Lauren
Aaliyah Joseph okazała się być przesympatyczną osobą i niesamowicie oddaną matką. Wprawdzie jej dzieciaki były już całkiem duże, w dodatku dwoje przebywało u rodziców Michaela, ale i tak jej postawa była wręcz godna podziwu.
– Nie rozumiem, co w tym takiego dziwnego. Narobiliśmy sobie dzieciaków, to teraz musimy ponieść tego konsekwencje – roześmiała się. – Nawet ostatnio zastanawialiśmy się z Michaelem nad kolejnym, skoro te są już duże...
– Byłaś niewiele starsza ode mnie, gdy urodziłaś trojaczki – zauważyłam.
– Kochana, w twoim wieku to ja uganiałam się za dziewczynami, bo bałam się wejść w związek z Michaelem, mimo że z nim mieszkałam. A trojaczki tak właściwie były wpadką, chcieliśmy mieć dziecko, ale nie tak wcześnie. Ty masz już Noah, jako chłopaka, a jesteś młodziutka. To już dużo.
– Gdyby nie on, mieszkałabym na ulicy.
Ally spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
– Jak to?
– Cztery lata temu pewne zdarzenie między mną a moim – przez moment szukałam odpowiedniego słowa – znaczy, może inaczej. Facetem, po którym noszę nazwisko, zmusiło mnie do opuszczenia domu. I dopiero od pół roku mieszkam z Noah, poprzednie lata musiałam sobie radzić inaczej.
– Moja biedna – Aaliyah mocno mnie przytuliła. – Nawet sobie nie wyobrażam, przez co musiałaś przejść...
– Nie chcę tego wspominać. Gdy zamieszkałam z Noah, byłam w ogromnym szoku, bo nagle, po tylu latach, nie mając niczego, miałam wszystko. Teraz już się przyzwyczaiłam.
– Noah to złoty człowiek i wspaniały przyjaciel – przyznała kobieta, sięgając po kubek z kawą. – To jedyna osoba spoza mojej rodziny, której jestem w stanie powierzyć dziecko, będąc spokojną o to, że będzie bezpieczne.
– Uwielbia dzieci i marzy o własnym – zauważyłam.
– Wiem o tym. I jestem pewna, że gdybyście się na nie zdecydowali, byłby wspaniałym ojcem. Ale jesteś jeszcze młodziutka. Bez wątpienia to zrozumie i da ci trochę czasu do namysłu, chociaż raczej będzie chciał, żeby stało się to jak najszybciej.
– MAMOOO PIĆ – usłyszałyśmy głos Jean, która do nas biegła. Aaliyah podała jej szklankę z sokiem i usadziła sobie dziewczynkę na kolanach.
Jean patrzyła na mnie z zaciekawieniem.
– To jakaś nowa ciocia? – zapytała, wskazując mnie paluszkiem.
– Nie wolno pokazywać palcem – skarciła ją Ally. – Tak, kochanie, to ciocia Lauren.
Pomachałam do dziewczynki. Odstawiła szklankę i przeniosła się z kolan swojej mamy do mnie. Pogłaskałam ją.
– Będziesz teraz tutaj przychodzić? – zapytała. – Nie było cię nigdy tutaj.
– Będę – obiecałam. – Tak często, jak poprosi mnie o to wujek Noah.
*****
Noah
Nigdy nie lubiłem stawiać się w studio całym zespołem. Więcej czasu schodziło na dyskusjach, niż na właściwej pracy.
– Przecież to tutaj nie pasuje...
– Jakie solo gitarowe, dajmy pianino...
– A może zaśpiewałbym tutaj jakiś drugi głos?
CZYTASZ
Even In Misery (cz. 1&2)
RomanceLauren Natalie ma ledwie osiemnaście lat, a już zdążyła poznać, jak okrutne potrafi być życie. Wychowuje się w patologicznej rodzinie, z której ucieka, przez kolejne cztery lata będąc skazaną na samotność i mieszkanie na ulicy, licząc na pomoc innyc...