KAMILA
Wchodzę powolnym krokiem do szkoły, patrząc w telefon. Wydałam ostatnie oszczędności na jego naprawę po spotkaniu z betonem na parkingu mojego zakładu pracy. Dopiero odebrałam go z serwisu, więc muszę nadrobić wiadomości, które dostałam. Większość z nich jest z dnia mojej wycieczki do lasu i są one głównie od Dominiki oraz mojej mamy. Mam też paręnaście nieodebranych połączeń z tamtego wieczora. Na szczęście nie ma jednak pośród nich żadnych telefonów od szefa, co znaczy, że jeszcze chyba nic nie spieprzyłam. Przynajmniej tyle dobrze.
Podchodzę do swojej szafki, chowając komórkę do kieszeni spodni. Dzisiaj nie mam niestety na kogo czekać, bo Domi nie przyjdzie dzisiaj do szkoły, więc stoję po prostu bez celu, obserwując chodzących po korytarzu pozostałych uczniów. Cholernie nie chce mi się tu być. Najchętniej poszłabym na wagary, ale dzieli mnie już tylko kilka dni od opuszczenia tej szkoły, więc nie będę ryzykować. No chyba, że wydarzy się coś nagłego, na przykład szef do mnie zadzwoni, albo meteoryt pierdolnie w ziemię. Oba te zdarzenia są tak samo prawdopodobne.
Słysząc dzwonek na lekcje, zamykam z hukiem szafkę, czym zwracam na siebie uwagę przechodzących uczniów, w tym Piotrka i Pawła z klasy Dominiki. Wygląda na to, że ci dwaj dobrze się ze sobą dogadują. Chyba nawet się zakumplowali, a przynajmniej tak mi się wydaje. Szewczyk macha do mnie, chyba próbując być miłym, ale ja w odpowiedzi pokazuję mu środkowy palec. Nie trawię tego typa. Jak dla mnie to taki typowy cwaniaczek z fajną buźką. Wiele dziewczyn na niego leci, a on przymila się do wszystkich, próbując stwarzać pozory niewinnego chłopca z dobrego domu. No błagam, aż się rzygać chce, jak patrzy się na te jego uśmieszki i sztucznie łagodne spojrzenia. Naprawdę nie wiem, dlaczego Domi go lubi...
Wchodzę na schody, czując nagle wibracje mojego telefonu. Wyciągam go z kieszeni spodni i ze zdziwieniem dostrzegam zdjęcie Moniki. Trochę zaniepokojona zatrzymuję się na półpiętrze, zastanawiając się, po co dziewczyna do mnie dzwoni. Ona kontaktuje się ze mną zazwyczaj wtedy, kiedy coś złego się dzieje. Ewentualnie, jak chce wyskoczyć gdzieś na miasto, żeby się pobawić, ale tym razem odrzucam tę opcję. Monia wróciła dopiero kilka dni temu do firmy, więc wątpię, że ma ochotę na rozrywkę, zwłaszcza o ósmej rano. Mam tylko nadzieję, że nic nie stało się Domi.
— Halo? — Odbieram połączenie, opierając się o ścianę.
— Hej! Jesteś w szkole? — pyta Monika zmęczonym głosem.
— Ta, co jest? — Odsuwam się bardziej w kąt, widząc zdziwione spojrzenia uczniów, zmierzających na lekcje.
— Możesz urwać się dzisiaj z zajęć? Potrzebuję twojej pomocy — mówi niepewnie Monia, spełniając moje dzisiejsze marzenie.
— Jasne, że mogę. Podjedziesz po mnie? — Odwracam się na pięcie i schodzę ze schodów.
— Jestem już pod szkołą. Pośpiesz się, okay? — prosi dziewczyna.
— Spoko — rzucam, a następnie rozłączam się, idąc w kierunku wyjścia.
Korytarze są już niemal zupełnie puste, bo tylko spóźnialscy biegną w tej chwili do swoich sali. Niektórzy jeszcze ziewają, a inni dojadają śniadanie, zabrane z domu. Omijam ich, po czym wychodzę ze szkoły i zatrzymuję się wpół kroku, widząc na boisku moją ciotkę. Nosz kurwa...
— Kamila?! — Kobieta niestety mnie zauważa. — A co ty tutaj robisz?! Powinnaś być przecież na lekcji!
— Ta, nie dzisiaj. — Podchodzę do niej pewnym krokiem.
— Słucham? A co to ma niby znaczyć? — Dyrka patrzy na mnie z oburzeniem. — Wracaj w tej chwili do szkoły!
— Sorry, nie mogę — rzucam ironicznie. — Mam do załatwienia kilka ważniejszych spraw niż ta twoja śmieszna szkółka.
CZYTASZ
Przeszłość nigdy nie znika: Dwa światy - jedna historia
FanfictionDomi jest uważana przez wszystkich za przeciętną dziewczynę, prowadzącą zwyczajne życie. Nikt nie wie o nietypowej pracy Dominiki, która wymaga od niej o wiele więcej niż przeciętny zawód. Kiedy jednak sławnemu mężczyźnie, jednemu z członków zespołu...