Rozdział 12

92 5 1
                                    

DOMINIKA

Podnoszę niechętnie ciężkie powieki, słysząc jak zza mgły melodię mojego budzika. Prawą ręką po omacku próbuję złapać telefon i wyłączyć alarm, a lewą dłonią odgarniam z twarzy włosy, które chyba jeszcze nigdy w życiu nie były aż tak poplątane. Ich stan nie jest jednak niczym dziwnym, zważywszy na to, że przez całą noc wierzgałam się przez koszmary do tego stopnia, że  jakoś nad ranem przebudziłam się, leżąc w poprzek łóżka. Nie chciało mi się wstawać, więc tylko przesunęłam się niedbale na poduszkę, a teraz moje włosy będą przez to cierpieć. Piękny początek dnia, nie ma co...

Po wzięciu telefonu w rękę, przez chwilę chcę zadzwonić do Kami, żeby nie zaspała do szkoły, a ja mogłabym opowiedzieć jej straszne sny, które mnie nawiedziły. Szybko jednak patrzę na prawą stronę pokoju, gdzie wciąż leżą rozrzucone książki oraz papeteria, które skutecznie przypominają mi o tym, co zaszło poprzedniego dnia, znów wywołując u mnie łzy.
Zaciskam oczy i biorę kilka głębokich wdechów, które pomagają mi choć trochę się uspokoić. Nie mogę znów zacząć płakać. Muszę wziąć się w garść, a potem iść do szkoły, żeby móc dokończyć moją pracę, jaką jest obserwowanie Pawła. Wciąż nie wiem o tym chłopaku kompletnie nic, a do zakończenia roku zostały już tylko dwa dni. Czasu jest bardzo mało.

Wykonując poranne czynności, układam sobie w głowie plan obserwacji Górskiego, a także zadaję sobie pytania, na które odpowiedź muszę znaleźć. Przede wszystkim powinnam dowiedzieć się, jakie prywatne sprawy skłoniły chłopaka do przeniesienia się do innej szkoły zaledwie tydzień przed zakończeniem roku szkolnego i niemal dwa tygodnie przed maturą. Coś mi się w jego wymówce nie klei...
Poza tym, cały czas zastanawiam się nad tą dziwaczną rozmową telefoniczną ,na której przyłapałam Pawła. Najpierw mówił on o jakiejś nieufnej dziewczynie, co według niego jest dobrą cechą, a zaraz potem zaczął chwalić inne dziewczyny i prosił o danie im na coś szansy. Chociaż w sumie, może pierwsza dziewczyna była też jedną z dwóch pozostałych? To wszystko robi się coraz bardziej zagmatwane.

Wychodzę powoli z pokoju, łapiąc po drodze służbowy plecak Kamili, który dziewczyna oddała mi na czas prowadzenia akcji. Pomimo że mam taki sam w szafie, zgodnie uznałyśmy, że skoro nagrania rozmów są już w jej własności, to nie powinnyśmy tego zmieniać, bo to by tylko namieszało.
Schodzę po schodach, po raz ostatni sprawdzając, czy na pewno dokładnie nałożyłam korektor oraz puder na wnętrze mojego prawego łokcia. Przedwczoraj powstał tam kolejny siniak. Normalnie pewnie bym się tym nie przejęła, ale dzisiaj musiałam go zakryć, żeby móc założyć bluzkę na ramiączkach, nie narażając się przy tym na zbędne pytania i dziwne spojrzenia innych ludzi.

Nie cierpię tego. Za każdym razem po kontrolnej wizycie w szpitalu na którejś ręce mam nowe obrażenie, a czasami jest ich nawet kilka. To właśnie dlatego musiałam nauczyć się zakrywać takie rzeczy. Nie mogę przecież przez całe życie chodzić w długim rękawie, zwłaszcza jeśli jest tak gorąco, jak jest dzisiaj, ale słowa innych ludzi skutecznie zraziły mnie do beztroskiego pokazywania moich skaz.
Między innymi z tego powodu też na moim prawym nadgarstku codziennie gości różowa bandanka, zakrywająca jedną z moich blizn. Jest to co prawda najmniejsza szrama na moim ciele i pewnie większość ludzi nawet nie zwróciłaby na to uwagi, ale kilka uwag z przeszłości sprawiło, że ja sama czuję się źle ze sobą, kiedy ślad jest widoczny. Chciałabym się tego pozbyć, ale nie potrafię. Może kiedyś mi się to uda...

— Cześć, Domi! — Mój młodszy brat przebiega obok mnie, wbiegając na schody.

— Hej, hej! — wołam za nim, starając się za brzmieć radośnie.

— Tata dzisiaj zawozi mnie do szkoły i pyta, czy ty też chcesz podwózkę! — krzyczy Kuba ze swojego pokoju, w którym zostawił otwarte drzwi. — To jak, jedziesz?!

Przeszłość nigdy nie znika: Dwa światy - jedna historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz