Rozdział 1

415 21 53
                                    

Dominika

Powoli otwieram załzawione oczy. Słona ciecz spływa po moich policzkach. Mrugam kilka razy, po czym podnoszę głowę i zdezorientowana rozglądam się po pomieszczeniu, w którym się znajduję. Po krótkiej chwili dochodzę do wniosku, że to mój pokój. No tak. Czego innego mogłam się niby spodziewać?

Pociągam nosem, po czym biorę do ręki leżący na szafce nocnej telefon i sprawdzam datę oraz godzinę. Jest szósta, w dodatku poniedziałek. Świetnie... nie mogłam wymarzyć sobie lepszego początku tygodnia. Koszmar senny jest przecież najlepszym sposobem na rozpoczęcie kolejnych dni nauki.

Wzdycham zrezygnowana i zwlekam się z łóżka, aby następnie podejść do szafy i wyjąć z niej pierwsze lepsze ubrania. Jest to czarno-różowa koszula w kratę, czarny podkoszulek oraz krótkie, jeansowe spodenki do połowy ud. Wykonuję poranne czynności, do których zalicza się również połknięcie kilku leków, po czym ubieram się i robię z moich długich, ciemnobrązowych włosów kucyk, a na moim prawym nadgarstku zawiązuję różową bandankę.

Około siódmej rano jestem już gotowa do szkoły, więc wracam do pokoju po resztę rzeczy. Biorę swój plecak oraz deskorolkę, a następnie zakładam trampki i wychodzę z domu. Staję na desce, po czym odpycham się od ziemi, zaczynając przemierzać ulice zatłoczonej Warszawy. Chwilę później czuję lekkie burczenie w brzuchu, choć nie wiem, czemu. Owszem, nie jadłam dzisiaj śniadania, ale to u mnie normalne. Nigdy nie jem nic rano, więc nie mam pojęcia, dlaczego zaczęłam odczuwać to dopiero dzisiaj.

Jakiś czas później dojeżdżam do szkoły. Schodzę z deskorolki i biorę ją w rękę, po czym wchodzę do budynku, w którym panuje okropny hałas. Szybkim krokiem kieruję się do swojej szafki, gdzie chowam deskę, a następnie idę pod salę, w której mam mieć pierwszą lekcję, czyli język polski.
Siadam na podłodze, opierając się o ścianę, po czym podłączam do telefonu słuchawki. Wkładam je w uszy, a po chwili włączam muzykę, zamykając oczy. Do dzwonka została co prawda zaledwie minuta, ale muszę choć przez chwilę usłyszeć jego głos.

Kiedy w połowie piosenki otwieram oczy, dostrzegam nauczycielkę, zmierzającą w stronę sali. Wyłączam muzykę i wyciągam słuchawki z uszu, po czym wstaję z podłogi i zarzucam plecak na ramię, chowając telefon do kieszeni spodni. Chwilę później wchodzę wraz z resztą uczniów do sali i kieruję się do swojej ławki. Jak zwykle siadam sama na końcu pomieszczenia, po czym wypakowuję książki, zajmując swoje miejsce.
Kiedy wszyscy uczniowie siedzą już tam, gdzie powinni, a w sali robi się w miarę cicho, nauczycielka oznajmia nam, że dzisiaj zaczniemy robić grupowe projekty na temat wybranych przez nas epok literackich, co będzie miało znaczny wpływ na oceny końcowe. Szczerze mówiąc, nie za bardzo podoba mi się ten pomysł. Jestem raczej indywidualistką, więc większość rzeczy wolę robić sama. Jeśli miałabym już koniecznie robić je z kimś, chciałabym dobrze tę osobę znać, a ze znajomymi z klasy właściwie nie utrzymuję kontaktu. Po prostu nie mam na to ochoty, zważywszy na to, że w mojej klasie już podczas pierwszego roku powstały różne grupki, a ja do żadnej z nich nie należę. Zresztą, nie jestem w tym sama. W mojej klasie jest jeszcze kilka osób, które po prostu wolą trzymać się na uboczu.

Wzdycham cicho, widząc jak do mojej ławki zbliżają się trzy osoby, każda z innej grupy. Przysuwam się jak najbliżej ściany i czekam na dalszy rozwój wydarzeń. Na krześle obok mnie siada Piotr – chłopak, którego znam od pierwszej klasy szkoły podstawowej. Piotrek, jako jedyny z podstawówki był w mojej klasie przez całe gimnazjum, a teraz też w liceum. Nawet się z nim dogaduję, ale mimo że znamy się od dwunastu lat, nadal utrzymuję między nami dość spory dystans.
Miejsce naprzeciwko mnie zajmuje plastik z naszej grupy, czyli Julka, która jednak każe mówić na siebie Juliette. Jak to plastik, na twarzy codziennie ma kilka ton tapety, a jej ubiór jest typowo dziewczęcy. Jest ona przywódczynią trzyosobowej grupki swoich klonów. Ma o sobie bardzo wysokie mniemanie, a innych ludzi traktuje z góry. Za swoje zachowanie natomiast, nie ponosi niestety żadnych konsekwencji, ponieważ jej rodzice są bogaci, wpływowi i sponsorują naszą szkołę, więc nawet nauczyciele boją się przeciwstawić Julii.
Obok Julki siada Agata, typowa lizuska. Chociaż ma świetne oceny, nie jest kujonką, spełnia za to wszystkie zachcianki nauczycieli. Podczas przepytywania innych uczniów przy tablicy, Agata szybko, ale dyskretnie, sprawdza w telefonie odpowiedzi na zadawane pytania, aby móc poprawiać odpytywanych i popisać się przed nauczycielami swoją „wszechstronną wiedzą". Oprócz tego przynajmniej raz dziennie musi także skomplementować którąś z nauczycielek lub nauczycieli, a belfrzy ją za to uwielbiają.

Przeszłość nigdy nie znika: Dwa światy - jedna historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz