Epilog

97 3 1
                                    

Dominika

Powolnym krokiem wchodzę do dobrze znanego mi szklanego budynku, z plecakiem na ramieniu. Mijając pozostałych pracowników agencji, wsiadam do windy i naciskam przycisk z numerem 30. Kilka minut później wraz z innymi agentami wysiadam na odpowiednim piętrze, kierując się do składu broni.

Niepewnie pukam dwa razy w drzwi z napisem NIEUPOWAŻNIONYM WSTĘP WZBRONIONY, a następnie wchodzę do pomieszczenia, słysząc przyjazny głos pani Evans. Kobieta jak zwykle siedzi za swoim biurkiem, przeglądając jakieś papiery. Wygląda na dość skupioną, jednak kiedy mnie zauważa, od razu odkłada dokumenty, a na nich kładzie swoje okulary.

— Dzień dobry, pani Evans — witam się z nią, uśmiechając się lekko.

— Witaj, Dominisiu. Co cię do mnie sprowadza? — pyta sympatycznie kobieta, wstając od biurka.

— Cóż, wczoraj był mój ostatni dzień pracy, więc przyszłam oddać sprzęt — wyjaśniam i podaję jej plecak, naszpikowany bronią.

— A, no tak. — Pani Evans odbiera ode mnie torbę. — Twoje przyjaciółki oddały już swoje bronie Michaelowi, prawda?

— Tak, zrobiły to od razu po ostatnim incydencie — potwierdzam, przypominając sobie ten koszmar.

— Rozumiem. — Kobieta uśmiecha się smutno. — A co zamierzasz teraz zrobić? Chcesz jeszcze porozmawiać z Mikiem?

— Nie — mówię cicho. — Pożegnaliśmy się już wczoraj, kiedy odjeżdżał wraz z szefem. Zakończyliśmy współpracę.

— On bardzo cię polubił, wiesz? — Pani Evans patrzy na mnie z troską.

— W takim razie miło mi. — Uśmiecham się z wdzięcznością. — Ja też go polubiłam, ale nic przecież nie trwa wiecznie, prawda?

— Obawiam się, że niestety masz rację, ale pamiętaj, że jeśli coś złego będzie się działo, zawsze możesz do niego zadzwonić. — Kobieta mówi dokładnie te same słowa, które usłyszałam na koniec od Mike'a. — Zresztą, ja też chętnie ci we wszystkim pomogę.

— Bardzo dziękuję. — Biorę od pani Evans wizytówkę z jej numerem telefonu. — Jeśli będzie taka potrzeba, to na pewno zadzwonię.

— No dobrze, w takim razie już cię nie zatrzymuję. — Wzdycha ze smutkiem kobieta. — Jedź teraz do domu i odpocznij sobie trochę. Wszystkie trzy na to zasłużyłyście.

— Tak zrobię — zapewniam ją. — Do widzenia, pani Evans.

— Do zobaczenia, słoneczko. — Kobieta macha mi na pożegnanie, kiedy zamykam za sobą drzwi.

Biorę głęboki oddech, a następnie ponownie wchodzę do windy, tym razem jadąc na najwyższe piętro budynku. Nie sądziłam, że te pożegnania będą tak trudne, ale przywiązałam się zarówno do Browna, jak i do pani Evans. Oni chyba też się do mnie przyzwyczaili, bo nawet w oczach Mike'a widziałam smutek, kiedy wczoraj odjeżdżał z posesji BTR.
Dla mnie decyzja o odejściu też była ciężka, ale jeśli chcę wciąż być z Kendallem w związku, to nie mogę dalej pracować w T.A.C.O.S. To byłoby zbyt ryzykowne. Nie dość, że mogłabym niechcący sprowadzić na niego ogromne niebezpieczeństwo, to w dodatku przez cały czas musiałabym okłamywać. Po wydarzeniach z ostatnich tygodni wiem już, że nie potrafię tak żyć.

Teraz na szczęście wszystko mogę ułożyć na nowo. Kendall stracił pamięć z sześciu godzin przed napadem, nasi przyjaciele też niczego nie pamiętają, a ja, Monika i Kamila podpisałyśmy stosowne umowy, zabraniające nam mówić o agencji. Dostałyśmy od życia drugą szansę i, nie wiem jak dziewczyny, ale ja nie zamierzam jej zmarnować.
Jak tylko po raz ostatni wyjdę z siedziby agencji, zacznę skupiać się na przyszłości. Zastanowię się, co tak naprawdę chcę robić w życiu i będę się tego trzymać. Poza tym, znajdę nową pracę, ponieważ chcę dalej mieszkać w Los Angeles. Na pewno będę co jakiś czas wracać do Polski, ale czuję, że moje życie powinno toczyć się tutaj.

Przeszłość nigdy nie znika: Dwa światy - jedna historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz