Rozdział 14

101 6 1
                                    

DOMINIKA

Dwa dni temu był ostatni dzień matur, przynajmniej dla mnie, ponieważ pisałam wtedy egzamin z języka polskiego na poziomie rozszerzonym, który był ostatnim testem, na jaki się pisałam. Tak się złożyło, że przedmioty podstawowe, a także rozszerzony język angielski oraz polski, miały miejsce w ciągu czterech pierwszych dni, dzięki czemu moja edukacja na ten moment została zakończona.
Zapewne powinnam się teraz cieszyć i szukać interesujących studiów, tak jak zawsze planowałam, ale wbrew oczekiwaniom, zupełnie nie mam do tego głowy. Po tym, co stało się pierwszego dnia matur, nie mogę znaleźć sobie miejsca. Ciężko jest mi skupić się na czymkolwiek, a przede mną trochę pracy, jeśli chcę utrzymać moją posadę w Tajnej Agencji Całodobowej Ochrony Sław, w skrócie T.A.C.O.S. Nie powiem, pierwsi szefowie mieli niezłe łby, że wymyślili taką nazwę...

Szczerze mówiąc, nie wierzę, że to wszystko naprawdę się dzieje. Nie dociera do mnie, że zdałam wewnętrzny egzamin, dzięki czemu jestem już pełnoprawnym pracownikiem, a w dodatku z dnia na dzień mam zostać wysłana na drugi koniec świata, żeby wypełnić swoją pierwszą misję. W zasadzie, nie mam nawet pojęcia, na czym ma ona polegać, a jedynym pocieszającym faktem jest to, że na szczęście nie wyjeżdżam sama, tylko z moimi dwiema najlepszymi przyjaciółkami.
Nie zmienia to jednak faktu, że najpierw na taki wyjazd wypadałoby się spakować. Nie wiem, jak dziewczyny sobie z tym radzą, ale ja jestem w rozsypce. Siedzę w piżamie pośrodku swojego pokoju, pomiędzy rozrzuconymi wszędzie ubraniami, wpatrując się w pustą walizkę. Błagam, niech ktoś mi pomoże...

— Domi? — Słyszę nagle głos mojego młodszego brata.

— Tak? — pytam nieprzytomnie, przenosząc na niego wzrok.

— Jak ci idzie? — Kuba wskakuje na moje łóżko, starając się nie nadepnąć na żadne z moich ubrań.

— Tak, jak widać. — Wzdycham zrezygnowana. — W takim tempie nigdy się nie spakuję.

— Pomóc ci? — pyta niespodziewanie chłopiec, ściągając na siebie mój zaskoczony wzrok. — No co? Im szybciej się spakujesz, tym szybciej wyjedziesz, a ja wezmę twój pokój.

— Ha, ha, bardzo zabawne — mówię z sarkazmem, przewracając oczami.

— Wiem o tym. — Kuba ze śmiechem zeskakuje z łóżka i siada obok mnie.

Następne kilkadziesiąt minut spędzam na porządkowaniu mojego pokoju, a mój brat przegląda listę rzeczy do zabrania, którą stworzyłam zaraz po dowiedzeniu się o wyjeździe. Wcześniej nie chciałam jej używać, bo coś mi tam nie pasowało i wciąż tak jest, ale to chyba jedyne wyjście, żeby jakkolwiek ruszyć z pakowaniem.
Powoli zaczynam panować nad stworzonym przez siebie bałaganem, układając wszystko w oddzielne stosy. Na razie nie wkładam jeszcze niczego do walizki, ale wygląda to o wiele lepiej niż wcześniej.

— No dobra, czas wziąć się w końcu za to pakowanie. — Wzdycham, kucając obok walizki.

— Doznałaś olśnienia? — Mój brat zerka na mnie znad kartki.

— Można tak powiedzieć — stwierdzam jak gdyby nigdy nic, delikatnie podnosząc z podłogi stos T-shirtów. Przenoszę je do torby i układam ostrożnie, żeby nie musieć jeszcze raz tego wszystkiego składać.

— Ty, a co po ci bluzy? — pyta nagle Kuba, patrząc na mnie z podniesioną brwią.

— Nigdy nie wiadomo, kiedy się przydadzą. — Podwijam rękawy swojej koszulki od piżamy, bo czuję, że robi mi się gorąco ze stresu.

— Wiesz, że jedziesz do Kalifornii, prawda? Nie na Syberię! — Śmieje się chłopiec, widząc że naprawdę pakuję swoje bluzy.

— Mógłbyś mnie nie denerwować? — proszę, starając się opanować moje podenerwowanie.

Przeszłość nigdy nie znika: Dwa światy - jedna historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz