Rozdział 5

134 11 57
                                    

CARLOS

Otwieram powoli oczy i przeciągam się, patrząc na miejsce obok mnie, gdzie powinna leżeć moja ukochana Alexa, ale teraz nikogo tam nie ma. Siadam zaspany na łóżku, przecierając oczy, po czym biorę do ręki telefon i sprawdzam godzinę. Jest dwunasta rano – no to sobie pospałem. Lexi już pewnie od dawna jest w pracy. Ziewam cicho, a następnie idę do łazienki, po drodze wybierając z szafy ubrania. Dzisiaj mam jeden z nielicznych wolnych dni, więc na szczęście nie muszę się stroić i mogę założyć zwykłe dresy i jakiś T-shirt. A swoją drogą, skoro dzisiaj nie idę do pracy, to mógłbym wreszcie odpisać fanom na portalach społecznościowych i uporządkować maile, bo dość dawno tego nie robiłem.

Z takim postanowieniem wracam do sypialni. Biorę z biurka laptop i siadam na łóżku, opierając się plecami o chłodną ścianę. Komputer natomiast ląduje na moich wyprostowanych nogach. Otwieram klapę i wciskam odpowiedni przycisk, ale sprzęt nie odpowiada. Wątpię, żeby był rozładowany, ale na wszelki wypadek podłączam kabel i ponownie wciskam guzik. Pomimo tego laptop nie reaguje. Wygląda na to, że się zepsuł. No to świetnie...
Wzdycham ze zrezygnowaniem, po czym zamykam komputer i odłączam go od prądu, kładąc go z powrotem na biurku. Wychodzę z pokoju, kierując się na parter dwupiętrowego domu, w którym mieszkam wraz z moimi trzema przyjaciółmi i dziewczyną. Zgaduję, że chłopaki już pewnie siedzą w salonie, jednak kiedy wchodzę do pomieszczenia, zauważam tam tylko jednego z nich – Kendalla.

— Siema. — Witam się z nim. — Gdzie reszta? — pytam od razu, podkradając mu kilka chipsów z miski, stojącej obok niego na kanapie.

— Logan jeszcze śpi, bo wczoraj wrócił jakoś nad ranem. Alexa jest w pracy, a James na spacerze z Foxem. — Kumpel wyjaśnia mi niecodzienną sytuację, nastrajając jednocześnie swoją gitarę.

— Spoko. A słuchaj, laptop kompletnie mi wysiadł. Mógłbym pożyczyć twój na kilka godzin? — pytam z nadzieją.

— Jasne, weź sobie. — Kendall natychmiast się zgadza. — Leży gdzieś na biurku. Albo na łóżku. W sumie to nie wiem, poszukaj.

— Dzięki. — Biorę głęboki oddech i idę do pokoju Schmidta, trochę bojąc się, co tam zastanę. Nie oszukujmy się, Kendall w przeciwieństwie do mnie nie należy do pedantów. Potrafi sprzątać dopiero wtedy, kiedy przewraca się o własne ubrania, leżące na niemal całej powierzchni podłogi.

Wchodzę ostrożnie do sypialni Kendalla i z pozytywnym zdziwieniem stwierdzam, że nie jest aż tak źle, jak sobie wyobrażałem. Tak naprawdę oprócz kilku ubrań na podłodze oraz niedokończonej pizzy z wczoraj, jest czysto. Mój wzrok od razu pada na łóżko, gdzie leży laptop. Podchodzę do sprzętu szybkim krokiem, który niespodziewanie zamienia się w chwianie, kiedy potykam się o coś, co wystaje spod łóżka. W ostatniej chwili łapie równowagę i z zaciekawieniem sprawdzam, co uniemożliwiło mi bezpieczne dojście do posłania Schmidta. Na podłodze znajduje się jakiś karton, który przewrócił się, kiedy się o niego potknąłem. Obok pudła leżą w nieładzie zdjęcia. Dużo zdjęć. Musiały wypaść wraz z upadkiem tektury.

Nie chcąc zostawiać u Kendalla niepotrzebnego bałaganu, kucam i zaczynam sprzątać fotografie. Dopiero, kiedy je zbieram, dociera do mnie, że na zdjęciach jest jedna i ta sama osoba – jakaś mała dziewczynka. Co do cholery?! Po co Schmidtowi pod łóżkiem zdjęcia dziewczynki? Nawiasem mówiąc, bardzo radosnej dziewczynki. Po chwili zdezorientowania zauważam również jakąś płytę, a pod łóżkiem... drugi laptop? Co się tutaj dzieje?!

— Znalazłeś?! — Słyszę nagle krzyk Kendalla oraz jego kroki, zbliżające się do pokoju. Szybko wrzucam zdjęcia do pudełka i wsuwam je pod łóżko, jednocześnie łapiąc płytę. Chowam ją pod bluzkę i przyciskam do ciała laptopem, mocno ją obejmując.

Przeszłość nigdy nie znika: Dwa światy - jedna historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz