Dzień po ataku, Nena obudziła się dość wcześnie i o dziwo jej fałszywy narzeczony siedział już w kuchni i nad czymś pracował, mocno skupiając się na ekranie laptopa.
Wieczór i noc była ciężka, założono jej kilka szwów, a kiedy cały szok opuścił jej ciało, zdała sobie sprawę, że ciężko i z bólem może robić najprostsze czynności. Najgorsze było to, że to jej prawa ręka ucierpiała. Oczywiście nie była to największa tragedia na świecie, ale kobieta czuła się strasznie, nie mogąc nawet trzymać kubka w dłoni. Starała się używać lewej kończyny, ale szło jej to jak krew z nosa.
- Hej. - przywitał ja z uśmiechem, ale widziała też ten wzrok pełny politowania. - chcesz coś jeść, zaraz będzie Beth, ale mogę zrobić jakąś jajecznicę, albo kanapki... - Kontynuował z przejęciem. Dziewczyna słuchała, go w milczeniu, ale jego zachowanie było co najmniej dziwne, co sprawiało, że szatynka czuła się nieswojo. - A może naleśniki, mamy syrop klonowy, owoce i...
- Gabriel... - Przerwała mu Jordan szybko. - Ja zostałam ranna w rękę, ale Ty za to zachowujesz się jakbyś miał uraz mózgu. Jesteś pewien, że nikt nie jebnął Cię czymś w głowę? - Ironizowała, choć tak naprawdę doceniała jego starania.
Mullins w szpitalu i po powrocie, cały czas się nią zajmował. Tylko, że jego zachowanie sprawiało, że Nena czuła się jeszcze gorzej. Kilka razy ja przepraszał, ale przecież to nie była jego wina i litowanie się nad nią wcale nie pomagało, wręcz złościło kobiete.
- Bardzo śmieszne. - Skrzywił się nieznacznie.
Nena podeszła do ekspresu z kawą, ale zanim zdążyła wyciągnąć kubek z szafki, fałszywy narzeczony ją uprzedził. Lekko ją popchnął w stronę wyspy kuchennej i krzesełka, a sam zabrał się, za robienie kawy dla kobiety. Jordan westchnęła ciężko i skrzyżowała ręce na ramionach, po czym spiorunowała bruneta wzrokiem.
- Przestań! - Fuknęła. Kiedy Mullins odwrócił się w jej stronę, ta zabrała mu kubek i odstawiła obok na blat. - Nie musisz się nad mną trząść, jakbym była z porcelany. Dam sobie RADĘ. - Specjalnie zaznaczyła ostatnie zdanie, żeby trafiło to do mózgu Gabriela.
Mężczyzna postanowił posłuchać się swojej przyszłej żony i z rozbawieniem oglądał, nieporadne ruchy kobiety. Usilnie chciała być niezależna, jakgdyby od tego zależało jej życie, choć sama doskonale wiedziała, że rana na dłoń i jest dość poważna i przez przynajmniej tydzień powinna ją oszczędzać.
Gabriel od wczoraj skakał koło Neny, jak głupi, ale czuł się winny. Gdyby wcześniej coś zauważył, albo gdyby chociaż wczoraj rano, zadzwonił do Evansa - wszystko mogło skończyć się inaczej. Czuł się okropnie, a zwłaszcza po tym, jak po napadzie dotarł na miejsce i znalazł tam roztrzęsioną Jordan, która przez pierwsze dwie godziny była w niego wszczepiona, jak mała małpka. Po za tym nie chciał nawet myśleć co mogło się stać, gdyby szatynka nie była na tyle trzeźwo myśląca, kiedy zaczepiła ją Cynthia.
- Teraz mogę Ci pomóc? Czy dalej wszystko będziesz robić "siama"? - Zapytał, z szerokim uśmiechem kiedy dziewczyna próbowała kroić pomidora do kanapki lewą ręką. Jednak warzywo co chwilę jej gdzieś uciekało, cięcia były bardzo nie wymiarowe i postrzepione, a kobieta niemal wrzeszczała ze złości na swoją nieporadność.
- Dobra! - Syknęła zła, złapała za kubek z kawą, która udało jej się zrobić i usiadła przy wyspie kuchennej.
Mullins przygotował, to co zaczęła robić Nena i postawił talerz z jedzeniem przed nią. Wczoraj nie chciał poruszać tematu ślubu, ale dzisiaj był na to ostatni czas, bo jutro miało wszystko się odbyć. To była też ostatnia okazja, żeby odwołać ceremonię, choć on tego nie chciał, to wiedział, że dziewczyna mogła zmienić zdanie.
CZYTASZ
Kontrakt tymczasowy
Fiksi UmumNenę Jordan od kilku lat ścigają demony przeszłości, z tego też powodu jej życie dostosowane jest do pewnych zasad. Kobieta nie zaśnie dopóki nie wstanie świt, nigdy nie usiądzie plecami do wejścia, nie zaufa żadnemu mężczyźnie i nigdy nie przestani...