2.12. Najważniejszych rzeczy w życiu nie da się kupić

42 4 0
                                    

Noah

 – Gotowa? Trzy, dwa, jeden...

Odsłoniłem oczy Lily. Dopiero teraz mogła zobaczyć swój nowy, własny pokoik.

– Woooooow – powiedziała tylko, z zaciekawieniem przyglądając się po pomieszczeniu.

Pokój mieścił się na tym samym piętrze, co sypialnia należąca do mnie i Lauren, ale w jego drugim końcu. Ściany były różowe, a mebelki – białe, z różowymi dodatkami. Lauren zadbała o to, żeby pokoik jak najbardziej wyglądał na miejscówkę jej małej księżniczki. Pościel, kocyki, firany – wszystko było różowe. Na łóżku i parapecie leżały różne pluszaki (nowe, niestety, gdy postanowiłem złożyć wizytę aktualnym właścicielom domu Anny Hamilton, dowiedziałem się, że wszystkie zabawki zostały wyrzucone), na półce nad biurkiem ustawione były lalki Barbie, a w zabawkowym wózeczku – lalka-niemowlę. W pokoiku stanął też nieduży regał, na książeczki. Byłem pewien, że naszej małej niczego nie będzie brakowało.

Wraz z Lauren stanęliśmy w progu. Objąłem ją lekko w talii i razem patrzyliśmy, jak dziewczynka ogląda swój pokoik. Brała do ręki każdą zabawkę, przytulała każdego pluszaka, zaglądała do wszystkich szafek i szuflad... Uśmiechałem się na sam widok szczęśliwego dziecka. W końcu miała swój własny kąt, mogła naprawdę poczuć, że tu mieszka...

– Tu jest przepięknie! – oceniła Lily, podchodząc się do nas przytulić.

– Cieszę się, że ci się podoba – pisnęła Lauren, mocno obejmując córeczkę. – Mam nadzieję, że będziesz chciała tutaj spać, sama? – zaśmiała się.

– Tak! – odpowiedziała szybko Lily.

– Na pewno?

Dziewczynka jej przytaknęła. Lauren ucałowała ją w czółko.

– Świetnie. To co? Może poznamy się z twoimi nowymi zabawkami?

– Taaaak!

Po chwili z idealnie ułożonych zabawek nie było śladu. Niemalże wszystkie wylądowały na podłodze, a Lauren – bądź co bądź, dorosła kobieta – zdawała się mieć z tego taką samą frajdę, jak nasza czterolatka. Zrobiłem nam zdjęcie, na którym Lily przytulała się do mnie, a Lauren całowała ją w czoło. I drugie, na którym obie się bawiły, z zamiarem późniejszego wstawienia ich na Instagram. Póki co jednak postanowiłem zostawić je same i zająć się czymś, co wypadało zrobić, skoro Lily miała już swój pokoik.

A mianowicie, rozkręcić jej stare łóżeczko, wynieść je do pustego pokoju i przestawić nieco inne meble do ich pierwotnego położenia.

Wszedłem do sypialni, gdzie obok dużego, dwuosobowego łóżka stało małe, dziecinne łóżeczko. W sumie to dziwnie poczułem się, wiedząc, że nie zobaczę już odwróconej tyłem do mnie Lauren, trzymającej przez sen rączkę córeczki. Nie będziemy już na nią patrzeć, zanim uśniemy. Nie. Będziemy tam sami, Lily kilka pokoi dalej... Cóż. Będzie trzeba się przyzwyczaić.

Szybko uporałem się z łóżeczkiem i przestawiłem meble. Przecież tak było, odkąd się wprowadziłem. Czemu nagle wydało mi się tak pusto?

Cóż. Jeszcze niedawno posiadanie dziecka było dla mnie abstrakcją, chociaż tego chciałem. A teraz, gdy pojawiła się z nami Lily, nie wyobrażałem już sobie życia bez niej. Pojawiła się w bardzo mało odpowiednim momencie, to fakt, ale i tak kochałem ją z całego serca. Jeszcze rok temu nie miałem nic. Ani jej, ani Lauren. Obie wręcz spadły mi z nieba. Ukochana dziewczyna, która przywróciła mi wiarę w miłość i wymarzona córeczka, mój maleńki, osobisty promyczek słońca. Teraz myślałem tylko o jednym – zakończyć koncertowanie, wstrzymać wszelką działalność muzyczną (na co mogłem sobie pozwolić, nie mając menadżera) i móc się nimi po prostu cieszyć.

Even In Misery (cz. 1&2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz