ꔞ
Ten dzieciak zostawił swój telefon. No to świetnie. Chciałem szybko odebrać, mając nadzieję, że dzwonił ktoś, od kogo otrzymałbym namiary na właściciela, jednak akurat kiedy chwyciłem za przedmiot - ten ucichł. Ehh… Jakiś TaeTae <3 dzwonił już dwa razy, więc liczyłem, że może odezwie się kolejny, ale przez kilka minut nic takiego nie nastąpiło. Miałem jeszcze nadzieję, że chłopak we własnej osobie zaraz po niego wróci, orientując się, że przecież nie miał przez co zamówić sobie taksówki, jednak czas mijał, a on się nie zjawił.
Czyżby od początku zamierzał wracać pieszo? Yoongi, myśl! Przecież równie dobrze mógł nie chcieć wydawać na nią kasy. Powinienem był go odwieźć lub chociaż dać mu pieniądze na drogę powrotną! Głupi! Oby nic mu się nie stało.
Chciałem upewnić się, że miał blokadę i co raczej nie było szokujące - dostałem prośbę o pin. Nie bawiłem się w zgadywanie, bo po pierwsze praktycznie go nie znałem, więc nie miałem pomysłów, a po drugie nie chciałem zablokować urządzenia przez wpisywanie randomowych cyferek.
Zacząłem zastanawiać się jak oddać mu zgubę. W pierwszej kolejności odpaliłem swoje social media. Stalkowanie ludzi nie było czymś szczególnie skomplikowanym, ale kiedy chciałem wpisać w wyszukiwarkę jego imię, zorientowałem się, że w sumie to go nie znałem. Jedy. Jaki przypał. Junmin? Jaebin? Chyba coś takiego… Ugh! Zapomniałem! Miałem go przecież nigdy więcej nie spotkać…
Próbowałem wymyślić jakieś inne, osiągalne rozwiązanie… Nie wiedziałem o nim praktycznie nic poza tym, że… studiował weterynarię. No przecież! Uniwersytetów w okolicy nie mogło być nie wiadomo ile, a skoro wykłady miał od rana to mogłem go poszukać tam o tej porze. Sprawdziłem gdzie znajduje się budynek najbliższej uczelni oraz czy kształcą w takim kierunku i po paru minutach już wiedziałem gdzie powinienem go znaleźć.
Wziąłem jego telefon, żeby położyć na stole. Wolałem nie zapomnieć go zabrać, bo cała ta wyprawa już całkiem zostałaby pozbawiona sensu.
Ustawiłem sobie budzik i spróbowałem zasnąć, co po jakiejś godzinie przewracania się z boku na bok, zakończyło się sukcesem.
Nad ranem niechętnie wstałem, słysząc nasilający się nieprzyjemny dźwięk. Rzadko decydowałem się podnieść wcześniej niż o dziesiątej w przeciętne dni, bo później dzień mi się niewyobrażalnie dłużył, a ja wolałem pracować nocą. Przygotowałem się do wyjścia i jeszcze przed ósmą zaparkowałem nie daleko budynku, w którego stronę zamierzałem się udać. Wszedłem też do jednego z mniej zatłoczonych sklepów, przypominając sobie, że wczorajszy incydent w połączeniu z deszczem przerwał chłopakowi drogę w zamiarze zakupu jedzenia. Wziąłem mu jakieś chrupki i batonika. Zdawałem sobie sprawę, że wykłady czasem bywały tak nudne, iż jadło się ze zwykłej chęci znalezienia sobie zajęcia czymkolwiek na kilka minut, a poza tym jeśli miał do spędzenia tam cały dzień to raczej będzie głodny.
Stanąłem przed domniemanym wejściem, mając nadzieję, że wypatrzę go wśród przechodzących osób, ale jak dotychczas to nic z tego. Tłumy nie były jakieś bardzo gęste, więc zakładałem, że raczej nie mogłem go pominąć lub nie zauważyć. A co jeśli miał na późniejszą godzinę? Tego nie rozważałem, a wcale nie marzyło mi się stać tu dłużej niż dziesięć minut. Jeszcze w taką pogodę. Wczorajsza ulewa możliwe, że odeszła, ale wiatr pozostał.
W związku z tym, pojawiła się w mojej głowie myśl odnośnie jego zdrowia. Co jeśli się przeziębił i w ogóle się tutaj nie pojawi…?
Oderwałem się od mniej pozytywnego nastawienia i żeby nie dopuścić do jego powrotu zacząłem zastanawiać się, co ja mam robić później. Nie dostałem jeszcze odpowiedzi w związku z projektami, a nie chciałem na razie brać kolejnego, bo ostatnie współprace z kilkoma jednocześnie były męczące. Preferowałem mój ustalony grafik i zamierzałem się go trzymać.
To może Namjoon miał ochotę się spotkać? Ostatni raz wpadłem do niego w pierwszym tygodniu swojego pobytu w domu, więc w sumie to trochę czasu już minęło. Może znalazłby dla mnie chwilę… Nie zastanawiałem się dłużej. Zadzwoniłem do niego, w dalszym ciągu wypatrując tego dzieciaka i w dość szybkim tempie otrzymałem pozytywną odpowiedź od mojego przyjaciela, więc chociaż do obiadu zagospodarowałem sobie czas.
Wyciągając telefon, szybko złapałem się w pułapkę polegającą na przeglądaniu aplikacji, z których otrzymałem powiadomienia, mimo że początkowo zamierzałem tylko skontaktować się z Namjoon'em. Moją uwagę przykuł dopiero dźwięk czyiś kroków wskazujących na to, że biegł. Automatycznie podniosłem wzrok, żeby sprawdzić co za debil spóźnia się na wykłady, zamiast całkowicie już je olać i nadrobić kiedy indziej, ale wtedy zobaczyłem tego chłopaka. Nie biegł do wejścia tylko wprost do mnie.
— Jak się cieszę, że pana widzę — wypowiedział, pomiędzy głębokimi wdechami.
— Przeszliśmy na „ty“ — przypomniałem mu. — Zostawiłeś coś u mnie.
Podałem mu przedmiot i równocześnie ujrzałem niewyobrażalną ulgę rozlewającą się na jego twarzy.
— Już się bałem, że zgubiłem go na zawsze — powiedział, uśmiechając się szeroko. — Nie wiem, co bym wtedy zrobił, na prawdę bardzo, bardzo dziękuję. Tak bardzo się bałem, że się nie znajdzie. Taehyung chciał już szukać mi jakiegoś nowego — wyglądało na to, że przypływ emocji równał się u niego z rwącym potokiem słów.
— I nie potrzebnie się stresowałeś — stwierdziłem, ale nie pozwoliłem mu się na nowo rozkręcić. Podałem mu jedzenie, które dla niego kupiłem — to potraktuj jako rekompensatę za wczoraj.
— Nie trzeba — nie chciał przyjąć. — Nie odpowiadasz za pogodę.
— Ale mogłem cię podwieźć — odparłem wzruszając ramionami, po czym wepchnąłem mu w ręce produkty — smacznego.
I poszedłem.
Jakoś musiałem to w miarę sprawiedliwie rozwiązać, tak? A jego uprzejme odmawianie nie pomagało, więc no cóż… Czasem trzeba ciepły gest, zaserwować w chłodnej otoczce. W większości przypadków - sposób działał dość dobrze.
Wróciłem spacerem do swojego samochodu. Na początku chciałem przejść się jakąś okrężną drogą, żeby poudawać chociaż prowadzenie zdrowego stylu życia. No wiadomo aktywność fizyczna i tak dalej, ale hałas oraz zapach spalin wystarczająco odepchnęły mnie od tego pomysłu. W każdym razie przynajmniej chęci miałem dobre.
Podjechałem pod kwiaciarnię Namjoon'a, którą prowadził ze swoją żoną od kilkunastu miesięcy. Tak jak zazwyczaj pierwszym, który mnie powitał przy drzwiach okazał się być ich pies, więc przykucnąłem do niego, żeby odwzajemnić radość ze spotkania. Dopiero po chwili jego właściciel pojawił się w pomieszczeniu również miło mnie witając oraz pytając czy będę coś pił. Jak zwykle poprosiłem o kawę i wymijając alejki różnego rodzaju kwiatów, stanowiących swojego rodzaju wystawę, przeszedłem za kasę, do niego.
Po wzajemnym zdaniu sobie krótkiej relacji na temat tego, co działo się od naszego ostatniego spotkania, usiedliśmy na przeciwko siebie i zaczęliśmy ciągnąć trochę głębsze wymiany zdań, które bardzo lubiłem z nim przeprowadzać.
ꔟ

CZYTASZ
Engineer
FanfictionGdzie Yoongi jest inżynierem, a Jimin zapisał się do grupy testerów ekstremalnych kolejek, mając lęk wysokości. [koniec: 15.03.2021]