1.17. Wybaczam ci. Opowieść Charlotte.

87 10 2
                                    

Lauren

 Bałam się nieco wizyty mamy. Napisała, że będzie za pół godziny. Zdążyłam się przebrać i nieco ogarnąć, żeby zrobić jak najlepsze wrażenie. Noah stwierdził, że niepotrzebnie, ale doszłam do wniosku, że wypada ładnie wyglądać. On tymczasem spojrzał w lustro, przeczesał włosy ręką i stwierdził, że jest okej.

– Będzie dobrze, Laurie – powiedział, gdy nienaturalnie wyprostowana i spięta usiadłam na sofie przy regale na książki.

– Wiem – odpowiedziałam tylko. On ucałował mnie w czoło i mocno przytulił.

Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.

– Zostań. Ja jej otworzę – zaoferował Noah, podchodząc do drzwi.

Siedziałam jak na szpilkach. Słyszałam jej głos, gdy witała się z Noah, zachwycając się przy tym domem.

– Laurie na ciebie czeka – usłyszałam.

Wstałam z kanapy, gdy zobaczyłam, jak wchodzą.

Charlotte, jak zawsze olśniewająca urodą, na moment przystanęła. Przez chwilę żadna z nas nic nie mówiła.

Patrzyłam na nią. Nic się nie zmieniła. Piękna, zgrabna, z burzą ciemnych loków... Jedyne, co miałyśmy takie samo, to oczy. Duże i zielone.

Noah stał za mamą, patrzył to na nią, to na mnie... Dziwny widok. Na pewno.

– Córeczko... – przemówiła w końcu.

Że... Kto? Czternaście lat słyszałam, że mnie nienawidzi, cztery lata jej nie miałam, niedawno jeszcze mnie nie poznawała, a teraz nazywa mnie córeczką?

– Nie mów tak do mnie, Charlotte – przerwałam, celowo zwracając się do niej po imieniu. – Prawie dziewiętnaście lat nie było cię w moim życiu, nie byłaś w stanie mnie poznać... A teraz nazywasz mnie swoją córeczką?

Noah posłał mi zdziwione spojrzenie. Chyba się tego nie spodziewał.

Ona zresztą też nie. Coś jąkała przez chwilę.

– Ale... A-a-ale... Lauren Natalie... Przecież nią jesteś.

– Nie czuję się nią w żadnym stopniu. Chyba nie spodziewałaś się, że wpadnę ci w ramiona, mówiąc, że ci wybaczam, a na koniec jeszcze wrócę z wami mieszkać? Nigdy w życiu!

– Nie jestem już od dawna z twoim oj...

– Tym bardziej nie nazywaj tego człowieka moim ojcem. O ile do ciebie mogę czuć choćby obojętność, tak jego nienawidzę całym sercem. A ty nawet zapewne nie zainteresowałaś się, co takiego się stało, że postanowiłam uciec?

Charlotte nie odezwała się nawet słowem. A ja czułam, że muszę powiedzieć wszystko, co tkwiło we mnie przez te wszystkie lata.

– No właśnie. Nigdy, przenigdy cię nie interesowałam. Nawet, gdy mnie zabrakło, a uwierz mi, miałam wielki powód, żeby to zrobić. Nie mogę ci wybaczyć tego, że nie było cię przy mnie nigdy, gdy cię potrzebowałam, a teraz, gdy jestem dorosłą kobietą, tobie raczyło się przypomnieć, że jestem.

– Lauren – Noah próbował mnie uspokoić. Podszedł nawet do mnie bliżej. – Bądź spokojniejsza, proszę.

– Nie mogę. To tyle z mojej strony, Charlotte. Cokolwiek teraz nie powiesz, nie zmienię swojego zdania.

Usiadłam na sofie. Charlotte usiadła obok mnie, Noah z drugiej mojej strony. Odsunęłam się maksymalnie od niej.

– Lauren, nie przyszłam tutaj prosić cię o nie wiadomo co. Masz rację. Dziewiętnaście lat mnie nie było w twoim życiu. Nienawidziłam cię, przyznaję się do tego. Jednak gdy wróciłam do domu i nie zastałam tam ciebie... Dopiero wtedy zrozumiałam, że jakaś cząstka mnie cię kochała. Byłam przekonana, że nie żyjesz... Dlatego gdy cię zobaczyłam, myślałam, że to jakaś podobna do ciebie osoba. Gdy następnego dnia porozmawiałam z Noah, który zapewnił mnie, że żyjesz i że to on teraz ma na ciebie oko, ucieszyłam się. To oznaczało, że być może będę miała szansę to naprawić. I szansa przyszła. Przepraszam cię, Lauren Natalie.

Even In Misery (cz. 1&2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz