Rozdział 27

73 4 1
                                    

Dominika

Ze snu wyrywa mnie głośny dźwięk budzika, dochodzący z mojego telefonu, który powinien leżeć gdzieś obok mnie. Po omacku próbuję znaleźć źródło denerwującego dźwięku, ale niestety nie udaje mi się to. Uchylam lekko powieki, dzięki czemu lokalizuję w końcu komórkę, zaplątaną w zmiętą kołdrę, która leży na drugim końcu łóżka. Niechętnie podnoszę się do pozycji siedzącej, sięgając w końcu po smartfona i wyłączam budzik.
Przecieram zaspane oczy, po czym zwlekam się z posłania i idę do łazienki, odpisując po drodze na SMSa od Kami. Dziewczyna wraca właśnie do Los Angeles po dwudniowym pobycie w Nowym Jorku. To właśnie ona najbardziej chciała wyrwać się stąd choć na chwilę. Z jednej strony twierdziła, że chce odpocząć od chłopaków, ale ja czuję, że chodzi o coś zupełnie innego.

Przyjazd Kami do Los Angeles ze mną i Moniką był jej pierwszym wyjazdem za granicę. Dziewczyna już od dziecka była samodzielna oraz niezależna, a jedynym, co ją ograniczało był jej wiek. Dopóki odpowiadała za nią jej mama, Kamila nie mogła robić wielu rzeczy, pomimo że i tak przesuwała granicę najbardziej, jak potrafiła.
Odkąd się poznaliśmy mówiła jednak, że jej jedynym marzeniem jest taka prawdziwa wolność. Opowiadała, że chciałaby móc robić to, co jej się podoba, nie martwiąc się przy tym, że jej mamę spotkają za to przykre konsekwencje. Właśnie dlatego nie dziwi mnie, że skorzystała z okazji wyjazdu. Wolność to jej drugie imię.

Uśmiecham się lekko pod nosem, czytając w wiadomości jak Kamila wykiwała dyrekcję Domu Dziecka za pomocą jej wychowanków. Pomimo że to, co zrobiła nie jest pewnie do końca legalne, to cieszę się, że sobie poradziła i zdobyła dokumenty, jakie były nam potrzebne. Teraz mamy już praktycznie wszystko, żeby zakończyć sprawę. Dzisiaj i tak będę jechała do agencji, więc przekażę je szefowi.
Zresztą, od dwóch dni spędzam tam praktycznie całe noce podczas przyspieszonego szkolenia, którego się podjęłam. Chcę to skończyć jak najszybciej, więc spędzam w siedzibie tak dużo czasu, jak tylko mogę. Czasami udaje mi się wykonać nawet nadprogramowe ćwiczenia, ale za to w dzień jestem jak żywy trup. Pocieszam się jednak tym, że zostało już tylko kilka dni i w końcu będę mogła odpocząć.

Po wykonaniu porannych czynności wychodzę z łazienki i idę do kuchni, gdzie zaczynam przygotowywać śniadanie. Wszyscy jeszcze śpią, ale już niewiele czasu zostało mi na przygotowanie posiłku. Budziki moich współlokatorów zaczną dzwonić już za kilkanaście minut.
Z racji tego, że czasu jest już coraz mniej, a ja ledwo patrzę na oczy, nie chcę ryzykować pożarem i stawiam na zwykłe kanapki. Talerz z przygotowanym jedzeniem stawiam na stole dokładnie w momencie, kiedy pierwszy z lokatorów wchodzi do kuchni.

— Hej, kochanie. — Kendall daje mi buziaka w policzek.

— Cześć. — Uśmiecham się lekko, nie chcąc pokazać, że coś jest nie tak, jednak zamiast uśmiechu wychodzi mi dziwny grymas.

— Wszystko w porządku? Jesteś strasznie blada i masz podkrążone oczy. Spałaś w ogóle? — pyta z zaniepokojeniem chłopak.

— Ledwo — przyznaję niechętnie. — Miałam ciężką noc.

— Koszmary? — zgaduje Kend, a ja znowu musząc go okłamać, więc przytakuję. — Mogłaś do mnie przyjść.

— Nie chciałam cię budzić — mówię cicho, pełna wyrzutów sumienia.

— Może idź się zdrzemnąć, co? — proponuje muzyk, siadając przy stole. — Wyglądasz na naprawdę zmęczoną.


— Nie mogę. — Kręcę przecząco głową. — Kami zaraz przyjeżdża, a potem robimy sobie babski dzień.


— A możesz mi przypomnieć, gdzie ona tak dokładnie pojechała? — pyta nagle Kendall, zamyślając się. — W sumie to nie bardzo ją słuchałem, jak wyjeżdżała.

Przeszłość nigdy nie znika: Dwa światy - jedna historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz