2.1. Musi się dowiedzieć.

78 8 1
                                    

Noah

 Nie mogłem uwierzyć w to, co powiedziała Lauren. Jak to: nie żyje?

– Powiedzieli mi, że na podstawie jej wiadomości wywnioskowali, że jest u nas jej córka. Mamy ją zostawić u siebie, dopóki ktoś z policji się tu nie pojawi. Później – przerwała, jakby nie mogąc dokończyć – z-za-zabiorą n-nam L-lily na zawsze.

To mówiąc, rzuciła mi się z płaczem w ramiona. To nie może być!

Przytuliłem ją i próbowałem uspokoić, chociaż sam miałem ochotę się rozpłakać. Ale nie mogłem, ktoś tutaj musiał zachować rozsądek.

Zaprowadziłem roztrzęsioną Lauren do sypialni, gdzie usadziłem ją sobie na kolanach.

– Spokojnie, Lauren. Myślę, że gdziekolwiek by nie trafiła, będzie możliwość kontaktu z tymi ludźmi. A kto wie, może w ogóle z nami zostanie? Przypominam ci, że ja mam taką możliwość – zauważyłem. – Lauren, proszę cię, przestań płakać. Lily na pewno teraz się zastanawia, czemu płaczesz, a wolałbym, żebyśmy przekazali to jej w jak najbardziej delikatny sposób, i raczej jeszcze nie dzisiaj.

Ona mi nie odpowiadała. Właściwie to nie była w stanie tego zrobić. Słyszałem tylko jej urywany oddech i szloch.

Nie mogłem sobie wyobrazić, jak mówimy o tym Lily. Na pewno była bardzo zżyta z mamą i bez wątpienia długo nie mogłaby się z tym pogodzić.

Przenosząc to dziecko do innej rodziny, naraziliby je na jeszcze większy stres. Zdecydowanie najlepszym rozwiązaniem wydało mi się wspomnieć od razu, że mam możliwość być rodzicem zastępczym. Może wtedy faktycznie Lily nie musiałaby nas opuszczać?

Lily weszła do pokoju, chociaż miała kategoryczny zakaz wchodzenia do naszej sypialni samej. Nie do końca przyjemnym było być przyłapanym przez nią na jakichkolwiek czułościach. Wprawdzie notorycznie łamała ten zakaz o poranku, ale wtedy zwykle nas budziła, więc przymykaliśmy na to oko.

– Co się stało Laurie? – zapytała, siadając na łóżku i patrząc na wtuloną we mnie zapłakaną dziewczynę.

Nie umiałem jej odpowiedzieć. Miałem wrażenie, że gdy jej powiem prawdę, skończę tak samo, jak Lauren w tym momencie.

Lily zaczęła głaskać Lauren po kolanie. Ta wyciągnęła rękę, żeby złapać małą za dłoń, ale zdawała się nawet nie mieć siły ją dłużej przytrzymać.

– Wybacz, Lil, ale chyba najlepiej będzie, jak pójdziesz do swojego pokoiku – powiedziałem. – Laurie musi się wyciszyć.

– Okej – Lily znowu pogłaskała Lauren. – Nie płacz, Lauren. Będzie dobrze.

To mówiąc, wyszła z pokoju, zamykając nawet za sobą drzwi.

– I jak my mamy jej powiedzieć, że chodzi o jej mamę? – łkała Lauren. – To dziecko się załamie!

– Ciii... – szepnąłem, nachylając się do niej, żeby ją ucałować w czoło. – Coś wymyślę. Na razie ty ochłoń.

Wiedząc, że Lily nie zrobi sobie krzywdy, pozwoliłem sobie zostać przy Lauren. Bez wątpienia byłem jej teraz potrzebny.

Czułem wielką, mokrą plamę na swojej koszuli, ale słyszałem, jak powoli Lau się uspokaja.

Po dłuższym czasie w końcu była w stanie podnieść na mnie wzrok. Wyglądała co najmniej źle, co zresztą było zrozumiałe, po tak długim czasie płakania.

Zaprowadziłem ją do łazienki, żeby mogła doprowadzić swoją buzię do porządku. Nie chciałem od niej odchodzić poza zasięg jej wzroku, żeby nie pogarszać jej, i tak beznadziejnego, stanu.

Even In Misery (cz. 1&2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz