Jimin skończył dzisiaj szybciej zajęcia, więc zdecydowaliśmy zaprosić moich trzech wspaniałych przyjaciół skoro tak im zależało, żeby poznać mojego chłopaka. Widziałem, że trochę się tym stresował, ale równocześnie starał się mi wierzyć, że to bardzo miłe osoby, no i trochę chaotyczne… ale w dalszym ciągu miłe.
Robiliśmy babeczki, bo ten dzieciak uparł się, żeby nie kupować gotowych ani nie korzystać z tych proszków, które mogłyby przecież znacznie ułatwić nam życie. Jego ambicje bywały czasem zbyt wysokie, ale skoro obiecał później posprzątać to dałem mu w pełni wolną rękę i siedziałem przy stole, co jakiś czas podając mu to czego akurat potrzebował. Największym problemem okazało się odnalezienie blachy, jednak byłem pewien, że gdzieś ją miałem. Przejrzeliśmy wszystkie najniższe szafki i nie znaleźliśmy, a zatem pozostało dotrzeć do tych wyższych…
Jak żyjesz w jednym domu, będąc krasnalem i mając do dyspozycji tylko drugiego tak samo wysokiego - chociaż Jimin nie chciał pogodzić się z prawdą - to musisz znajdować inne sposoby do sięgania przedmiotów z wysokich półek, a zatem tym razem padło na krzesło.
Szczęście mi dopisało, bo już w pierwszej, do której zajrzałem znalazłem szukany przedmiot, ale przy schodzeniu coś poszło nie tak… W bliżej nieokreślony sposób z hukiem znalazłem się na ziemi. Ale w każdym razie przynajmniej zdobyłem blachę.
— Yoongi! — wydarł się Jimin, przyklękając obok mnie. — Żyjesz?
— Nie — zaprzeczyłem, podnosząc się do siedzenia — twoje babeczki mnie zabiły.
— Bardzo śmieszne — prychnął, po czym wziął moją zdobycz, aby odłożyć ją na stół — boli cię coś?
— Nie — zanegowałem.
Byłem prawie pewien, że będę miał siniaka na kolanie, a na nadgarstku nosił ściągacz przez najbliższe dni, ale na luziku. Przejdzie.
— To dobrze — uśmiechnął się — na przyszłość patrz co robisz. Mogła stać ci się krzywda.
— Gdybyś nie zażyczył sobie robienia cukierni z domu to nie musiałbym kombinować — tym razem ja prychnąłem, a kot chłopaka chyba zdecydował zainteresować się całym zajściem, bo aż przyszedł, ale jedynie otarł się o moją nogę, zmierzając w stronę okna.
Czyli jednak bez zmian. Dalej tak samo niezainteresowany losem żadnego ze swoich żywicieli. Jego pojawienie się przypomniało chyba Jimin'owi o jego pierwszym porównaniu, jakie względem mnie zastosował, bo teraz naturalnie nawiązał, żeby się pośmiać:
— Jesteś trochę wybrakowanym kotem, Yoonie — stwierdził — powinieneś spadać na cztery łapy.
— Ty powinieneś sam sobie to sięgnąć, a jakoś nie narzekam — odepchnąłem go lekko, na co zaczął się śmiać i podniósł się z podłogi, ale po tym wyciągnął do mnie rękę, z czego skorzystałem, żeby również wstać.
Otrzepałem się i usiadłem na wcześniejszym miejscu, tym razem biorąc do ręki telefon.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.