- Tadam! - Krzyknął podekscytowany Gabriel i zdjął materiał, którym przykryte było jego auto do wyścigów.
Nena obejrzała samochód dokładnie, wypytała i szczegóły, a kiedy Mullins był pewien, że opadnie jej szczęka z zachwytu, to kobieta głośno prychnęła i założyła na siebie ręce.
- I to jest ta BESTIA o której mówiłeś mi od piętnastu minut? - Brunet pokiwał energicznie głową, a Jordan starała się nie wybuchnąć śmiechem. Gabriel czasami był doprawdy uroczy, jak szczeniaczek. - Prowadziłam lepsze. - Dodała chłodno.
Mullins stał chwilę w szoku i wpatrywał się, jak Nena wsiada do pojazdu. Ta kobieta doprowadzała jednym zdaniem Gabriela do szału, a do tego podeptała jego męską dumę. Jak on teraz spojrzy w lustro?
Jechali w milczeniu, mężczyzna z miną która wyraźnie mówiła, jak wściekły był na kobieta. A ona tylko uśmiechała się pod nosem, zadowolona z siebie. Tak naprawdę BESTIA Gabriela, była jednym z najlepszych aut, ale przecież nie zamierzała jeszcze bardziej go utwierdzać w przekonaniu, że on i wszystko wokół niego jest najlepsze. Prędzej by siebie rękę odcięła, niż połechtała jego już i tak duże ego.
- No już, nie mazgaj się. - Zachęcała to złośliwie kobieta, a on tylko mocniej zacisnął dłonie na kierownicy. - Buhuhu... - Nena przystawiła dłonie do oczu i zaczęła stymulować płacz. - Gabruś nie ma najlepszego autka. Ojej...
Szatynka chciała dodać coś jeszcze, ale Mullins zjechał na bok i gwałtownie się zatrzymał. O tak, Jordan wiedziała już, że nacisnęła mu na odcisk i to bardzo mocno. Był tak wściekły, że nie zamierzała, już bardziej sobie szkodzić. Odpieła pasy i chciała wyjść, bo jak myślała to chciał powiedzieć jej wściekły mężczyzna, ale zanim nacisnęła na klamkę, Gabriel złapał ją w pasie i niemal że przerzucił na swoje kolana. Kobieta chciała się wyrwać, a jedynie co udało jej się zrobić to usiąść okrakiem na brunecie, który chytrze się uśmiechał.
- Puść mnie. - Rozkazała Nena, ciągle walcząc z miażdżącym uściskiem Gabriela.
- Skoro zwykle mam to co najlepsze, to dzisiaj sobie wezmę Ciebie. - Wyszeptał jej na ucho, a dziewczyna na chwilę zamarła. Po jej kręgosłupie przeszedł dreszcz, ale nie była pewna czy bardziej że strachu, czy z podniecenia.
Mullins nie czekał długo, napadł na usta dziewczyny z taką siłą, że aż zakręciło jej się w głowie, jednocześnie trzymał ja za kark by mi nie uciekła. Wsunął dłoń pod jej koszulkę i delikatnie zaczął muskać jej nagą skórę. Serce Neny po raz kolejny zaczęło bić, jak oszalałe, a skurcze w jej podbrzuszu skutecznie przypominały jej, że Gabriel działa na nią w sposób, który był zabroniony. Przez chwilę dziewczyna chciała to przerwać, ale tylko przez chwilę, bo kiedy ich języki się spotkały, ona przepadła.
Cholera! Całowała się nie raz, ale pierwszy raz miała wrażenie, że ktoś ją wypieprzył, tylko całując. Nie sądziła, że takie rzeczy są możliwe.
Kiedy mężczyzna tylko oderwał się od Neny, ona oparła dłonie na jego klatce piersiowej i starała się złapać oddech. Mullins był z siebie mega dumny. Oglądał z zadowoleniem, jak podniecona kobieta, stara się opanować i choć on sam już stwardniał, to Nena radziła sobie z tym dużo gorzej. Była taka urocza, kiedy próbowała zakryć czerwone policzki przed nim i kiedy delikatnie zagryzała wargę. Czasami miał wrażenie, że jest najbardziej niewinna kobieta jaką spotkał.
- No i co ci tak wesoło? - Fuknęła na mężczyznę Jordan i zaczęła schodzić z jego kolan. - Odegrałeś się już?!
- Kochanie, ja dopiero zaczynam. - Kobieta poprawiała włosy, ale na słowa Gabriela przerwała i zmierzyła go wzrokiem. Brunet pochylił się lekko w jej stronę, a ona mogła poczuć ciepły oddech na swoim policzku i szyi. - Sprawie, że sama do mnie przyjdziesz. Będziesz błagała żebym Cię pieprzył. - Na ostatnie słowo Nena, zacisnęła uda, bo to był ten moment kiedy Gabriel sprawiał iż w jej ciele szalała burza hormonów.
CZYTASZ
Kontrakt tymczasowy
General FictionNenę Jordan od kilku lat ścigają demony przeszłości, z tego też powodu jej życie dostosowane jest do pewnych zasad. Kobieta nie zaśnie dopóki nie wstanie świt, nigdy nie usiądzie plecami do wejścia, nie zaufa żadnemu mężczyźnie i nigdy nie przestani...