Rozdział 17

90 6 1
                                    

KENDALL

Razem z Loganem, Jamesem i Carlosem przemierzam ulice Los Angeles, zmierzając w stronę kawiarni, w której zwykle jemy lunch, kiedy pracujemy w studiu, a nie na planie serialu. Właściwie, ostatnie dni spędzamy tylko na nagrywaniu nowych piosenek. Do nagrywania nowych odcinków wracamy dopiero za jakiś tydzień, może trochę więcej.
Szczerze mówiąc, trochę nie chce mi się tam wracać, bo oznacza to dwa razy więcej obowiązków i o wiele późniejsze wracanie do domu. Z drugiej jednak strony, w mieszkaniu i tak na mnie nie czeka, więc zatracenie się w pracy nie jest aż tak złym pomysłem. Poza tym, wiem że nasi fani bardzo czekają na nowy sezon, a ja nie chcę ich zawieść. No i, przede wszystkim, lubię to robić, więc chyba nie mam na co narzekać.

Zakrywam usta pięścią, lekko ziewając. Wczorajsza noc była naprawdę ciężka. Sen, w którym widziałem tamto okropne wspomnienie, bardziej mnie zmęczył niż pozwolił wypocząć. Rozmowa z Alexą co prawda trochę mnie uspokoiła, a po powrocie do pokoju zasnąłem dość szybko, ale spałem zaledwie trzy godziny, więc nie czuję się zbyt dobrze.
Wiem jednak, że muszę jakoś wytrwać, bo nie dość, że po lunchu wracamy jeszcze do studia, to Lexi przysłała mi niedawno wiadomość, że Bridgit zgodziła się ze mną spotkać i jeszcze raz pogadać o Domi. Naprawdę mam nadzieję, że uda mi się coś załatwić, bo ta rozmowa jest moją ostatnią szansą na poznanie jakichkolwiek informacji o mojej dawnej przyjaciółce. Nie wiem, co zrobię, jeśli mi się nie uda, ale nie poddam się. Nie popełnię tego błędu po raz drugi.

Wchodzę z chłopakami do kawiarni, trzymając ręce w kieszeniach. Głowę mam lekko spuszczoną, a zmęczenie coraz bardziej daje mi się we znaki. Czując że muszę choć na chwilę usiąść, przekazuję moje zamówienie Loganowi. W moje ślady idą również Carlos i James, przez co lądujemy we trzech przy jednym ze stolików obok okna.
Wyglądam przez lśniącą szybę, kompletnie nie zwracając uwagi na rozmowę moich kumpli. Podpieram głowę ręką i zaczynam wpatrywać się w krajobraz Miasta Aniołów. Pamiętam, jak przyjechałem tutaj po raz pierwszy, jeszcze za dzieciaka. Wtedy L.A. wydawało mi się kolorowe, piękne, zupełnie jak z moich snów. Teraz jednak, kiedy mieszkam tu od tylu lat i codziennie widzę te same ulice, z każdym dniem stają się one coraz bardziej szare i nijakie. Chyba po prostu już się do nich przyzwyczaiłem, ale czasami chciałbym wrócić do czasów, kiedy byłem tym wszystkim bezgranicznie zachwycony. Wtedy było jakoś łatwiej...

— Stary, ej, Kendall, słyszysz mnie? — Słyszę nagle gdzieś z boku głos Carlos.

— Ta, co jest? — Odrywam wzrok od okna i przenoszę go ze zdziwieniem na kumpla.

— Bridgit przyszła — mówi cicho James, lekko wskazując głową na drzwi do kawiarni.

Patrzę niepewnie w tamtą stronę, dzięki czemu rzeczywiście dostrzegam Mendler. Szybko wyciągam z kieszeni komórkę i zaczynam przeglądać wiadomości, które wymieniałem dzisiaj z Alexą. Przecież miałem spotkać się z Bridge dopiero po południu, a przynajmniej tak mi się zdawało. Zanim jednak zdążę to sprawdzić, dostaję od Vegi kolejną wiadomość. Dziewczyna dopiero teraz informuje mnie, że Mendler prosiła o przeniesienie spotkania na wcześniejszą godzinę. Ja pierdolę...

— Witaj, Kendall. — Bridgit niespodziewanie pojawia się obok naszego stolika, a mnie przechodzi dreszcz.

— Siema, co tam? — pytam ze sztucznym uśmiechem, chcąc jakkolwiek zacząć rozmowę.

— Posłuchaj, nie mam za wiele czasu, jasne? — Aktorka szybko sprowadza mnie na ziemię. — Powiesz co chciałeś, czy mogę już iść?

Przeszłość nigdy nie znika: Dwa światy - jedna historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz