┋9.┋

297 20 0
                                    

W ciągu ostatniego tygodnia znowu poświęciłem się bardziej pracy. Robiłem tyle ile tylko mogłem, możliwe, że trochę się przemęczając, jednak to nie grało większej roli. Nie chciałem znowu zawieść oczekiwań i dotychczas prawdopodobnie udawało mi się trafić w gust zleceniodawców. Byli też milsi, co również stanowiło przydatną częścią współpracy. Poza tym zmieniłem zdanie. Nawet jeśli praca nad kilkoma projektami na raz była męcząca, to przy dobrej synchronizacji oraz organizacji, zdecydowanie wydajniejsza. I właśnie tak zamierzałem teraz pracować.

Nikt nie kontaktował się ze mną przez ten czas. Nawet Jimin. Może czuł się mimo wszystko skrzywdzony? Kto wie? Kiedy obudziłem się w niedzielę przed południem, zdecydowałem sprawdzić jak u niego. Przez pisanie mógłby ewentualnie wcisnąć mi kit, więc wybrałem symbol słuchawki na naszym chacie, a w czasie oczekiwania na jego odebranie zacząłem przygotowywać sobie śniadanie.

— Halo? — odezwał się po paru minutach zaspany głos w moim telefonie.

— Cześć, Jimin — odpowiedziałem, witając się, na co trochę się ożywił:

— O, hej, Yoongi. Czemu dzwonisz?

— Chcesz przyjść? — zaproponowałem, zakładając że miał wolny dzień.

Nie wiedziałem, co mógłbym robić samemu, a jego kompania w sumie to niosła za sobą więcej plusów niż minusów.

— Wiesz co, chciałem się trochę jeszcze pouczyć i… — zaczął się tłumaczyć.

— Okej, to ja przyjadę do ciebie — odpowiedziałem swobodnie, bo w końcu on też nie krępował się przeszkadzać mi w pracy.

— Co? Nie! Nie mus…

— Do zobaczenia — przerwałem mu i od razu po swoich słowach rozłączyłem się.

Jakie miłe rozpoczęcie dnia.

Pojechałem do chłopaka po czwartej, bo wtedy też dokończyłem projekt, który chciałem oddać na jutro. Idealnie.

Podjechałem pod znany mi adres, ponieważ odwoziłem go już kilka razy, a z numerem mieszkania zdecydowałem strzelać, jednak nie zostałem do tego zmuszony, ponieważ Jimin napisał mi gdzie pójść. Skoro mnie widział to pewnie, jednak czekał. A tak się upierał. Przedostatnie piętro, więc czekało mnie trochę schodów, ale po chwili stałem już przed odpowiednimi drzwiami. Zadzwoniłem i czekałem.

— Hej — przwitał mnie uśmiechnięty chłopak, wyhylając się zza drzwi, więc wyciągnąłem ręce z kieszeni.

— Co tam u ciebie? — spytałem, wchodząc i równocześnie rozglądając się po przestrzeni.

Ładnie. Dużo miejsca, ale równocześnie przytulnie.

— Japierdziele… Jimin! — wydarł się, zapewne jego współlokator.

— Czego? — odpowiedział mu, odchylając głowę do wnętrza mieszkania.

— Naucz się w końcu wieszać srajtaśme jak normalni ludzie!

— Sam się naucz! To ty to wieszasz jakoś odwrotnie! — odkrzyknął mu, po czym przewrócił oczami i zwrócił się do mnie. — Nie zwracaj uwagi. Chcesz coś do picia?

— Nie, nie trzeba — zaprzeczyłem, podśmiewując się nieznacznie, na co on pokiwał głową.

Mieszkanie z kimś musiało być ciekawym doświadczeniem, a na dłuższą metę zapewne męczące.

— Chodź — powiedział Jimin, po czym odwrócił się i zaczął gdzieś zmierzać, więc udałem się za nim, poznając przy tym układ lokalu. Otworzył jakieś drzwi i wpuścił mnie do środka — to mój pokój.

EngineerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz