1.2. Proszę, zostań ze mną.

141 18 19
                                    

Lauren

 Jeszcze nigdy nikt nie okazał mi tyle zainteresowania, co Noah. Długo spałam, rozkoszując się wygodnym, ciepłym łóżkiem. Dostałam przepyszne śniadanie, a potem, wbrew mojej woli, pojechaliśmy razem do centrum handlowego, żebym wybrała sobie jakieś ubrania.

– Zwariowałaś? Myślisz, że wypuszczę cię z powrotem w taką pogodę? Zostajesz ze mną i nie chcę słyszeć nawet słowa sprzeciwu! - to usłyszałam, gdy rano chciałam podziękować za możliwość przenocowania i wyjść.

Tak więc, moja przygoda z bieganiem po sklepach rozpoczęła się w sklepie obuwniczym, gdzie Noah namówił mnie na zakup aż trzech par butów, z czego jedne były zwyczajnymi, puszystymi, domowymi kapciami. Byłam zaskoczona, widząc, że mężczyzna praktycznie w ogóle nie liczy się z pieniędzmi. Nie zwracał uwagi na moje komentarze "ale to za drogie", po prostu miałam wziąć, co mi się podoba.

Oczywiście, prócz tego dostałam własne ubrania, nowy płaszcz, czapkę i szalik, bieliznę, i podstawowe akcesoria higieniczne, jak szczoteczka do zębów czy szczotka do włosów. Chciało mi się niemalże płakać ze szczęścia.

Wróciliśmy do domu jakoś po południu. Noah znalazł dla mnie wolną szafkę, gdzie mogłam ułożyć swoje nowe rzeczy i poszedł zrobić coś do jedzenia.

Z niedowierzaniem przesuwałam palce po miękkim materiale, oglądałam metki... To wszystko naprawdę było moje. Do moich oczu napływały łzy. Coś cudownego. Po tylu latach miałam w końcu coś nowego, tylko mojego, co pasowało, nie było nigdzie podarte... Miałam buty! Nigdy nie doświadczyłam tyle szczęścia. Jednak los się do mnie choć w ten sposób uśmiechnął.

Przebrałam się w nowy, ciepły sweterek i spódniczkę. Włosy związałam w warkocz i obejrzałam się w dużym, stojącym w rogu pokoju lustrze. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia.

„Popatrz, Lauren, w końcu wyglądasz, jak człowiek" – pomyślałam, schodząc na dół do kuchni.

Ledwie odnalazłam wzrokiem Noah, rzuciłam się mu na szyję, popłakując w rękaw jego koszuli. Nie byłam w stanie w żaden sposób wyrazić swojej wdzięczności słowami.

– Dzię-kuję – wyjąkałam, połykając łzy. – Nawet nie wiesz, jaka jestem szczęśliwa.

– To nic takiego – odpowiedział Noah, przez moment głaszcząc mnie po włosach. Po chwili mnie puścił. – Prześlicznie wyglądasz.

– Wydałeś na mnie tyle pieniędzy, a nawet mnie nie znasz... To naprawdę miłe.

– Moja droga, mam kasy jak lodu, a nie mam na co jej wydawać! – roześmiał się mężczyzna. – Wręcz cieszę się, że mogłem się z tobą w ten sposób podzielić. Nie drążmy tematu. Chodź coś zjeść.

W milczeniu zjedliśmy obiad. Przerywało nam jedynie szczekanie bawiących się ze sobą psiaków.

Po skończeniu obiadu poszłam usiąść sobie przed kominkiem. Noah dosiadł się obok mnie.

– Lauren – zaczął – nie chciałbym, żebyś odchodziła. Źle bym się czuł, wiedząc, że gdzieś w okolicy jesteś ty, nie mając pojęcia, co się z tobą dzieje, nawet, tak naprawdę, nie wiedząc, czy w ogóle żyjesz. Jeżeli już zdecydowałem się ci pomóc, to nie chciałbym z tego zrezygnować. Więc, proszę... Zostaniesz tutaj? – zapytał, spoglądając na mnie swoimi dużymi, ciemnymi oczami.

– Noah, ja... Nie wiem. Nie chcę nadużywać twojej dobroci. Już tyle dla mnie zrobiłeś. Nie wiem, czy chcę być dla ciebie takim problemem – stwierdziłam.

Z jednej strony chciałam krzyczeć: „Tak, oczywiście, chcę tutaj zostać", ale z drugiej... Na pewno byłabym dla niego problemem. Zawsze są to w końcu jakieś dodatkowe koszta.

Even In Misery (cz. 1&2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz