2.16. Zadzwońmy do Jenny

42 4 0
                                    

Noah

 Obudziłem się, trzymając w ramionach swoją dziewczynę. Lauren też już nie spała, bo gdy zacząłem ją łaskotać, od razu na mnie spojrzała.

– Cześć – przywitałem się i pocałowałem ją w czoło.

– Cześć – odpowiedziała z wręcz nienaturalną jak na tą porę energią. – Nie mogłam się doczekać, aż wstaniesz.

– Gdyż...? – dopytałem, zastanawiając się, co może mieć na myśli.

Ona wzięła z szafki mój telefon i otworzyła aplikację Facetime, wybierając od razu kontakt zapisany jako „Jennie".

– Zadzwońmy do Jen. Chcę zobaczyć, co u Lily – odpowiedziała, patrząc na mnie z radością w oczach.

Odebrałem jej telefon i włączyłem aparat. Przełączyłem kamerkę na przednią i przejrzałem się w ekranie. Ciemne plamy w okolicach moich oczu mocno zdradzały, że dzień wcześniej zrobiłem ciemny makijaż, który niezbyt starannie zmyłem. Lauren pewnie też nie patrzyła jeszcze w lustro, bo również miała resztki makijażu na twarzy.

– Jestem za, akurat mamy trochę czasu, ale to za chwilę, dobrze? – zaproponowałem. – Myślę, że oboje musimy nieco doprowadzić się do porządku.

– Właściwie to masz rację – przytaknęła Lauren, niemal od razu wstając z łóżka.

Wzięła ze swojej walizki jakieś ubrania i poszła do łazienki. Ja, jeszcze nie do końca rozbudzony, opuściłem ciepłe łóżeczko i popatrzyłem w lustro. Moje roztargane włosy, rozmazany makijaż i krótki zarost wcale nie wpływały korzystnie na mój wygląd.

Założyłem dżinsy i koszulę, po czym rozczesałem swoje włosy. Na koniec i tak zaczesałem je dłonią do tyłu, żeby opadły, jak chciały, nie zamierzałem ich jakkolwiek układać.

Byłem w trakcie malowania oczu czarną kredką, gdy Lauren wyszła z łazienki i od razu podeszła się przytulić.

– Lauren, dobrze wiesz, że lubię, gdy się do mnie przytulasz, ale akurat w tym momencie nieco mi przeszkadzasz – powiedziałem, lekko ją od siebie odsuwając.

Udała obrażoną i wyjęła swój telefon, po czym odwróciła się w stronę balkonu.

– Nie śpiesz się z tym upiększaniem. Zadzwonię na chwilę do Charly.

– Okej – odpowiedziałem tylko, powracając do przerwanego zajęcia.

Dokończyłem makijaż oczu, po czym wziąłem swoje przybory toaletowe i poszedłem do łazienki, pozbyć się swojego zarostu.

Słyszałem głos Lauren, istotnie rozmawiającej przez telefon. Zza ściany dobiegały mnie głosy Rebeki i Nathana, co chwila wybuchali śmiechem. Uważałem ich za wyjątkowo dobraną parkę. Oboje mieli świetne poczucie humoru i zdawali się mieć w zanadrzu śmieszną ripostę do każdej sytuacji. Byli właściwie najważniejszymi ludkami w zespole. Nie ja, nie Michael, nie nieobecna już z nami Katheryn. Nath i Becca. To dzięki nim chciało się przychodzić na próby, to oni sprawiali, że trasy koncertowe były naprawdę przyjemnym doświadczeniem... Oboje bywali nieco irytujący, ale wynikało to jedynie z ich szczerości i sposobu bycia. I oprócz tego oboje znali się na rzeczy. Nathan był świetnym gitarzystą, wiedziałem, że mając w ręku gitarę przenosi się do własnego, malutkiego świata. Grał z serca, nie z nut. Becca z kolei była jego odwrotnością, grała dokładnie, nie pozwalała sobie na jakiekolwiek zmiany, ale w przypadku gitary basowej było to dobrą umiejętnością.

Wyszedłem z łazienki i od razu schowałem rzeczy do walizki. Wieczorem czekał nas lot w nowe miejsce.

Lauren tymczasem w dalszym ciągu rozmawiała przez telefon. Nie chciałem jej przerywać, na pewno tęskniła za Charlotte i miała jej dużo do powiedzenia.

Even In Misery (cz. 1&2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz