moniki jesteś trochę jak matka. — Moja przyjaciółka uchyla powieki, patrząc na mnie ze zmęczeniem.

— Nie przesadzasz trochę? — Rzucam jej zdziwione spojrzenie. — Jeśli już którąś z nas masz traktować jak mamę, to powinna być to Monia. Jest przecież o dwa lata starsza ode mnie.

— I co z tego? Z naszej trójki, ty jesteś tą najbardziej odpowiedzialną. Masz w sobie coś z matki i dobrze o tym wiesz. — Kamila siada wreszcie na łóżku.

— Dobrze, nieważne. — Wzdycham zniecierpliwiona, patrząc na zegar, wiszący nad drzwiami mojej przyjaciółki. — Pożyczysz mi jakieś ubrania? Nie chcę iść do szkoły w tych, w których spałam.

— Jasne, weź sobie coś z szafy. — Kami ziewa, niechętnie zwlekając się z łóżka.

— A masz może coś, co nie jest czarne ani nie ma na sobie wzoru z czaszek? — pytam, zaczynając przeglądać ubrania dziewczyny.

— Gdzieś z tyłu powinien być worek z rzeczami, które kiedyś kupiła mi... — Moja przyjaciółka zacina się na chwilę — ...pewna osoba. Powinno być tam coś kolorowego.

— W porządku, poszukam. — Uśmiecham się pokrzepiająco do dziewczyny. Kamila przeciąga się i bierze z podłogi wczorajsze zmięte ubrania, po czym wychodzi z pokoju. Ja natomiast zaczynam szukać worka z ciuchami.

Jako, że moja przyjaciółka nie ma w szafie zbyt wielu rzeczy, szybko udaje mi się odnaleźć zakurzony wór. Otwieram go, zaglądając do środka i ze zdziwieniem dostrzegam masę kolorowych ubrań, wśród których są też sukienki i spódniczki, pomimo że Kamila nigdy by czegoś takiego nie założyła.
Zaczynam przerzucać ciuchy i wydobywam z dna torby w miarę ładny strój. Ciuchy wydają się być w moim rozmiarze, więc nie szukam już innych rzeczy. Odkładam worek na dno szafy, zamykając ją i idę do łazienki, z której właśnie wychodzi Kami.
Po ogarnięciu się oraz przebraniu, wędruję do kuchni, gdzie moja przyjaciółka zajada się już kanapkami, zrobionymi przez jej mamę. Nie chcę być nieuprzejma, więc mimo że zazwyczaj nie jadam śniadań, biorę mały kawałek chleba i zjadam go, czytając przy okazji kartkę, którą mama Kamili zostawiła nam wraz z jedzeniem przed pójściem do pracy. Kobieta w liściku życzy nam miłego dnia w szkole i przypomina mi o wzięciu leków. Oczywiście...
Bez słowa odkładam kartkę na stół i podchodzę do okna. Patrzę przez szybę na betonowe podwórko, gdzie pomimo chłodnego poranka i zachmurzonego nieba, bawi się już kilkoro dzieci, ubranych w koszulki z krótkim rękawem. Zastanawiam się, czy naprawdę nie jest im zimno, czy po prostu są już przyzwyczajeni do braku kurtek, lub chociażby cienkich bluz. Jeśli jest to ta druga opcja, to jest mi ich naprawdę szkoda, bo nie wyobrażam sobie, żeby dzieciaki nie miały w taką pogodę żadnego okrycia. Moi rodzice nigdy by do tego nie dopuścili.

Przeszłość nigdy nie znika: Dwa światy - jedna historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz