┋8.┋

315 18 0
                                    

Z jednej strony zaczęły podobać mi się spotkania z Jimin'em. Był naprawdę bardzo uczuciowy i empatia biła od niego niczym ekran włączonego telefonu z ustawioną najwyższą jasnością w nocy. Tylko, że… równocześnie z drugiej strony coraz bardziej mi przeszkadzał. Przestał zapowiadać kiedy przyjdzie, przez co w wielu przypadkach moje plany zostawały skutecznie unicestwione, bo głupio było mi go wyrzucić. Niby zawsze powtarzał, że mogę robić to co zamierzałem, ale przez to, że buzia mu się nie zamykała to nawet nie miałem na to szans. Ciężko się skupić jeśli ktoś ciągle gada i to nie jakoś cicho, a całym zakresem dźwięków jaki tylko posiadał. I oczywiście, było mi miło, że opowiadał o sobie, ale teraz nie mogłem już go słuchać.

—… i wtedy on na to…

— No zamknij się w końcu! — wrzasnąłem na niego, tym samym przerywając mu oraz odsuwając się gwałtownie od swojego biurka.

Wziąłem na siebie dwa nowe projekty, z czego jeden miał polegać na wykonaniu samego rysunku i właśnie tym chciałem się zająć, ale nie miałem jak.

— Nie krzycz na mnie — odpowiedział, patrząc na mnie niepewnie, speszony.

Teraz będzie zgrywał ofiarę?

— Możesz się ode mnie w końcu odczepić? — starałem się nie podnieść głosu, ale musiałem dać mu jasno do zrozumienia, że cały świat nie kręcił się tylko wokół niego, a za jednym słowem łatwo poszły kolejne. — Nieustannie się nadwieszasz, mam tego dość! Muszę pracować, a przychodząc przynajmniej raz dziennie kompletnie rozwalasz mi grafik! Daj mi już święty spokój!

Liczyłem, że przyjmie moje uwagi i trochę się ogarnie, jednak zaczął mnie atakować:

— To ty mnie w ogóle nie słuchasz! Proszę cię o coś, w ty mi nawet nie odpowiadasz! — również się wydarł. — Trzeba było powiedzieć wcześniej, już nie będę ci więcej przeszkadzał. Cześć.

No i poszedł. Słyszałem tylko, że zamknął za sobą drzwi mojego mieszkania, po czym zrobiło się już cicho. Miałem to czego chciałem. Nie myśląc o nim więcej zająłem się swoimi obliczeniami, ale teraz szły mi jeszcze gorzej… Wyznaczanie siły dośrodkowej nie było czymś skomplikowanym, a ja myliłem się przy durnym rysowaniu strzałek. W zapisie siły ciężkości źle postawiłem przecinek, a o reakcji i nacisku już w ogóle zapomniałem. Ugh! Tak nie dobrze i tak źle. Odłożyłem to, bo i tak nie widziałem sensu w zmuszaniu się do przeprowadzania istotnych obliczeń, w których nie mogłem dopuścić do błędu.

Zbliżała się dwudziesta.

Spojrzałem na swój telefon i wyglądało na to, że Hoseok dzwonił do mnie kilka razy. Olałem to, bo jeszcze pewnie chciałby się spotkać, a ja nie miałem do tego wystarczająco cierpliwości i energii, żeby znosić jeszcze jego nadpobudliwość. Stwierdziłem zatem, że pójdę wziąć prysznic, bo może po chwili odpoczynku mogłoby udać mi się dokończyć? Oczywiście plany pokrzyżował mi dzwonek do drzwi. Nigdy nie miałem tak mocno nadziei, że będzie to kurier. Nawet pomimo takiej godziny. Ale niestety…

— Cześć, Yoongi! Nie odbierałeś, więc sam przyszedłem! — stał przede mną szeroko uśmiechnięty Hoseok. Super. — Słabo wyglądasz — o, teraz się zmartwił — źle się czujesz?

— To zatrucie — wyjaśniłem, wzdychając ciężko.

Nie mają swoich domów, że włóczą się po czyiś, czy co?

— Czym?

— Idiotyzmem ludzi — odparłem, a on zaczął się śmiać.

Ehh…

EngineerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz