1.5. Opowieść Lauren.

95 14 6
                                    

Gdy się urodziłam, moja matka miała ledwie siedemnaście lat. Ojciec dwadzieścia cztery. Rzecz jasna, zamieszkali razem, ale nigdy, przenigdy nie miałam wrażenia, jakbym była dla nich ważna. Odkąd pamiętam, większość czasu pozostawiona byłam sama sobie. Wyobraź sobie, że nauczyłam się mówić dopiero mając 5 lat! W domu nikt się do mnie nie odzywał. Umiałam tylko się przedstawić. Jako Lauren Natalie. Nie mogłam tego imienia skracać chociażby o drugi człon, znienawidziłam je.

Gdy nieco podrosłam, zrozumiałam, że powodem, dla którego jestem dla nich powietrzem, jest alkohol. Woleli zabawy i używki, zamiast zajmować się dzieckiem. Mieszkała z nami babcia, która dbała o to, żeby nic mi się nie stało, ale ta zmarła, gdy miałam osiem lat. Dopiero wtedy zaczęłam się bardziej przekonywać, do czego zdolni są moi rodzice.

Regularnie byłam bita przez ojca, za choćby najdrobniejsze przewinienia. Do tej pory mam kilka blizn w miejscach, gdzie pasek przecinał moją skórę. Dlatego dla własnego bezpieczeństwa stwierdziłam, że lepiej nie wchodzić mu w drogę, trzymałam się od niego tak daleko, jak tylko było to możliwe.

A matka? Nie miałam jej. Nie wyrządziła mi nigdy żadnej krzywdy w sposób fizyczny, ale bardzo bolało mnie to, że mnie unikała jak ognia. Tylko raz w całym moim życiu pragnęłam ją przytulić. Gdy zmarła babcia. Odepchnęła mnie i powiedziała, że mam jej tego nie robić. Wyglądała, jakby miała się rozpłakać. A potem już praktycznie jej nie widywałam. Pamiętam, że była przepiękna. Miała cudowne, kręcone włosy, jak Becca, ale dużo dłuższe.

Byłam pozostawiona ojcu, który, jak mówiłam, sprawiał wrażenie, jakby znęcał się nade mną dla zabawy. Ale tutaj powinnam wspomnieć o jednej rzeczy. Nigdy, przenigdy, nie mógł uderzyć mnie w obecności matki. Raz to zrobił, a ona niemal mnie mu wyrwała. Doceniłam to. Może jednak w minimalnym stopniu mnie kochała. Ale i tak im byłam starsza, tym ona rzadziej przebywała w domu.

Chodziłam do szkoły, jak inne dzieci, wiadomo. W szkole czułam się dobrze, lubiłam się uczyć. Bolały mnie jedynie opowieści innych dzieci. Mówiły, czego to one nie dostały od rodziców, jakiej to bajki im rodzice nie czytali... A ja nie miałam nic. Zero. Nikt nic nie czytał, a moją jedyną zabawką był pluszak od babci. Jedyny gest dobroci ze strony rodziców był taki, że miałam w czym chodzić. Nie chcieli, żeby ktoś się domyślił, że coś ze mną nie tak, nawet nie wiem, dlaczego. W końcu powtarzali mi, że mnie nienawidzą. Nie rozumiem, dlaczego nie mogli oddać mnie komuś innemu, tylko woleli mnie trzymać ze sobą.

Jak zauważyłeś, uwielbiam czytać. Jako nastolatka zaraz po zajęciach biegłam do biblioteki, gdzie mogłam w spokoju odrobić lekcje, przygotować się do nich czy po prostu poczytać. Miałam zresztą świetne oceny, lubiłam się uczyć. Ale co z tego, skoro nikogo to nie interesowało. I tak byłam najgorszym, co mogło spotkać moich rodziców. I wzajemnie. Nienawidziłam ich, ale nigdy nie dawałam tego po sobie poznać. Cierpliwie znosiłam wszystkie obelgi, każde uderzenie... Jak naiwne dziecko miałam nadzieję, że nagle wszystko się zmieni, kiedyś zaczną mnie kochać... Ale im byłam starsza, tym mniej w to wierzyłam i tym mniej wytrzymywałam to, co się działo w domu.

Zapytasz pewnie, no dobrze, ale jak to się stało, że w ogóle zostałaś bez domu. To było coś okropnego.

Niby dzień jak co dzień. Miałam czternaście lat. Matki nie było w domu, nawet nie wiem, dlaczego. Ojciec, już konkretnie załatwiony, przyszedł zrobić mi awanturę. W końcu nie wytrzymałam:

Ty się słyszysz? Ja? Niewdzięczna suka? A ty jesteś pieprzonym alkoholikiem, nie moim ojcem.

Nie żałowałam tych słów. Nawet, gdy ojciec wyjął pasek ze spodni, spodziewałam się, że się na mnie zamierzy, ale nie. Jednak nie miało to miejsca.

Dzisiaj sobie inaczej porozmawiamy. Może to cię nauczy szacunku dla starszych.

Dopiero wtedy zaczęłam się bać. Za chwilę ściągnął mi spodnie, bieliznę... Nie muszę ci chyba mówić, co dalej się stało. Bolało. Bardzo bolało. Płakałam, darłam się wniebogłosy... Nic to nie pomagało. Wręcz przeciwnie. Na koniec jeszcze uderzył mnie w twarz. Znienawidziłam go do końca, o ile to było możliwe. Jeszcze tego samego dnia spakowałam parę potrzebnych rzeczy do szkolnego plecaka i wyszłam z domu. Bez zamiaru powrotu. Matka prawdopodobnie nigdy się nie dowie, dlaczego to zrobiłam.

Doskonale wiesz, co było dalej. Pierwsze trzy lata były czymś okropnym. Rzadko zdarzało się, żeby ktoś chciał mi udzielić pomocy, co najwyżej dostawałam jakieś pieniądze. Dopiero gdy kończyłam osiemnaście lat, poznałam pewną kobietę, panią Hamilton i jej córeczkę. Mogłam u nich nocować, brać kąpiele, dostawałam jedzenie. Ale wiedziałam, że nie mają dla siebie zbyt dużo pieniędzy, nie chciałam być dla nich dodatkowym ciężarem, chociaż mała Lily uwielbiała moje towarzystwo. Zawsze, gdy u nich byłam, bawiłam się z nią i czytałam jej bajki. Kochałam tę dziewczynkę jak własną siostrę. Aż żałuję, że nie mam z nimi kontaktu.

A później już trafiłam w końcu do ciebie. Tak w skrócie wyglądało moje życie.

Noah

Nie mogłem uwierzyć w to, co usłyszałem. Lauren nie miała życia. A to, co zrobił jej ojciec... Nie mogłem sobie tego wyobrazić. Tak skrzywdzić własne dziecko...

Kończąc, zupełnie zapłakana wpadła mi w ramiona. Tuliłem ją do siebie z całej siły, pozwalając, żeby się wypłakała. Sam z trudem powstrzymywałem się, żeby nie płakać wraz z nią.

Domyślałem się, jak wiele musiało ją to kosztować. Mówiąc, co chwilę przerywała. Czekałem, aż się uspokoi, nie mówiąc ani słowa.

Nie chciałem nawet wyobrażać sobie, co musiała czuć. Traktowana jak gorsza, niechciana, niepotrzebna... Nigdy nie zaznała miłości, tak potrzebnej każdemu dziecku... Nie tylko dziecku, bo nadal jej nie znała, choć od początku starałem się, żeby była przeze mnie jak najlepiej traktowana.

Ojciec, dla którego córka była workiem treningowym. Matka, która unikała własnego dziecka, mimo iż nie pozwalała zrobić mu krzywdy. Nie była w stanie nawet jej przytulić...

– Nie płacz, Laurie – powiedziałem, głaszcząc dalej płaczącą w moje ramię dziewczynę, chociaż i mi łzy same cisnęły się do oczu.? – To już minęło. Tutaj jesteś bezpieczna. Nie pozwolę na to, żeby ktoś cię skrzywdził.

– Wiem o tym. Naprawdę ci ufam, całym sercem – odpowiedziała Lauren, podnosząc na mnie wzrok.

Serce zabiło mi mocniej. Poczułem, że to, co robiłem przez ostatnie miesiące, było owocne. Że Lauren czuła się przy mnie dobrze.

Otarłem jej łzy swoją dłonią.

– Dziękuję, Lauren. Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy. Staram się, żebyś czuła się tutaj dobrze.

– Nikt nie zrobił dla mnie tyle, co ty. Wiesz... Po tych czterech miesiącach, odkąd tutaj zamieszkałam, nie wyobrażam sobie życia gdzieś indziej, bez ciebie.

– Już na pewno nie pozwolę ci odejść – obiecałem, patrząc pięknej kobiecie głęboko w oczy. – Nigdy, Lauren Natalie.

Te słowa wydały mi się najodpowiedniejsze. Nie umiałem jej przyznać, że... najzwyczajniej w świecie ją pokochałem.

Even In Misery (cz. 1&2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz