Rozdział 6

147 8 20
                                    

KAMILA

Siedzę na parapecie, wpatrując się w krople deszczu, rysujące wzorki na szybie zamkniętego okna. W rękach trzymam scyzoryk, którym się bawię, a w uszach mam słuchawki, z których płyną dźwięki jednej z moich ulubionych piosenek, czyli Nothing Even Matters zespołu Big Time Rush. Idealnie pasuje do mojego dzisiejszego nastroju i pogody, panującej na zewnątrz.

Wzdycham cicho i odrywam wzrok od okna, przenosząc go na zegar w telefonie. Jest piąta rano – szybko zleciała ta noc. Przecieram zmęczone oczy, po czym znów zaczynam wpatrywać się w strugi deszczu.
Tej nocy w ogóle nie mogłam spać. Wczoraj po południu dyrektorka zawiadomiła moją mamę o tym, co wydarzyło się w szkole i zażądała spotkania. Nie mogę przestać myśleć o ich dzisiejszej konfrontacji i o tym, co może się stać, bo kobiety nie pałają do siebie nawet najmniejszą sympatią, pomimo że są siostrami. Właśnie dlatego widują się najrzadziej jak się da, ale kiedy już to robią, za każdym razem wybucha awantura. I o ile moja mama stara się być spokojna, o tyle moja ciotka nie ma żadnych hamulców, a przez to ja też wybucham.

Moja mama jest jedną z niewielu osób, dla której byłabym w stanie poświęcić wszystko, co mam, choć nie jest tego za wiele. Takobieta dała mi wszystko, co mogła, nie zważając na przeciwności losu. Walczyła o mnie i o to, żeby mogła mnie wychowywać. Fakt, nie zawsze jej się to udawało, a ja też nie byłam święta i przysparzałam sporo problemów, ale mimo tego nie zrezygnowała ze mnie. Nigdy.

*

— Mamo, gdzie teraz pójdziemy? — pytam niepewnie, schodząc z walizką po schodach.

— Jak najdalej stąd, skarbie. Pojedziemy do innego miasta, dobrze?

— A masz na to pieniądze?

— Nie martw się o takie rzeczy, słoneczko. Mam już załatwioną nową pracę, więc...

— A co, jeśli twoja wypłata nie wystarczy na utrzymanie nas? Wrócimy tutaj? — Staję na półpiętrze, mocniej ściskając rączkę walizki.

— Nie, kochanie. Niezależnie od tego, co będzie się działo, już nigdy tutaj nie przyjedziemy. Możemy mieć nawet najbardziej obskurne mieszkanie, jakie kiedykolwiek powstało, a i tak tu nie wrócimy, jasne? — Mama zakłada mi za ucho niesforne pasmo moich włosów. — A o pieniądzach naprawdę nie musisz myśleć. To ja jestem dorosła, więc to ja będę się tym przejmować.

— W porządku. — Biorę głęboki oddech i wychodzę z bloku, stając na podwórkowym trawniku.

Po raz ostatni patrzę na teren, gdzie spędziłam prawie szesnaście lat mojego życia i niestety kształtowałam swój charakter. Niemal całe podwórze porośnięte jest trawą, która teraz pokryta jest poranną rosą. Wczesna pora dnia nie przeszkadza jednak blokowej młodzieży w okupowaniu różnych części terenu.
Na wprost mnie, w drewnianej piaskownicy, bawią się już najmłodsze dzieci. Niektóre maluchy ze śmiechem rzucają w siebie nawzajem piaskiem, a te troszkę starsze próbują stworzyć jakieś budowle. Niestety nie idzie im to zbyt dobrze, więc jedna z dziewczynek biegnie po pomoc do siedzącej na trzepaku Amelii.
Nastolatka buja lekko nogami, skupiając się na szkicowniku, który leży na jej kolanach. Melka jeździ ołówkiem po białej kartce, tworząc jakiś kształt, ale z tej odległości nie jestem w stanie dokładnie zobaczyć rysunku. Świetnie widzę jednak, jak mała dziewczynka szturcha Amelię, próbując zwrócić jej uwagę, przez co na kartce pojawia się kreska, idąca przez całą długość szkicownika.
Wytrącona ze stanu skupienia Mel zastanawia się przez chwilę nad pytaniem stojącego obok niej dziecka, jednak kiedy jej wzrok pada na mnie, jej twarz blednie. Chwilę potem oczy nastolatki znajdują grupkę chłopaków, zebranych przy bloku, więc dziewczyna szybko odmawia wzięcia udziału w budowaniu zamku z piasku i wraca do rysowania.
Niechętnie zerkam w stronę nastolatków, ale szybko orientuję się, że to był błąd. Grupka naradza się szybko, dyskretnie na mnie wskazując, a chwilę później widzę, jak zaczynają iść w moim kierunku. Przewracam oczami i biorę głęboki oddech, szykując się na nieprzyjemną konfrontację.

Przeszłość nigdy nie znika: Dwa światy - jedna historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz